Ja w starożytnym Egipcie w oparciu o „Faraona” Bolesława Prusa.

Pewnego dnia obudziłam się w miejscu innym niż zwykle. Przede mną stał wysoki budynek kształcie olbrzymiej podkowy. Nagle ujrzałam gromadkę ludzi rozmawiających przed wejściem do budowli. Postanowiłam podejść bliżej.
Nie mogłam w to uwierzyć! Okazało się, że osoby dyskutujące to strażnicy i sam Ramzes XIII, a tajemniczy gmach to Labirynt. W pewnej chwili faraon oddał jednemu z kapłanów swój miecz i wraz z najbliższym dozorcą wszedł do budynku. Szybko udałam się za nimi. Podeszłam do erpatre i zaczepiłam go, by sprawdzić, czy mnie widzi. Nie zareagował, co oznaczało, że jestem niewidzialna.
We wnętrzu skarbca panował mrok. Korytarze są kręte, ale arcykapłan bez trudu znajduje właściwą drogę za pomocą paciorków podobnych do różańca. Niestety, nie wiedziałam, o czym Ramzes rozmawia z przewodnikiem, ponieważ nie znam języka, którym porozumiewają się Egipcjanie. Za to zauważyłam zmianę w zachowaniu faraona. Na samym początku był dość pewny siebie, ale lekko zaniepokojony. Potem na jego twarzy pojawiła się bezsilność, bezradność i strach. Wydaje mi się, że spowodowane to było ogromem budowli oraz tym, że droga wiodła raz w górę, a raz w dół. Po krótkim czasie mina Ramzesa wyrażała rozpacz. Wielokrotnie też sięgał po miecz, ale przypomniał sobie, że zostawił go przed gmachem.
W pewnym momencie kapłani stanęli przed wejściem do właściwego skarbca. Ujrzałam tam m.in.: zbroje, hełmy, złote trony, wozy, czółna.
Nagle obraz ten zaczął się zamazywać. Zamknęłam na chwilę oczy. Gdy je otworzyłam, znajdowałam się już w moim łóżku, u siebie w pokoju. To był tylko sen…