Polskie filmy są do siebie zadziwiająco podobne. Kręcimy albo głupawe komedyjki „z bluzgami”, albo ckliwe romanse, albo bardzo „zaangażowane” filmy o życiowych wykolejeńcach. Lektury szkolne do ekranizacji się niestety skończyły. Tym bardziej cieszy więc, że mamy okazję obejrzeć w kinach dzieło poruszające temat zbrodni katyńskiej, zrealizowany przez „naszego” laureata Oscara – Andrzeja Wajdę.
Katyń porusza ten ważny temat i mówi o zdarzeniach, które dotąd mogliśmy oglądać jedynie w filmach dokumentalnych. W filmie poznajemy nie tylko zamordowanych oficerów, ale także ich rodziny – żony, matki, siostry – i to z ich perspektywy dowiadujemy się o całej historii.
Reżyser nie koncentruje się wyłącznie na zbrodni – wprowadził również wątki poruszające takie tematy jak wybór pomiędzy głoszeniem prawdy, a własnym bezpieczeństwem, wyniszczanie krakowskiej inteligencji przez hitlerowców czy sposoby działania propagandy komunistycznej po wojnie.
Film zaczyna się zaraz po wkroczeniu wojsk radzieckich do Polski, 17 września 1939 roku. Bohaterka, Anna (Ostaszewska), wraz z kilkuletnią córką szuka swojego męża Andrzeja (Żmijewski) pośród oficerów w rosyjskim obozie jenieckim. Ten jednak, mimo szansy ucieczki, postanawia zostać z towarzyszami broni. Nie wie, że jego żona będzie przez lata czekać na jego powrót, który nigdy nie nastąpi. Wkrótce pojawiają się pozostali bohaterowie. Wśród oficerów między innymi porucznik Jerzy (Chyra) i pilot Piotr (Małaszyński). Poznajemy też ich rodziny, mieszkające w Krakowie.
Faktów dotyczących historii nie dowiadujemy się w kolejności chronologicznej, tylko w taki sam sposób jak bohaterowie – rodziny ofiar. Do samego końca Anna wierzy w powrót męża. Dopiero odzyskanie jego dziennika prowadzi do końcowych scen, pokazujących samą zbrodnię.
Szczerze mówiąc, nieco zdziwiły mnie decyzje Wajdy dotyczące doboru aktorów. Nie, żeby wybrał złych – ale wybrał popularnych. Oglądając na ekranie wszechobecnych Żmijewskiego i Małaszyńskiego, nie mówiąc już o zawsze grających razem Cieleckiej i Chyrze, wiem, że to aktorzy znani z pierwszych stron gazet. Przez to jakoś trudniej wczuć się w przedstawioną historię. Z drugiej strony aktorzy dobrze wywiązali się ze swoich ról. Żaden wprawdzie mnie jakoś wyjątkowo nie zachwycił, ale ogólnie było bardzo dobrze – może poza Cielecką, która moim zdaniem jak zwykle grała jedną miną. Do reszty, tak jak mówię – nie mam zastrzeżeń.
Od początku uwagę zwraca świetna scenografia. Stroje, mundury, samochody – wszystko to świetnie wprowadza nas w klimat tamtych czasów. Muzyka w kilku momentach była bardzo dobra, wręcz wgniatająca w fotel – przez większość czasu jednak nie zwracamy na nią zbytniej uwagi.
Praca kamery jest w porządku, chociaż czasem miałem wrażenie, że twórcy zgubili gdzieś statyw. Niektóre, niby statyczne ujęcia, kręconebyły „z ręki”. Czasem kamerzysta tak „macha” urządzeniem, że nie bardzo widać, co dzieje się na ekranie. Może zamysłem było dodanie dramatyzmu, ale mnie to jakoś nie cieszy.
Jakichś szczególnych błędów realizatorskich nie zauważyłem – chociaż bardzo widoczne było, kiedy zasypywany ziemią martwy Małaszyński w ostatniej chwili kurczowo zaciska powieki. Trochę psuje to tę – dramatyczną przecież – scenę. Do tego trochę przeszkadza narracyjny głos Żmijewskiego – nie wiem z czego to wynika, ale słychać jakieś dziwne echo – chociaż może to wina kina (jeśli ktoś zwrócił uwagę, proszę o cynk w komentarzach).
Brakowało mi też jednej rzeczy – pamiętam scenę rozpoczynającą Wroga u Bram, w której widzimy mapę Europy a głos narratora wyjaśnia tło historyczne. Dla nas może atak Związku Radzieckiego na Polskę jest podstawowym faktem historycznym, ale widzowie na zachodzie mogą nie wiedzieć, dlaczego ludzie uciekają w jedną, a potem w drugą stronę, i kiedy w ogóle pojmano tych żołnierzy (kampania wrześniowa też jest tylko wspomniana w kilku zdaniach).
Według mnie tak – warto wybrać się do kina na Katyń. Żeby trochę bliżej poznać tę historię i żeby zobaczyć solidnie zrealizowany film. Nie ma co oczywiście liczyć na widowisko wojenne na wzór amerykański – tu nie znajdziemy efektownych bitew, patetycznych przemów dowódców, szczęśliwego zakończenia. Ale dowiemy się więcej o prawdzie, która przez lata była ukrywana, i o której wielu nadal nie pamięta.