Jezioro Świteź w Płużynach (wg ballady pod tytułem tegoż akwenu) posiada dramatyczną historię. Otóż w miejscu jeziora Świteź dawno temu stało miasto niegdyś przez Tuhanów rządzone. Pewnego jednak razu miasto te oblegał potężny car Rosyjski.
Zaistniała wtedy obawa, że władca miasta, Mendog, będzie musiał się poddać. On zaś wystosował w tym czasie list do Tuhana z apelem o pomoc w obronie stolicy. Mendog proszoną pomoc otrzymał, lecz nie od razu gdyż Tuhan był pełen obaw o własne miasto. Na szczęscie wtedy jego córka zagrzała ojca do wojny. Lecz niestety sprawy potoczyły się zupełnie nie po jego myśli.
Tuhan ze swoim wojskiem rozproszył przeciwników spod miasta, lecz ci pod chwilą nieuwagi (spowodowaną tymczasowym zwycięstwem) napadli na niebronione miasto. Napaść ta była tym gorsza, że zostały w tym mieście same kobiety, dzieci, starcy. W tym całym zamęcie wojennym, obecni tam ludzie zaczęli się nawzajem mordować by uniknąć hańby (niewoli u Rosjan). Wtedy córka Tuhana prosiła Pana by to on je zabrał do siebie.
Modlitwa podziałała. Bóg uchronił od hańby zamieniając ich w kwiaty, które wyrosły na brzegu jeziora. Właśnie od tego czasu jezioro to (także pomoc boża, pochłonęła miasto) co noc przypomina tragiczną historię.