Halka – Moniuszku – Streszczenie

Akt pierwszy
W miejskiej rezydencji Stolnika w okolicach Krakowa odbywa się się uroczystość zaręczyn jego córki Zofii i młodego panicza Janusza. Gospodarze i zaproszeni goście przechodzą korowodem w takt poloneza („Niechaj żyje para młoda…”). Ceremonii przewodniczy Dziemba – majordomus Stolnika. Goście tanecznym korowodem przechodzą do sali balowej. Zostają tylko Janusz i Zofia, aby prosić Stolnika o błogosławieństwo ( tercet „Pobłogosław, Ojcze panie…”). Z ogrodu dochodzi ich smutny głos dziewczyny, skarżącej się na swój los („Jako od wichru krzew połamany…”). Janusz rozpoznaje, że to głos Halki – dziewczyny pochodzącej z wioski należącej do Janusza. Janusz swego czasu potajemnie spotykał się z Halką, obiecując jej małżeństwo. Dawno już jednak zapomniał o czekającej na niego góralce. Halka nie mogąc się doczekać powrotu ukochanego postanawia sama go odszukać. Pomaga jej w tym Jontek – młody góral zakochany w Halce. Teraz właśnie Halce udało się trafić na ślad Janusza i oto przybywa w dzień zaręczyn do ogrodu Stolnika. Janusz, pragnąc by jego związek z Halką nie wyszedł na jaw, pod pozorem niesienia pomocy dziewczynie, której głos ich dochodzi, odprawia Zofię i Stolnika. Zostaje sam. Teraz zaczynają go dręczyć wyrzuty sumienia („Czemu mnie w chwilach samotnych owych…”), lecz jednocześnie postanawia odprawić Halkę z powrotem do wioski. Pojawia się Halka („O, Jaśko, mój drogi…”). Szczęśliwa ze spotkania zaczyna roztaczać przed sobą i Januszem wizję ich przyszłego szczęścia. Janusz odprawia ją za miasto, aby tam czekała na niego o wschodzie słońca. Halka omamiona nowymi nadziejami odchodzi, do ogrodu zaś wchodzą wszyscy goście, winszując Stolnikowi. Ten wyraża im swoje podziękowania i radość z wesela swojej jedynej córki (polonez „O, mościwi mi panowie…”). W tym czasie Dziemba daje znak kapeli, która rozpoczyna ognistego mazura, kończącego akt pierwszy.
Akt drugi
Noc w ogrodzie Stolnika. Halka przechadza się między drzewami i oczekuje wschodu słońca, kiedy znów spotka się z ukochanym Januszem („O, jakże bym klęczeć już chciała…”). Nadchodzi Jontek. Halka czyni mu wyrzuty, że straszył ją, iż Janusz nie zechce się z nią zobaczyć i opowiada o jego obietnicy. Jontek wzburzony arogancją Janusza i łatwowiernością Halki ukazuje jej prawdziwe oblicze panicza i wskazuje na dom, w którym odbywają się zaręczyny Janusza i Zofii („I ty mu wierzysz, biedna dziewczyno…”). Do Halki dochodzi sens tych słów i zrozpaczona rzuca się do drzwi domu Stolnika („Puszczajcie mnie…”). Jontek próbuje ją powstrzymać, lecz po chwili wszyscy goście wybiegają do ogrodu i spostrzegają Halkę. Janusz czyni wyrzuty Jontkowi za przyprowadzenie Halki. Jontek jednak nie pozostaje dłużny, dając dozrozumienia Januszowi, że jego „dobroć” nie pozostanie bez odpłacenia („O, panie nasz chciej litość mieć…”). Janusz w obawie przed zdemaskowaniem jego podwójnego życia każe wypędzić Jontka i Halkę za bramy posiadłości. Jontek zabiera Halkę, która w tym momencie straciła wszelką nadzieję i bezwolna posłusznie udaje się za nim do rodzinnej wioski.
Akt trzeci
Wieś w posiadłościach Janusza. Jest niedziela, górale odpoczywają po tygodniu ciężkiej pracy („Po nieszporach, przy niedzieli…”). Wszyscy rozprawiają o tym, że wkrótce przybędzie do wioski Janusz aby w miejscowym kościele poślubić Zofię. Młodzież rozpoczyna góralskie tańce. Nagle wszyscy zauważają wracających Jontka i Halkę. Jontek opowiada o wszystkim, co wydarzyło się w mieście („Wracam z miasta od panicza…”). Wszyscy wydają się być bardzo przejęci tą opowieścią, gdy nagle jeden z górali zapowiada, że właśnie nadjeżdża orszak weselny.
Akt czwarty
Wszyscy mieszkańcy pospieszyli zobaczyć orszak weselny. Jontek zostaje sam i rozmyśla nad ciężką dolą Halki, którą to Halkę on od wielu lat darzy wielką miłością („Nieszczęsna Halka…”). Te rozmyślania przerywa nadchodzący Dudarz wygrywający skoczne melodie. Jontek nie mogąc pogodzić się z wesołym nastrojem dnia prosi Dudarza by choć na chwilę zagrał rzewną melodię. Pod wpływem muzyki nie tai już uczucia do Halki („Szumią jodły na gór szczycie…”). Pojawia się Dziemba, wraz z innymi mieszkańcami wioski i ordynuje, aby górale przywitali młodą parę wesołymi śpiewkami. Pojawia się Janusz z Zofią i dostrzegają wśród ludzi Halkę. Janusz jest przerażony tym spotkaniem, lecz ku jego uldze ani Zofia ani Stolnik nie rozpoznają tej samej dziewczyny, która nachodziła ich w mieście. Również Halka nie ma już siły na walkę o swoje prawa, pozostając w odrętwieniu. Cały orszak udaje się do kościoła. Jontek zostaje z Halką i opowiada jej co dzieje się w kościele. Kiedy górale intonują pieśń w kościele Halka wyrywa się z odrętwienia i w szaleńczej rozpaczy postanawia się zemścić podpalając kościół („Ha, dzieciątko nam umiera…”). W ostatniej chwili jednak opanowuje się i postanawia, że to nie Janusz, lecz ona powinna zginąć. W ostatnich słowach przebacza Januszowi zdradę i rzuca się ze skał do rzeki. W tej samej chwili Jontek wybiega z kościoła, lecz nie może już zapobiec tragedii. Po chwili wychodzi także młoda para i Dziemba oznajmia, że to właśnie najwłaściwszy moment na złożenie życzeń nowożeńcom. Cała wioska intonuje weselną pieśń.