Andrzeja Frycza Modrzewskiego propozycje „poprawy Rzeczypospolitej”.

Żywy ruch religijny ogarnął Polskę w XVI wieku. Zaowocował nie tylko rozwojem umysłowym wielu ludzi, ale też przyczynił się do uszlachetnienia ich uczuć i do przejęcia się zasadami moralności chrześcijańskiej. Jednym z takich ludzi był Andrzej Frycz Modrzewski. Stał się on najbardziej gorliwym rzecznikiem sprawiedliwości chrześcijańskiej w naszym kraju – a nawet w Europie. Zdobył gruntowne wykształcenie w Akademii Krakowskiej oraz na uniwersytecie w Wittenberdze, podróżował po Europie na dłużej zatrzymując się w Norymberdze, Paryżu, Bazylei. Uzyskał niższe święcenia kapłańskie, był sekretarzem króla Zygmunta Augusta, gdyż władca wysoko cenił jego niepośledni umysł i kryształowy charakter. Najbardziej bolała Modrzewskiego niesprawiedliwość społeczna, więc od poruszenia tego problemu rozpoczął swą działalność społeczną i publicystyczną. Pierwszym głosem jego rozumu i serca była łacińska broszura „…Łaski, czyli o karze za meżobójstwo”. Posłużył się tu autorytetem powszechnie szanowanego i zmarłego rok wcześniej Hieronima Jarosława Łaskiego. Była to jakby mowa zza grobu męża wielkiego rozumu, który domagał się przestrzegania sprawiedliwości chrześcijańskiej. Jakaż to kara obowiązywała więc za mężobójstwo (czyli zabicie człowieka – męża, mężczyzny)? Otóż – jeżeli zabitym był szlachcic, zaś zabójcą nieszlachcic (chłop, mieszczanin) – wówczas zabójca karany był rocznym więzieniem i karą pieniężną w wysokości 120 grzywien (ogromna suma!). Jeżeli natomiast zabójcą był szlachcic, a ofiarą nieszlachcic, zabójca płacił tylko 10 grzywien i od więzienia był wolny. Ile więc warte było życie chłopa lub mieszczanina dla szlachcica? 10 grzywien! Praktycznie chłop za zabójstwo szlachcica płacił życiem lub dożywotnim więzieniem, bo sumy 120 grzywien nie był w stanie zapłacić. Przeciwko tej rażącej niesprawiedliwości prawa wystąpił Modrzewski domagając się, by kara za zabójstwo była jednakowa dla wszystkich zabójców – bez względu na pochodzenie zabójcy i zabitego. To okrutne prawo poddał Modrzewski krytyce jeszcze raz w następnej broszurze, w której wypowiadał się już we własnym imieniu. Były to jednak „głosy na puszczy”, gdyż ogół szlachty nie mógł mu darować, iż śmiał uczyć, że mieszczanin i chłop jest ulepiony z tej samej gliny, co szlachcic.
Szeroki i wszechstronny program reform zawarł Modrzewski w obszernym dziele pisanym po łacinie (aby i cudzoziemcy mogli je czytać) pod tytułem „O naprawie Rzeczypospolitej”. Składa się ono z 5 ksiąg noszących kolejno tytuły: „O obyczajach”, „O prawach”, „O wojnie”, „O Kościele”, „O szkołach?. Trzy główne uczucia ożywiają to dzieło: gorąca miłość Jezusa Chrystusa, ojczyzny i człowieka. Autor dowodzi, że nauka Chrystusanakazująca kochać Boga oraz bliźniego swego jak siebie samego, odnosi się nie tylko do jednostek, ale też do całych społeczeństw, narodów. Gdyby ludzie przestrzegali tej nauki i obyczajów, zbędne byłyby prawa. Jako, że podstawą moralności jest dobre wychowanie młodzieży, Modrzewski zalecał kształcenie charakteru dziecka w duchu chrześcijańskim. Wychowanie moralne winno być uzupełniane kształceniem umysłu dziecka i młodego człowieka. Nauka i przestrzeganie zasad moralności mają uczynić z pacholęcia człowieka wartościowego, rozumnego, szlachetnego, dobrego obywatela swego kraju. W księdze „O prawach” powraca autor jeszcze raz do kwestii nierówności ludzi wobec praw. Nie jest aż tak radykalny, aby domagać się całkowitego równouprawnienia. Rozumie, że chłop lub mieszczanin nie może być na przykład posłem czy senatorem (chyba, że został nobilitowany w uznaniu osobistych zasług i dobrych obyczajów). Jednak surowsze kary dla nieszlachciców za różne przestępstwa (w tym – zabójstwo) są jawną niesprawiedliwością. Jakże wymagać od chłopa czy mieszczanina, który nie był kształcony i starannie wychowywany, aby brzydził się zbrodnią bardziej niż szlachcic, któremu zasady moralności i wiedzę przekazuje się przez wiele lat? Jeżeli zabójca ma być bardziej świadomy całej ohydy zbrodni, to bardziej należy oczekiwać tej świadomości od szlachcica. Dlaczegóż więc właśnie on ma ponosić lżejszą karę? Tak więc Modrzewski nadal atakował to niesprawiedliwe prawo. Księga trzecia odnosi się do wojen. Modrzewski jest pacyfistą (przeciwnikiem wojen). Dzieli wojny na sprawiedliwe (obronne) i niesprawiedliwe (zaborcze). Dopuszcza prowadzenie tylko wojen obronnych, choć i one niosą zniszczenie i nieszczęście. Gotowość obronną kraju powinna gwarantować stała armia wojskowa utrzymywana ze skarbu państwa. Do tej pory sejm musiał zatwierdzić podatki na wojnę, co niekiedy trwało długo, a nieprzyjaciel wykorzystywał brak gotowości do obrony. Modrzewski wypowiadał się też za rozdzieleniem władzy świeckiej i duchownej. Król nie powinien być skrępowany polityką władzy duchownej i na odwrót – nie powinien ingerować w sprawy Kościoła. Nie mogło się to podobać instytucji Kościoła, toteż dzieło Modrzewskiego znalazło się na indeksie, papież Paweł IV zaliczył autora do pisarzy zakazanych pierwszej klasy. Dwie ostatnie księgi w ogóle nie ukazały się w I wydaniu polskim dzięki zabiegom i protestom duchowieństwa. W księdze „O Kościele” domagał się autor reformy tej instytucji, zniesienia celibatu księży oraz tolerancji religijnej. W księdze „O szkołach” domagał się opieki państwa nad szkolnictwem, a zawód nauczycielski uważał za zaszczytny i pełen odpowiedzialności. Kosztami nauczania i utrzymania szkół proponował obciążyć dochody duchownych oraz bogatsze klasztory.
Pełne wydanie dzieła ukazało się trzy lata po pierwszym wydaniu w kraju i wyszło ze słynnej oficyny wydawniczej w Bazylei. Czytalito dzieło uczeni europejscy i podziwiali mądrość i szlachetność Polaka. W Polsce wszczęto na autora nagonkę, szczególnie ostrą po soborze w Trydencie, kiedy to zaczęła szerzyć się w kraju kontrreformacja. Odebrano mu probostwo, a później wójtostwo, więc tułał się wraz z rodziną (ożenił się i miał 2 dzieci) i dopiero kilka miesięcy przed śmiercią nabył za uciułane pieniądze wioskę, która zapewniła mu skromny byt.