Góry się ozłociły — szafiry mórz ciemnieją…

CHÓR
Góry się ozłociły — szafiry mórz ciemnieją.

GŁOS
Elijasz! Elijasz!

CHÓR
Fale wstały. Od ziemi wiatr i koguty pieją.

GŁOS
Izrael! Izrael!

CHÓR
Miesiąc jak ogień stoi na czarnym oceanie.

GŁOS
Izak! Izak!

CHÓR
Korab na dalekościach wre na rozognionej pijanie.

GŁOS
Samuelu!

CHÓR
Korab, wieloryb świata, z ogniami w okienicach.

GŁOS
Święty Janie!

CHÓR
Ku niemu idą Boże obłoki całe w świécach.

GŁOS
Święty Piotrze!

CHÓR
Uciszyło się morze i powietrze.

GŁOS
Chwała Trójcy!

CHÓR
Złamana jest moc węża — dusz niewiernych zabójcy!

GŁOS
Złamana! złamana!

CHÓR
W imie przedwieczne Ojca! w imie Chrystusa Pana!

GŁOS
W imie Ducha!

CHÓR
Pokój na ziemi — wodach i na powietrzu!

GŁOS
Chwała Duchom na ziemi!

ANIOŁ
Głosy są nad morzami — wstawiajcie pastuszkowie —
Dzieciątko się wam narodziło…

PASTUSZKI
Chwała Ojcu i Synowi i Duchowi Świętemu.

ANIELI
Amen!

PASTUSZKI
Wstawaj! z pieśniami idźmy pasterskimi
Pozdrowić dzieciątko… świat cały w rozruchu,
Zagroda w ogniu — trzody nasze w duchu,
Psy drzą… i siedzą z oczyma złotymi,
Podnosząc w górę… nastrzyżone słuchy.
Pan przyszedł: wdziejmy baranie kożuchy
I chodźmy — ranni ludzie z pozdrowieniem.

PASTUCH I
Pan Światłość?

PASTUCH II
Pokój nad całym stworzeniem…

PASTUCH I
Kędyż do niego?

PASTUCH II
Duch drogę rozpowie.

PASTUCH I
Śrzod trzody anioł…

PASTUCH II
Trzech!…

PASTUCHY
Nasi królowie!

CHÓR ANIOŁÓW
Wstańcie pasterze,
Ojcowie trzód!
Słoneczny cud
Dla was zaświta…
W ducha ofierze
Wina obmyta…

PASTUSZKI
Kwapmy się, biedni leśni pastuszkowie,
Zbawiciel świata znowu się narodził.

Takie słyszano głosy nad morzami,
Gdy anioł z trzema na czole gwiazdami
Leciał nad złote ogniska pastusze
I budził w ludziach barankowe dusze.
Na trzech pasterzy upadły promienie,
Obmyły ducha duszę. — Pod imieniem
Jeden… był, który ugaszczał natchnienie;
Drugi, który był kwiateczków siemieniem,
Trzeci zaleśne echa wywoływał:
Te zbudził anioł duchy — ponazywał,
Pomiędzy ludźmi pastuszymi wsławił,
Dał ducha — wieńce — i w drogę wyprawił:
Idźcie — rzekł — pierwsi, wy trzej pastuszkowie,
Aż wam przejasna zastąpi dziewica,
Ta złote słońce Pańskie ma na głowie,
A pod nogami obrączkę księżyca.
Raz na obłokach promiennych widziana
Przez sługę Chrysta — przez świętego Jana,
Przyszłego świata Święta Monarchini,
Teraz ukryta z dzieckiem na pustyni
Piękna jak zorza… długie jej warkocze
Ciemne — ku światłu w złoto się mieniły,
W oczach — szafiru światła i przezrocze,
W głosie… anielskie — nieskończone siły,
Porywać serca ludzkie — umiejące,
A moc miłośnych dreszczowców — miała w dłoni,
Gdyś od niej odszedł, a pomyślał o niéj.
Prożno smok który ogromne [?] narody
Wypuści na nią, rzekę krwawej wody!
Prożno ostatni ślad jej ziemski zetrze!
Ona ucieknie z dzieckiem na powietrze
I tam karmiona… aż mróz minie ostry,
W błękitnych światach — przez jaskółki siostry,
Dziecinę swoję pośrzód słońc wychowa,
Przedświęta ludom Matka — Pani Słowa!