|Władca Pierścieni: Powrót Króla|
„Ash nazg thrakatulk, ash nazg gimbadul,
Ash nazg durbatuluk, agh burzum-ishi krimpatul.”
Kojarzycie? (cisza na sali) Nie?
A teraz?:
„Jeden, by wszystkimi rządzić. Jeden by wszystkie odnaleźć.
Jeden, by wszystkie zgromadzić i w ciemności związać”
No, wreszcie!
Wbrew pozorom są to te same fragmenty wstępu do „Władcy Pierścieni” J.R.R. Tolkiena, tylko że pierwszy jest w mowie Mordoru, a drugi po polsku (o ile nie przekręciłam słów…). Również ich położenie w tym arcie nie jest przypadkowe, chciałabym bowiem podzielić się moimi wrażeniami z ostatniej części trylogii „Władca Pierścieni” Petera Jacksona, a mianowicie z „Powrotu Króla”.
Kilka pierwszych minut filmu opowiada historię Smeagola(Andy Serkis) i Deagola, dwóch hobbitopodobnych stworzeń, które właśnie wybrały się na ryby i w wyniku pewnego trafu odnajdują Pierścień Władzy. Obydwaj zaczynają się kłócić, dochodzi do szarpaniny w wyniku której Smeagol zabija Deagola i staje się właścicielem Pierścienia (czy może raczej Pierścień staje się jego właścicielem). Smeagol zostaje wygnany ze swej rodzinnej wioski i staje się Gollumem, postacią znaną wcześniej z „Dwóch Wież”. Od tego momentu historia jest kontynuacją akcji poprzedniej części filmu. Dwaj hobbici i jeden Gollum wędrują w kierunku Góry Przeznaczenia by zniszczyć Jedyny Pierścień, napotykając wiele trudności. W tym samym czasie trwają walki sił Gondoru i Rohanu z Siłami Ciemności. Tradycyjnie spotykamy też Gimliego(John Rhys-Davies), Aragorna(Viggo Mortensen), Legolasa(Orlando Bloom), Gandalfa(Ian McKlein), Mariadoka(Dominic Monaghan), Pippina(Billy Boyd) i resztę spółki.
Ogólnie fabuła filmu pokrywa się z jej książkową wersją, więc ktoś po jej przeczytaniu będzie znał finał całej opowieści i nie będzie odczuwał takiego zaskoczenia jak ktoś nie znający treści książki. Choć, oczywiście są pewne odstępstwa od pierwowzoru, ale nie będę psuła zabawy i ich nie zdradzę.
Film cechuje wspaniała atmosfera (choć moim zdaniem prowadzi „Drużyna Pierścienia), choć bardziej podniosła, rozmach (sceny batalistyczne!), ciekawe efekty specjalne (choć Oko w finale przypomina mi takie reflektorki „szperacze” np. w więzieniach). Oczywiście wspaniała muzyka,ze znanym motywem przewodnim na czele. Do bohaterów można się przywiązać.
Dzieło to, jako zwieńczenie całej historii posiada odpowiedni rozmach, jedynie zwieńczenie zwieńczenia czyli zakończenie filmu jest troszeczkę „rozwleczone”. Usłyszałam nawet coś w stylu „Długo jeszcze? Ja muszę do toalety!”. Dobra, żartowałam, ale sceny końcowe mogliby skrócić (nie usunąć!). W końcu cały film trwa coś około 3 godzin i 20 minut! Aż strach się bać wersji reżyserskiej!
Film gorąco polecam nie tylko fanom Fantasy, ale i wszystkim ludziom lubiącym miło spędzić czas przed ekranem. Jeśli komuś podobały się poprzednie części, spodoba mu się „Powrót Króla”. Jeśli nie, cóżjego wola. Niejaki Peter J. może bez wstydu spojrzeć w oczy widzom.