Kochana Przyjaciółko!
W pierwszych słowach mojego listu chciałabym Cię serdecznie pozdrowić i przeprosić, że tak długo nie pisałam, ale mam coś na swoje usprawiedliwienie: wyszłam za mąż. Niestety nie jestem szczęśliwa i nie masz mi czego zazdrościć. Mój mąż to gbur i drobnomieszczanin. Mieszka w takich warunkach, że nie wpuściłabym tam nawet swojego kota. Najpierw prawił mi komplementy, a teraz tylko narzeka i narzeka. Nie jest postępowy, nawet do miasta na zimę nie chce pojechać, bo się boi zostawić ojcowizny, a co on tam ma… Lichą chatkę i kilka zabudowań gospodarskich, ruina. A jak się zdenerwował, kiedy zrobiłam przyjęcie! Coś się mu tam spaliło, zamiast się bawić to jeszcze na mnie krzyczał. Zastanawiam się nad rozwodem. Co mi radzisz?
Pozdrawiam.