Streszczenie Dziadów cz II

Motto:
Są dziwy w niebie i na ziemi, o których ani śniło się waszym filozofom
Szekspir

Jest listopadowy wieczór, w wiejskiej kaplicy zbiera się chór wieśniaków, Guślarz oraz starzec, który jest najważniejszą osobą w chórze. Guślarz nakazuje zamknięcie drzwi do kaplicy, zgaszenie świec i zasłonięcie okien, by do środka nie wpadała poświata księżyca. Wszyscy mają zebrać się wokół trumny. Kiedy zebrani spełniają wolę Guślarza, mężczyzna zaczyna wzywać dusze z czyśćca, by przybyły na obrzęd Dziadów. Przywołuje dusze, płonące w smole, marznące na dnie rzeki, palone w żarze. Mają zjawić się w świętym miejscu, gdzie znajdą jałmużnę, jedzenie, napitek oraz pacierze.

Guślarz pali garść kądzieli i przyzywa duchy lekkie, które jeszcze nie znalazły się za bramami nieba i są unoszone przez wiatr. Chór pyta dusz, czego im brakuje. Dostrzegają pod sklepieniem kaplicy dwa aniołki ze złocistymi piórami.

Aniołek zwraca się do jednej z wieśniaczek, która była ich matką, z zapytaniem, czy nie poznaje swoich dzieci. Duch mówi, że ma na imię Józio i jest z siostrzyczką, Rózią. Oboje są w raju i jest im tam lepiej niż u matki. W niebie mają wszystko, a każdy dzień mija im na innej zabawie. Lecz pomimo tego, dręczy ich trwoga, ponieważ mają zamkniętą drogę do pełni niebiańskiego szczęścia.

Guślarz pyta, o co proszą duszyczki dzieci, aby mogły dostać się do nieba. Czy potrzebują jakiegoś słodkiego ciastka, czy też owocu lub modlitwy do Boga.

Aniołek odpowiada, że właśnie przez ich szczęśliwe życie na ziemi są nieszczęśliwi w niebie. Przez krótkie dzieciństwo nie zaznały goryczy. Były rozpieszczone przez matkę i zawsze chwalone. Józio nie robił nic poza zabawą, śpiewaniem i zrywaniem kwiatków dla siostry. Rózia bawiła się jedynie lalkami. Dlatego też proszą o dwa ziarna gorczycy. Wedle Bożego prawa ?ten kto nie doznał goryczy ni razu, ten nie dozna słodyczy w niebie?.

Chór powtarza słowa Bożego prawa, a Guślarz daje aniołkom dwa ziarna gorczycy i każe im odejść w pokoju. Potem mówi, że dochodzi północ i każe zamknąć drzwi na kłódki, zapalić łuczywa, a na środku kaplicy postawić gar z wódką, która na jego znak ma być zapalona. Starzec informuje go, że wszystko jest już gotowe. Wódka płonie, a Guślarz wzywa najcięższe duchy, nadal powiązane z ziemią ?łańcuchami? ich zbrodni i przewinień.

Za oknem słychać głos, odganiający kruki, sowy i orły. Wzywający je, by pozwoliły mu wejść do kaplicy. Guślarz dostrzega upiora. Postać przeraża go świecącymi oczami i iskrami, trzaskającymi wokół głowy.

Widmo Złego Pana pyta zebranych w kaplicy, czy go nierozpoznają. Jest właścicielem wioski, który zmarł trzy lata temu. Żali się, że cierpi męki, tułając się po świecie, trawiony przez wieczny głód, dręczony i szarpany przez ptaki. Guślarz zwraca się do niego z pytaniem, czego potrzebuje, by uniknąć cierpień i dostać się do nieba.

Widmo nie chce iść do nieba. Pragnie, aby potępiona dusza jak najszybciej mogła opuścić ciało. Może dostać się do piekła i znosić wszystkie męki, byle tylko dłużej nie tułać się po ziemi z innymi nieczystymi duszami. Każdego dnia widzi ślady swojego dawnego, pełnego przepychu życia, jest dręczony głodem i pragnieniem. Nie odkupi swoich win, dopóki choć jedna osoba z jego poddanych nie nakarmi go i nie napoi. Prosi o wodę i dwa ziarna pszenicy.

Odzywa się chór ptaków nocnych. Są to dawni poddani pana, którzy zmarli zagłodzeni przez niego. Wyrywają mu jedzenie i nie litują się nad nim, ponieważ nigdy nie okazał im miłosierdzia. Kiedy już nie ma jedzenia, rozrywają na strzępy jego ciało.

Przemawia Kruk. Za życia ukradł z ogrodu pana kilka jabłek, ponieważ od trzech dni nic nie jadł. Został schwytany przez ogrodnika, który spuścił za nim psy. Właściciel nakazał chłostę, na którą patrzyli mieszkańcy wsi.

Odzywa się Sowa. Za życia była kobietą, która z dzieckiem na rękach, w Wigilię prosiła o zapomogę. Żaliła się, że jej mąż zmarł, córka została zabrana do dworu, a w domu leżała chora matka. Pijany pan nakazał wygnanie kobiety, by nie przeszkadzała jego gościom w zabawie. Nie mogła znaleźć schronienia i zamarzła na drodze razem z dzieckiem.

Widmo nie może się posilić, ponieważ stado ptaków wyrywa mu jedzenie. Stwierdza, że będzie potępiony na wieki, bo ?kto nie był ni razu człowiekiem, temu człowiek nic nie pomoże?. Guślarz nakazuje mu odejść, skoro nie może mu pomóc. Widmo znika.

Guślarz bierze wianek i zapala święcone zioła. Przyzywa duchy średnie, które żyjąc na ziemi, wolne były od wad i trosk. Dostrzega postać dziewczyny w białej szacie, ze łzami w oczach. Zjawa ma wianek na głowie. Przed nią biegnie baranek, a nad nią unosi się motyl, który zawsze wymyka się z jej rąk, gdy dzewczę chce go schwytać.

Duch mówi, że ma na imię Zosia i za życia była najpiękniejszą dziewczyną we wsi. Pasła baranki. Wyśmiała Olesia, który chciał za pocałunek dać jej parę gołąbków. Odrzuciła również Józia, dającego wstążkę i Antosia, który ofiarowywał swoją miłość. Znali ją wszyscy i mawiano, że nie chce wyjść za mąż. Zmarła mając dziewiętnaście lat, a życie jej minęło bez troski prawdziwego szczęścia. Nie potrafiła zakochać się w żadnym mężczyźnie, choć wielu zwracało na nią uwagę. Po śmierci czuje, że płonie w niej ogień i jest samotna. Unoszona przez wiatr, nie wie, do jakiego świata należy ? żywych czy umarłych. Nie może dostać się do nieba, ale nie może też dotknąć stopami ziemi.

Guślarz pyta, czego potrzebuje, by dostać się do nieba. Dziewczyna prosi, by podbiegli do niej młodzi mężczyźni i przyciągnęli do ziemi. Według prawa Bożego: ?Kto nie dotknął ziemi ni razu, Ten nigdy nie może być w niebie?. Młodzieńcy spełniają wolę zjawy, lecz nie mogą jej dotknąć, gdyż ręce ducha są jedynie cieniami, a Zosia jest unoszona przez wiatr. Guślarz pociesza ją, mówiąc, że za dwa lata dostanie się do nieba. Prosi ją, by odeszła w pokoju.

Następnie przyzywa po raz ostatni wszystkie dusze, by posiliły się makiem i soczewicą, które rzuca w kąt kaplicy. Nakazuje, aby otworzono drzwi i zapalono świece. Minęła północ i zakończył się obrzęd Dziadów. Niespodziewanie dostrzega jeszcze jedną zjawę. Zwraca się do Pasterki w żałobnej sukni, która siedzi na grobie. Zapada się podłoga i wyłania się widmo o bladym licu. Mara patrzy na pasterkę i bez słowa wskazuje na serce, z którego niczym wstęga wypływa krew. Guślarz pyta zjawę, czego potrzebuje, by dostać się do nieba. Widmo milczy, a mężczyzna nakazuje mu odejść, skoro nie potrzebuje modlitwy ani jadła. Kiedy zaklęcia nie skutkują, bierze kropidło, lecz i to nie przepędza Widma. Zwraca się z pytaniem do pasterki, czy wie, kim jest mara i dlaczego nosi żałobę, skoro mąż i wszyscy z jej rodziny są zdrowi. Kobieta uśmiecha się i nic nie mówi. Guślarz zapala gromnicę i nakazuje, żeby wyprowadzono pasterkę przed kaplicę. Widmo rusza za nimi.