Ebenezer Scrooge jest głównym bohaterem „Opowieści wigilijnej” Karola Dickensa. Posiadał on kantor, w którym dokonywał szeregu zyskownych transakcji. Stał się on w pełni jego własnością po tym, jak z tego świat odszedł jego współpracownik Jakub Marley. Scrooge był osobnikiem wielce nieprzyjemnym, którego jedyna namiętnością było gromadzenie pieniędzy. Nic zatem dziwnego, że o większego skąpca było w Londynie, gdzie on zamieszkiwał, było trudno znaleźć. Jego egoizm, brak wszelkich głębszych uczuć oraz oziębłość emocjonalna, sprawiały, że był on całkowicie samotny. Jednakże, w pewną noc wigilijną, w domu Scrooge’a coś się wydarzyło.
Otóż, przybyła do niego zjawa jego dawnego wspólnika, która mu wytknęła to, iż jest złym człowiekiem. Któż bowiem w święta Bożego Narodzenia odmawia podzielenia się z pieniędzmi najuboższymi, albo też nie chce iść na kolacje do najbliższych (Scrooge był zaproszony do swego siostrzeńca Freda)? Marley mówi mu, żeby się zmienił, a także powiadamia, że zaraz nawiedzą go trzy inne zjawy.
Pierwsze zjawa pokazuje mu to, co było, jego dzieciństwo, w którym okres Bożego Narodzenia był czasem spędzanym w gronie rodzinnym, czasem w którym panowały miłość oraz radość. Ta wizja poruszyła na tyle Srooge’a, że aż się rozpłakał. Druga zjawa przedstawia mu obraz tego, co mogło by być teraz, gdyby nie to, że nasz bohater jest takim złym człowiekiem: święta spędzone w ciepłym gronie przyjaciół i rodziny. Scrooge czuje, że chciałby, aby była to prawda. Ostatnia zjawa ukazuje mu to, co będzie. Łoże, na którym nasz bohater oddaje ducha, a obok niego nikogo nie ma. Ostatnim obrazem, jaki mu przemyka przed oczami, to jego własny nagrobek.
Po tym wydarzeniu Scrooge zmienił się. Odnalazł radość z obcowania z innymi, z dzielenia się tym, co sam posiada, a na jego ustach pojawił się uśmiech.
Sądzę, że Scrooge w głębi swego ducha zawsze był taki, jak przed swa przemianą. Potrzebował tylko czegoś, co by mu ja umożliwiło. No cóż, cuda się wszakże zdarzają w święta Bożego Narodzenia.