Poznajemy go w książce N.H. Kleinbaum pt. „Stowarzyszenie umarłych poetów”.
John Keating jest przeciętnym wygladającym mężczyzną po trzydziestce, średniego wzrostu i niewielkiej postury. Ma inteligentne brązowe oczy, średniej długości włosy i nieschodzący z twarzy ciepły uśmiech.
Keating jest człowiekiem charyzmatycznym, oczytanym, pełnym werwy i chęci do działania, nietypowym i pomimo swojego przeciętnego wygladu osobą wyróżniającą się z tłumu.
Profesor Keating był przeciwny konwecjonalnym sposobom nuczania. Starał się nauczyć swoich podopiecznych, że „chcieć, znaczy móc”. Uświadomił im, że każdy z nich ma jakiś talent, tylko musi go w sobie odkryć. I przekazał im jeszcze jedną najważniejszą zasadę, do której powinni się stosować – CARPE DIEM.
Okazuje się być osobą nieprzeciętną, przepełnioną wielką miłością do poezji, które to uczucie udaje mu się zaszczepić także swoim wychowankom. Umiejętnie i mądrze nakłania ich do poddawania się własnym pasjom i po prostu cieszenia się z każdego nowego dania, który może przecież przynieść coś niezwykłego. Pokazuje chłopcom, że mogą w życiu robić to, czego pragną. Ich los zależy od nich. Nikt nie ma prawa decydować o ich przyszłości. Zachęca uczniów do czytania. Pokazuje im piękno poezji.
Postać ekscentrycznego nauczyciela angielskiego jest niezwykła i bardzo mi się podoba. Uważam, że jest niewielu ludzi, którzy tak oddanie wykonują swoje obowiązki i pomimo utrudnień uczą nas odpowiedzialności oraz swobodnego myślenia, poznania i pełnego wykorzystania własnej wolności. Osobiście chciałabym mieć Johna Keating’a za nauczyciela, bo stanowi on swego rodzaju autortytet, z którego z pewnością brałabym przykład.
P.S.: Za powyższą pracę dostałam bdb-