To już. Dotarłem pod zamek do Szczytna, żeby moją Danusie odzyskać. Tylko co teraz, co będzie, co mi zrobią? Lepiej ze światem się pożegnać, pomodlić przez chwile. Zdrowaś Maryjo łaski pełna, Pan z Tobą ? Boję się bardzo, ale nie mogę tego po sobie pokazać, by czci rycerskiej nie uchybić. Jak św. Jerzy mi się zachować trzeba, on różne katusze znosił to i ja zniosę, zniosę wszystko, dla mojej córki!
Dobrze, czasu marnować nie można, żeby tylko Danusi krzywdy nie zrobili. W róg zadmieć musze, niechże mi córkę oddadzą! Boże bądź ze mną , bądź ze mną! Stoją Krzyżacy na murach, wyśmiewają się, obelgi rzucają. Ale nie, mnie to nie załamie. To oni ma mój widok drżeli niedawny czas, teraz poddanego nie będą ze mnie robili! Tylko Danuśkę odzyskać chcę, żeby krzywdy jakiej jej nie zrobili. Przecież to na mnie im zależy, mnie chcą życie odebrać, ale dlaczego córka cierpieć musi za mnie i za moje czyny. Ale gdy tam wejdę zakują pewnie w kajdany i wyślą gdzieś daleko, ale ją wolno puszczą ? muszą tak zrobić, muszą! Żeby tylko szczęśliwa Danuśka była i żeby ze Zbyszkiem z Bogdańca życie ułożyła. Dobry to jednak chłopak, silny i uczciwy, skrzywdzić wybranki serca nie da. Jak ja odejdę ze świata to i kto zająć się nią będzie i to jest najważniejsze i tylko tak myśleć muszę.
Dlaczego nikt nie wychodzi, ni bramy otwiera. O jest, jest ktoś. Może mi łatwo córkę oddadzą, może nawet cierpień nie będę znosił. Imię moje chcą ? Jurand ze Spychowa. Ale znowu brama zamknięte i milczenie wielkie. Upokorzyć mnie Krzyżacy chcą, jak żebraka potraktować! Już kilka godzin tu stoję i marznę, kiedy w końcu wejść mi dadzą do zamku na Szczytnie. Kiedy? Już i tak godność moja uniżona i swój cel osiągnęli. Noc cała minęła i nadal nic, do miasta chyba zawracać trzeba. Nie, nie mogę po Danusię przyjdę i z Danusią odejdę. Kiedyś wrota i tak się otworzą. O nareszcie, uchylili wejścia. Wychodzi ktoś w końcu może córkę zobaczę. Bóg mi dopomóż!