Przyczyny bierności człowieka zlagrowanego. Rozważ je, odwołuj się do podanych fragmentów ?Opowiadań? Tadeusza Borowskiego i znajomości problematyki utworu.

?Najpotężniejsza broń ciemiężcy to umysł ciemiężonego?, Steve Biko.

Największy dramat lagrów nie rozgrywał się wbrew pozorom tuż za ogrodzeniami obozów. Przerażający teatr masek i cieni trwał w rozumach ludzi lagrowanych. Można bowiem, przy użyciu agresji, brutalności lub siły odebrać jakiemukolwiek człowiekowi wszelkie dobra materialne, można sprawić by cały jego ?świat? runął w gruzach, można uczynić jego życie dantejskim piekłem, należy jednak pozostawić tlącą się iskrę nadziei, umiejętnie podsysać i gasić ten żar, by tegoż człowieka całkowicie zdominować i obezwładnić. Najbardziej pierwotny instynkt przetrwania kazał mu będzie zachować bierność, zabroni podejmować jakiejkolwiek działalności, która sprzeczna byłaby niezgodna z wolą osoby, która z łatwością mogłaby zgładzić Nadzieję. Sztukę tę hitlerowcy opanowali do perfekcji, co uwidacznia nam Tadeusz Borowski, który w swoich ?Opowiadaniach? obnażył zarówno umysły lagrowanych ludzi, jak również sposoby ich udręczania w Konzentrationslageren. Obozy były kwintesencja niemieckiej filozofii ówczesnego okresu. Zatwardziały nacjonalizm, nieogarniona duma i pycha niemieckiego narodu nakazywały okazywanie bezlitosnego poniżenia wobec podludzi – przedstawicieli ras innych niż aryjska. Na szczególne okrucieństwo narażeni byli Żydzi, Polacy i Romowie, którzy w oczach niemieckiego nadczłowieka zasługiwali jedynie na eksterminację.
Tadeusz Borowski spędził w niemieckich lagrach około półtorej roku, przez które zmuszony był obserwować okrucieństwo niemieckiego systemu zbrodni. Należy nadmienić, iż czytając ?Opowiadania? nie wolno utożsamiać osoby autora z głównym bohaterem tekstów. Postać literacka otrzymała imię i nazwisko swego twórcy, a także podobny obozowy numer identyfikacyjny wytatuowany na ręku, co było świadomą prowokacją autora. Sam Borowski był po wojnie oskarżany przez ówczesną ?opinię publiczną? o popełnienie czynów opisanych w opowiadaniach, co było oczywistym błedem, ponieważ podczas pobytu w obozie koncentracyjnym pracował jako sanitariusz, był więc być może jednym z nielicznych Ludzi w sforze wilków otaczających więźniów.
Głód, choroby, wszy, mordercza praca i odrobina snu, tak właśnie wyglądało lagrowe życie. Znamy je ze zdjęć, filmów i dokumentów, na których nie dostrzeżemy jednak tego, co przekazuje nam literatura tego okresu. Tadeusz Borowski, człowiek, który przeżył ?tamte dni? zagłębiając się w psychikę uwięzionych ukazuje nam tę drugą, niewidoczną część obozowej egzystencji. Lagier w Oświęcimiu jawił się mieszkańcom oddalonego zaledwie o kilka kilometrów Birkenau niczym oaza. Więźniowie oświęcimscy mawiali z duma ?u nas w Auschwitzu? co dobitnie świadczyło o ?praniu mózgów? jakiemu zostali poddani. ?Arbeit macht frei?, te słowa niczym zdjęte z obozowej bramy zna każdy Polak i Żyd. Slogan ten, zapalał w sercach milionów iskierkę nadziei, choć tak naprawdę wierzyli w niego nieliczni. ?Betrugslager, obóz oszustw? rozpoczynał się właśnie w tej bramie. By zachować pozory normalności zapewniano więźniom możliwośćzaspokajania podstawowych potrzeb biologicznych, choć nawet ?oszukańcza jest porcja chleba, do której trzeba dokładać, żeby żyć?. Wewnątrz lagru działał dom publiczny, przez więźniów zwany ?puffem?, który był jednocześnie jednym z elementów przemyślnie skonstruowanej przez Niemców machiny eksterminacji. Kolejnym były koncerty symfoniczne organizowane co jakiś czas z udziałem muzyków, którzy w godzinach pracy obierali kartofle i popychali wozy. Stanowiły one część strawy duchowej, zapewniały chwilę kontemplacji, wyciszenia, wytchnienia, zapomnienia i odpoczynku od niewolniczej pracy i nieludzkich warunków życia. Były one zatem niezwykle wyczekiwane przez więźniów. Stanowiły również element kurtyny zasłaniającej rzeczywisty świat lagru przed oczami świata. ?Jakiś tam boks, jakieś trawniki przy blokach, dwie marki na miesiąc dla najpilniejszych więźniów, musztarda w kantynie, cotygodniowa kontrola wszy i uwertura do Tancreda wystarczy aby oszukać świat i ? nas [więźniów obozu]?.
Sam obóz przypominał wielką fabrykę ? odmienną jednak, od tych, które znamy. W tej fabryce nie budowało się ? w niej się niszczyło. Niszczyło ludzkie życie. Zbudowaną po to, by ?ostatecznie rozwiązać kwestię żydowską?. Człowiek nie był tam człowiekiem, upodlony został do pozycji w statystyce. Próby tworzenia naturalnych więzów międzyludzkich i uczuć były skutecznie przez Niemców udaremniane. Wywołało to u uwięzionych zamierzoną przez esesmanów nieczułość na cierpienie innych, coś co dzisiaj nazywamy ?znieczulicą?, zostało rozwinięte w obozach do ekstremalnych rozmiarów. Dowodem tego faktu jest scena, w której ciężarówka pełna nagich kobiet krzyczących, błagających o ratunek przed niechybną śmiercią przejeżdża na oczach dziesięciu tysięcy milczących mężczyzn, z których ani jeden się nie poruszył. Borowski kwituje to zdaniem: ?żywi zawsze mają rację przeciw umarłym?. Skazany na śmierć w świecie lagrów umierał już w czasie drogi do komory.
W największej tajemnicy skrywany był prawdziwy powód powstania obozów, więźniowie nie mogli wiedzieć, że przybyli tutaj niczym bydło na rzeź, musieli myśleć, że któregoś dnia dane im będzie opuścić ten koszmar i tego właśnie dnia mieli wyczekiwać. To wyczekiwanie dawało im możliwość przetrwania, ponieważ gdy umiera nadzieja, umiera człowiek. Dawało to nazistom olbrzymią władzę na uwięzionymi, której nie obawiali się wykorzystywać. Nieraz otrzymywali od więźniów wyrazy szacunku, którzy kłaniali im się zdejmując nawet czapki z głów. Kurtyna spuszczona na nazistowskie metody eksterminacji być może nigdy nie odsłoniłaby nam prawdziwej jej istoty, gdyby nie przekazywane nam przez literatów informacje.