Balladyna – Akt II

Scena I

Las przy jeziorze Gople. – Wschód słońca. – Chochlik i Grabiec w czerwone błoto trzęsawic uwalany – i dobrze podpity.

GRABIEC
Nie pójdę krokiem dalej.

CHOCHLIK
Ale tu już blisko
Do twojego domostwa.

GRABIEC
Moje czarne psisko,
Nie wierzę tobie… bo mię błąkasz – sadzasz w błocie
I wykręcasz ogonem… Nie… mój czarny kocie,
Chciałem ciebie pogłaskać, a ogień wytrysnął…
Spać chcę.

CHOCHLIK
Zażyj tabaki…

GRABIEC
trzymając się dębu
Patrz, dąb mię uścisnął,
I nie dziw, dąb przyjaciel grabiny… Mój dębie,
Wierz mi, że cię szacuję; co w sercu to w gębie.

CHOCHLIK
Chodźmy dalej…

GRABIEC
Znalazłem dęba przyjaciela;
Choćbyś mi raj pokazał, gdzie Bóg wróble strzela,
To nie porzucę dębu, co się cały chwieje
I potrzebuje wsparcia. – Patrz, biedaczek mdleje.
Tu, psie! tutaj z latarnią! zgubiłem dębinę!
Ha! dąb uciekł.. nie poznał mnie… obrosłem w trzcinę
Siedząc w błotach noc całą…

CHOCHLIK
Chodź do karczmy.

GRABIEC
Na to
Masz ze mnie przyjaciela – na to jak na lato..
Nie… to nie przystoi… jeśli karczma dama
Kocha mię, jak ja kocham… to nadejdzie sama…
Głupstwo chodzić do dziewcząt… Skąd ty masz tabakę?

CHOCHLIK
Od pana Lucyfera.

GRABIEC
Ty mi świecisz bakę.
Psie mój miły, poszukaj zająca – a strzelę.

CHOCHLIK
Czym?…

GRABIEC
Gromem… Cośmy z tobą dobrzy przyjaciele,
Przepraszam ciebie bardzo, żem cię zawiódł w błota,
Siedzieliśmy w kałuży po uszy jak cnota,
I kichali – kichali… mój nos w nos waćpana.

CHOCHLIK
Pamiętasz, co nam trzcina mówiła?

GRABIEC
Kochana!
Przyszła na pomoc…

CHOCHLIK
Trzcina ratowała dudę…

GRABIEC
Ja zawsze obwiniałem trzciny o obłudę…
Kładzie się.

CHOCHLIK
Chodź dalej…

GRABIEC
Spać chcę…

CHOCHLIK
Lepiej wleź na dąb…

GRABIEC
śpiewa
Na dębie
Siedzą gołębie.
Na stawku pływają kaczki…
Jeśliś przyjacielem, to zanieś do praczki
Moje spodnie…

CHOCHLIK
Co? jak to? chcesz spać bez szlafmycy?

GRABIEC
Nie chcesz?… to idź do diabła, kocie czarownicy.

CHOCHLIK
Dobrej nocy…

GRABIEC
Dobranoc… dobranoc, psie miły.
Szedłbym jeszcze do karczmy, ale nie mam siły
Dobranoc…
Zasypia.

CHOCHLIK
Co za głupie stworzenia ci ludzie!
Spił się, cały w czerwonej umazgał się rudzie
I śpi; niech sobie teraz nadchodzi Goplana.
Goplana wchodzi ze Skierką.

GOPLANA
Gdzie on? ach, zasnął… Niech zorza różana
Pierwsze mu blaski na oblicze rzuci;
Lecz niech się zorza na poły zasmuci
I płaczem rosy słońce tak przesłoni,
Aby łagodne powiek nie raziło…
A ty, chochliku, weźmij z hojnej dłoni
Twoją nagrodę…

CHOCHLIK
biorąc dar
Orzech świstun, zgniłą
Pełny tabaką… dzięki ci, królowo,
Przez dwa dni będę częstował hiszpanką
Chłopstwo pijane…

GOPLANA
do Skierki
Któraż jest kochanką
Kirkora?…

SKIERKA
Obie…

GOPLANA
O! szalona głowo!

SKIERKA
Przyjdą do lasu szukać malin obie,
Jak ci mówiłem…

GOPLANA
Poradź mi, co zrobię?

SKIERKA
Spuść się na czarne Balladyny serce;
Zazdrość widziałem w maleńkiej iskierce,
Więcej niż zazdrość…

GOPLANA
Cóż robiły w nocy?

SKIERKA
Alina boskiej wzywając pomocy
Usnęła cicho, marząc o malinach;
A Balladyna zapaliła świecę
I wyszła, bo ktoś zaklaskał w osinach.
Leciałem za nią śledzić tajemnicę
Nocnej przechadzki… Jako mgliste mary
Szła po murawach i drżąca, i cicha:
A płomyk świecy przez różowe szpary
Białych paluszków, jak z róży kielicha,
Błyskał i gasnął, to błyskał, to gasnął.
Zbudził się ptaszek w osinach i zasnął,
Tak cicho przeszła wietrznymi poloty,
Tak cicho przeszła… Ćmy wianeczek złoty
Zwinął się, leciał nad dziewicy głową.
Stanęła… słucham… ona ciche słowo
Wmięszała w szmery listeczków osiny…
Ktoś odpowiedział…

GOPLANA
Może Balladyny
Drużka?…

SKIERKA
Nie, pani.

GOPLANA
Kto?

SKIERKA
Mamże powiedzieć?

GOPLANA
pokazując na śpiącego Grabka
On?

SKIERKA
Tak…

GOPLANA
do Chochlika
Chochliku!…kazałam ci śledzić,
Przeszkodzić.

CHOCHLIK
Diabeł kochankom przeszkodzi.

GOPLANA
Zamknij Chochlika, Skierko, w muszli żabiej
I na jezioro puść, by kota w łodzi.

CHOCHLIK
O pani! pani! lepiej ty mię zabij…

GOPLANA
Zabić nie mogę, lecz mogę ukarać…

SKIERKA
Pójdź, panie Chochło, o łódkę się starać.
Chochlik, przekrzywiając się jak krnąbrne dziecko, odchodzi ze Skierką.

GOPLANA
sama
Więc on ją widział… on ją widział nocą;
Przekleństwo! wczoraj widział ją w osinie.
Niechaj te gwiazdy nigdy się nie złocą,
Co im świeciły! Niech ten miesiąc ginie!
Niechaj anielskiej drogi mleczne stopnie
W proch się rozsypią!… On był tam? – okropnie.
Żeby ta dziewa jedno mi spojrzenie
Przedała dzisiaj za brylanty światów…
Jak go ukarać?… ach, ja się zamienię
W błękitny powój i węzłami kwiatów
Na śmierć uścisnę… O nie… z tego wianka
Kochanek żywy wyjdzie, a kochanka
Rozpłomieniona miłością omdleje.
Jak go ukarać?… Niechaj wrośnie wszystek
W płaczącą wierzbę, korą się odzieje,
Niech się na drzewie skłoni każdy listek,
Jakoby smutny przewinieniem spadał
I płakał… Luby, gdy cię tak zobaczę,
Że będziesz płaczem na płacz odpowiadał,
To będę płakać ach! że wierzba płacze.
Skierka wraca.

SKIERKA
Zamknięty w muszli po strumykach skacze
I na jezioro wyjeżdża w powozie
Nieboszczki żaby.

GOPLANA
Wytnij rózgę w łozie.
Skierka podaje Goplanie pręcik.
Obudź się teraz! obudź się, kochany!
Powiedz, dlaczego?…

GRABIEC
senny
Śpię… bo jestem pijany.

GOPLANA
Powiedz, dlaczego? jak miłośny słowik
Piosnką wieczora?…

GRABIEC
śniąc na pół
Podaj mi borowik
I włóż pod głowę za poduszkę… a nie?
To idź do stawu, rybo, koczkodanie.

GOPLANA
Więc poznaj władzę Goplany!
Wrośnij w ziemię i z tej ziemi
Wyrośnij korą odziany
I liściami płaczącemi.
Grabiec tonie w ziemię, wierzba na tym miejscu wyrasta.
Rośnij, wierzbo płacząca;
Skarż się, gdy ptaszek trąca,
Gdy cię strumyk podrywa,
Kiedy wietrzyk rozniesie
Twoje listki po lesie.
Skierko! przyszlij słowika, niech tej wierzbie śpiewa
Słowa miłośne i niech ją nauczy
Kochać i płakać;
Ale niech żaden dziób kruczy
Nie śmie nad nią smutnie krakać
Pieśni pogrzebu,
Bo ta wierzba nie umarła.

SKIERKA
O! jakże pięknie listki rozpostarła!
Jak się kłania kwiatom, niebu
Wierzba wyrosła z człowieka
I piękniejsza, niż był człowiek.

GOPLANA
Niechaj teraz kochanek Balladyny czeka,
Niechaj sękowym okiem spod korzanych powiek
Upatruje dziewicy…

SKIERKA
Widzę dwie dziewczyny.
Niosą na głowach czarne dzbanki z gliny,
Szukają malin.

GOPLANA
Skryjmy się w gęstwiny.
Goplana i Skierka kryją się. – Alina wchodzi z dzbankiem na głowie.

ALINA
Ach, pełno malin – a jakie różowe!
A na nich perły rosy kryształowe.
Usta Kirkora takie koralowe
Jak te maliny… Fijołeczki świeże,
Wzdychajcie próżno, bo ja nie mam czasu
Zrywać fijołków – bo siostrzyczka zbierze
Dzban pełny malin i powróci z lasu,
I weźmie męża; a ja z fijołkami
Zostanę panną… Choćbyście wy były,
Fijołki moje, złotymi różami,
Wolę maliny.
Śpiewa szukając malin.
Mój miły! mój miły!
Złoty wielki pan.
Mojemu miłemu
Niosę malin dzban,
Bo on woli, mój kochanek,
Taki pełny malin dzbanek,
Niż zbożowy łan. Oh!
Niż zbożowy łan.
Odchodzi w prawo.
Wchodzi Balladyna z dzbankiem na głowie.

BALLADYNA
Jak mało malin! a jakie czerwone
By krew. – Jak mało – w którą pójdę stronę?
Nie wiem… A niebo jakie zapalone
Jak krew… Czemu ty, słońce, wschodzisz krwawo?
Noc wolę ciemną, niż taki poranek…
Gdzie moja siostra? musiała na prawo
Pójść i napełnić malinami dzbanek;
A ja śród jagód chodzę obłąkana
Jakąś rozpaczą i łzy gubię w rosie.

ALINA
z głębi lasu
Siostrzyczko moja! siostrzyczko kochana!
A gdzie ty?…

BALLADYNA
Jaki śmiech w Aliny głosie!
Musi mieć pełny dzbanek…
Alina wchodzi.

ALINA
Cóż siostrzyczko?

BALLADYNA
Co?…

ALINA
Czy masz pełny dzbanek?

BALLADYNA
Nie…

ALINA
Balladyno,
Cóż ty robiłaś?

BALLADYNA
Nic…

ALINA
To źle, różyczko…
Ja mam dzban pełny, mniej jedną maliną.

BALLADYNA
Weź tę malinę z mego dzbanka.

ALINA
Miła!…
Siostrzyczko moja, powiedz, gdzieżeś była?
Wyszłyśmy razem, miałaś dosyć czasu;
Wszak ja ci, siostro, nie ukradłam lasu.
Dlaczegóż teraz z taką białą twarzą
I z przyciętymi ustami?…

BALLADYNA
Wyłażą
Z twojego dzbanka maliny jak węże,
Aby mię kąsać żądłami wymówek.
Idź i bądź panią! siostra się zaprzęże
Jak wół do pługa, będzie tłoczyć olej
Z kolących siemion i z brzydkich makówek.

ALINA
A wstydź się, siostro… proszę cię, nie bolej
Nad moim szczęściem.

BALLADYNA
Cha! cha! cha!

ALINA
Co znaczy
Ten śmiech okropny? siostro! czy ty chora?
Jeżeli wielkiej doznajesz rozpaczy,
To powiedz… Ale ty kochasz Kirkora?
Ty bardzo kochasz? Siostro! powiedz szczerze!
Bo widzisz, rybko, są inni rycerze,
Jak będę panią, to ci znajdę męża…

BALLADYNA
Ty będziesz panią? ty! ty!
Dobywa noża.

ALINA
Balladyna!…
Cóż ten nóż znaczy?…

BALLADYNA
Ten nóż?… to na węża
W malinach…

ALINA
Siostro, jesteś blada, sina.
Kalinko moja! co tobie? co tobie?
Czemu ty blada? ach! jak to okropnie!
Przemów choć słówko! Usiądźmy tu obie
I mówmy ze sobą otwarcie, roztropnie,
Jak dwie siostrzyczki.
Siadają na murawie.
Ja kocham Kirkora.
Ach, nie dlatego, że Kirkor bogaty,
Że wielki rycerz, pan możnego dwora,
Że ma karetę złotą, złote szaty;
A jednak miło mi, że chodzi w złocie,
Że miecz ma jasny, służebników krocie:
Bo to jak rycerz w bajce, co się rodzi
Z wielkiego króla i w lesie znachodzi
Jakąś zaklętą królewnę.

BALLADYNA
wstaje z pomięszaniem
Och!…

ALINA
wstając
Miła!…
Co tobie?

BALLADYNA
ze wzrastającym pomięszaniem
Gdybym cię, siostro, zabiła?…

ALINA
Co też ty mówisz?…

BALLADYNA
Daj mi te maliny!…

ALINA
A kto wie, siostro? gdybyś poprosiła,
Pocałowała usteczka Aliny,
Może bym dała?… spróbuj, Balladynko…

BALLADYNA
Prosić?…

ALINA
Inaczej żegnaj się z malinką.

BALLADYNA
przystępując
Co?…

ALINA
Bo też widzisz, siostro, że ten dzbanek
To moje szczęście, mój mąż, mój kochanek,
Moje sny złote i mój ślubny wianek,
I wszystko moje…

BALLADYNA
z wściekłością natrętną
Oddaj mi ten dzbanek.

ALINA
Siostro?…

BALLADYNA
Oddaj mi… bo!…

ALINA
z dziecinnym naigrywaniem się
Bo!… i cóż będzie?…
Bo?… Nie masz malin, więc suche żołędzie
Uzbierasz w dzbanek – czy wierzbowe liście?…
I tak… ja prędzej biegam i przez miedzę
Ubiegnę ciebie…

BALLADYNA
Ty?…

ALINA
A oczywiście,
Że ciebie w locie, siostrzyczko, wyprzedzę…

BALLADYNA
Ty!

ALINA
O! nie zbliżaj się do mnie z takiemi
Oczyma… Nie wiem… ja się ciebie boję.

BALLADYNA
zbliża się i bierze ją za rękę
I ja się boję…połóż się na ziemi…
Połóż! ha!
Zabija.

ALINA
Puszczaj!… oh!… konam…
Pada.

BALLADYNA
Co moje
Ręce zrobiły?… O!…

GŁOS Z WIERZBY
Jezus Maryja…

BALLADYNA
przerażona
Kto to?… zawołał ktoś?… czy to ja sama
Za siebie samą modliłam się?… Żmija,
Kobieta, siostra – nie siostra. Krwi plama
Tu – i tu – i tu –
Pokazując na czoło plami je palcem.
I tu. – Ktoż zabija
Za malin dzbanek siostrę?… Jeśli z bora
Kto tak zapyta? Powiem – ja. – Nie mogę
Skłamać i powiem: ja! – Jak to ja?… Wczora
Mogłabym przysiąc, że nie… W las!… w las!… w drogę,
Wczorajsze serce niechaj się za ciebie
Modli. – Ach, jam się wczoraj nie modliła.
To źle! źle! – dzisiaj już nie czas… Na niebie
Jest Bóg… zapomnę, że jest, będę żyła,
Jakby nie było Boga.
Odbiega w las.
Goplana i Skierka wchodzą. – Alina leży zabita.

GOPLANA
Ach, okropność,
Ludzie tak siebie zarzynają nożem.
Nie wiem, jak ludzka poczyna roztropność
W takim zdarzeniu?… My duchy nie możem
Znać owych ziółek, które rany leczą;
A ona ciepła, może jeszcze żywa?
Pustelnik nieraz ziółka w lesie zrywa,
Więc może, gdyby miał koło niej pieczą,
Dożycia wróci… Ach, Skierko mój drogi,
Sprowadź tu pustelnika.
Skierka odbiega.
Wy ciernie i głogi,
Jeżeli zabójczyni padnie na kolana
Bądźcie pod jej kolanami.
Niech leci wiatrem ścigana,
Przerażona strumyka mruczącego łzami
Jak siostry płaczem…
patrząc w las
Widzę tego pasterza, co się zwie tułaczem,
Wygnanym z kraju szczęścia, i po całym świecie
Szukał próżno kochanki… dziś kocha się w kwiecie,
W słońcu, w gwiazdach… w jutrzeńce… niech ujrzy to ciało.
Odchodzi w las. – Wchodzi Filon patrząc w niebo.

FILON
z emfazą
Po co mi świecisz, małżonko Tytana,
Twarzą, co przeszła z różowej na białą?…
Po co mi świecisz, Febie? Tyś do rana
Miłością konał na Tetydy łonie;
A teraz puszczasz rozhukane konie,
I z szat wilgotnych srebrną trzęsiesz rosę,
Szczęśliwy Febie!… Tam blada Dyjanna,
Patrząc na twoje czoło złotowłose,
Przed Endymionem kryje się w błękicie,
Do głębi serca promieniami ranna…
Miłość – to światło, to niebo, to życie!
A jam nie kochał! o biada mi! biada!
Spostrzega ciało Aliny.
Cóż to za bóstwo?… Jak marmury blada!
Nieżywa?… Boże! a taka podobna
Do nieśmiertelnych bogiń – i nieżywa –
Jak nad nią płacze ta wierzba żałobna!
A moja dusza na marzenia tkliwa
Łez dla niej nie ma?… Samotność popsuła
Źródło łez moich!… Jaka postać cudna!…
Jak ona wczoraj musiała być czuła!
Jak do niej wianek przypadał weselny!
Jak mogła kochać!… A dziś!.. śmierć obłudna
Życie wydarła, a wdzięk pośmiertelny
Na moją zgubę nieżywej nadała…
O! mój aniele! ty śmierci kochanka!
O! jak miłośnie twoja ręka biała
Ujęła czarny dzbanek… z tego dzbanka
Płyną maliny, a z alabastrowej
Piersi wytryska drugi taki strumień,
Piękniejszy barwą od krwi malinowej.
Ach! twój zabójca od dwu będzie sumień
Ścigany za te dwa strumienie krwawe…
Nie… to zwierz leśny musiał zabić ciebie,
Człowiek by nie mógł! – Boże!… oto rdzawe
Leży żelazo – to człowiek!… Ach, w niebie
Szukać schronienia przed tłumem tych ludzi!
Śpij, moja luba! ciebie nie obudzi
Ten pocałunek… a mnie niech zabije…
Całuje usta umarłej i podnosi nóż. Pustelnik nadbiega.

PUSTELNIK
Stój, stój, zabójco. – On żelazo kryje
Do swoich piersi…

FILON
Ojcze, patrzaj na nią!
Znalazłem przecie kochankę… nieżywą.

PUSTELNIK
Czyjeż to miecze takie kwiaty ranią?
Któż te pustynie krwią czerwieni żywą?
Czy tu król Popiel zawitał i plami
Białe lilije naszych lasów?…

FILON
Łzami
Krew tę obmyję…

PUSTELNIK
Wstydź się łez…

FILON
Ach, ona
Umarła… patrzaj… tu! tu! tu… niebieski
Kwiatek – znak śmierci śród białego łona…
Gwiazdeczka śmierci…

PUSTELNIK
Ty młody i rześki,
Podnieś umarłą i weź na ramiona;
Ja ci pomogę dźwigać lekkie ciało.
W celi mam ziółka…

FILON
Ty duszę omdlałą
Krzepisz nadzieją; ty podajesz ramię
Duszy nieszczęsnej, która się już kładła
W mogiłę żalu… pozwól, że ułamię
Gałązkę z wierzby, pod którą upadła
Kochanka moja, okropnie zabita…
Tum ją zobaczył – tu pokochał – stracił
Wprzód, nim pokochał… Ach, w przeszłości świta
Szczęście stracone; jam się nie zbogacił,
A skarb znalazłem…
Urywa gałązkę z wierzby.

GŁOS Z WIERZBY
Nie trącaj, bom pijany…

FILON
Ta wierzba bada…

PUSTELNIK
W lesie są szatany.
Ja znam się z nimi; nieraz mi do celi
W okna stukają…

FILON
W lesie są anieli,
Ale umarli…

PUSTELNIK
Chodź z twoim aniołem…
Filon bierze na ramiona ciało Aliny i odchodzi z Pustelnikem.
Goplana i Skierka wychodzą z gęstwin.

GOPLANA
wskazując na wierzbę
Przeklęci ludzie! jakim oni czołem
Śmieli ułamać gałąź z tego drzewa?
On musi cierpieć…

SKIERKA
Ach! coś się wylewa
Gorżkiego z rany… to zapewne woda
Z ziarnek pszenicy ogniem wymęczona,
Którą ci ludzie piją…

GOPLANA
Łza stracona…
Ach, każdej łezki brylantowej szkoda,
Kiedy nie dla mnie płynie ze źrenicy.
Jutro ty będziesz wolny, mój kochanku;
Jutro wymawiać będziesz okrutnicy,
Że cię dręczyła z ranka do poranku…
Ukryj się Skierko – patrzaj! Balladyna
Zbłąkana w lesie tu nadchodzi, sina,
Okropnie blada, z rozpuszczonym włosem.
Ja twarz zakryję i pod wierzbą siędę;
Będę mówiła do niej siostry głosem
I obłąkaną gryźć będę… gryźć będę…
Skierka odchodzi.

BALLADYNA
wbiega na scenę, obłąkana
Wiatr goni za mną i o siostrę pyta,
Krzyczę… zabita – zabita – zabita!
Drzewa wołają… gdzie jest siostra twoja?…
Chciałam krew obmyć… z błękitnego zdroja
Patrzała twarz jej blada i milcząca…
O… gdzie ja przyszła?… to wierzba płacząca…
Ta sama… gdzie ja… – Siostra moja!… żywa!…

GOPLANA
Siostro…

BALLADYNA
Okropnym wołasz mię imieniem!
Trup… trup… trup na mnie białą dłonią kiwa…
I ciągną nazad, wstając z głowy. – Ale
Nogi przykute…

GOPLANA
Czy ci smutne żale
Nie mówią, siostro, żeś ty źle zrobiła?
I gdyby siostra twoja żyła?…

BALLADYNA
Żyła?

GOPLANA
Mogłażbyś ty ją zabić po raz drugi?

BALLADYNA
szukając koło siebie
Zgubiłam mój nóż.

GOPLANA
Ach, nie dosyć długi
Nóż twój był, siostro…

BALLADYNA
To nie moja wina.

GOPLANA
Siostro! lecz jeśli przebaczy Alina?…
Jeśli zapomni… i powie… siostrzyczko,
Miałam sen taki – do chaty wieczorem
Nim wyszłaś w ciemne osiny ze świeczką,
Przyjechał rycerz; rycerz był upiorem,
Upiór dwie siostry pokochał szalenie
I obie wysłał na maliny;…śniłam,
Że gdyśmy zaszły w głuche lasu cienie,
Siostra mnie nożem… Wtem się obudziłam…
Chodźmy do wróżki, niech sen wytłumaczy…

BALLADYNA
zamyślona
To sen… ach, prawda… i mnie się wydaje,
Że to sen, siostro…

GOPLANA
Ten sen nic nie znaczy…

BALLADYNA
To sen…

GOPLANA
I tylko matka nas połaje,
Żeśmy się długo zabawiły w borze.

BALLADYNA
A rycerz…

GOPLANA
Zniknął… to sen…

BALLADYNA
Być nie może…
Co? ha! okropnie, rycerz jak sen zniknął?

GOPLANA
Ale ja żyję…

BALLADYNA
Bogdajbyś umarła!
To sen… to sen – ha?…rozum już przywyknął
Do twojej śmierci. Skorobym otarła
Krew z mojej ręki… byłabym szczęśliwa.

GOPLANA
odkrywa twarz
Bądź nią, szatanie! twa siostra nieżywa.

BALLADYNA
O wielki Boże! a ty co za widmo?…

GOPLANA
Bańka z kryształu, którą wichry wydmą
Z błękitu fali… i barwami kwiatu
Malują zorze. – Ale bądź spokojną,
Ja nie wyjawię tajemnicy światu,
Zostawię ciebie przeznaczeniem spojną
Z ręką rycerza i ze zbrodni ręką;
A ręka zbrodni dalej zaprowadzi.
Usychaj wiecznie tajemnicy męką!
Każda malina może ciebie zdradzi,
Ta wierzba ciebie widziała,
Korą wyśpiewa…
Lękaj się drzewa!
Lękaj się kwiatu!
Każda lilija albo róża biała
I na ślubie, i po ślubie
Będzie plamami szkarłatu
Na wszystkich liściach czerwona.
Idź… weź ten dzbanek… ja ciebie nie zgubię.
Ale natura zbrodnią pogwałcona
Mścić się będzie – idź do chaty!
Balladyna bierze z rąk Goplany dzbanek Aliny i odchodzi milcząca.
Odeszła i splamione krwią obmyje szaty.
Ale na czole plama zostanie czerwona;
Nie ostrzegłam jej, próżno byłoby ostrzegać,
Ta plama nie zejdzie z czoła. –
Ja zaś idę po fali kryształowej biegać,
Rzucę ten ciemny obraz zbrodni w jasne koła
Zwierciadlanego Gopła… O blasku miesiąca
Wrócę słuchać, jak szumi ta wierzba płacząca.
Odchodzi.
[edytuj]Scena II

Ganek przed chatą Wdowy ocieniony lipą. Wdowa i Kirkor siedzą na ławie.

KIRKOR
Nie widać córek…

WDOWA
Wrócą, panie! wrócą
Jedna za drugą jak dwie gąski białe,
Jedna za drugą. Ach, łzy mi się rzucą
Ze starych oczu, na Chrystusa chwałę,
Gdy je zobaczę…

KIRKOR
Któraż pierwszą będzie?
Czy Balladyna?

WDOWA
Pewnie Balladyna.
Wszak ona pierwsza w kościele i wszędzie
Pierwsza… z organem piosenkę zaczyna.
Alina także pierwsza.

KIRKOR
Więc Alina
Może powróci?

WDOWA
Ha! może Alina;
Bogu to wiedzieć…

KIRKOR
Czy wiesz, moja stara,
Żem niespokojny o twoje dziewczęta…

WDOWA
To i ja właśnie… jakaś niby mara
W głowę mi wlazła. Choć nikt nie pamięta,
Aby na wiosnę kiedy być nie było
Malin… a gdyby się też przytrafiło,
Że nie ma malin… tak marzyłam wczora,
Nim sen przyleciał… gdyby też śród bora
Nie było malin? – potem sama sobie
Mówiłam: głupiaś… wszakże koń przy żłobie,
Gdy nie ma owsa, to zjada siano;
Jeśli dziewczęta malin nie dostaną,
To nazbierają poziomek. – Wy, króle!
Może wam w zamkach nie znać się, co ziomka,
A co malina, co siano a słomka,
A co są dziuple, a co pszczelne ule.
Wam tylko złoto, złoto, zawsze złoto…

KIRKOR
Ach! nie wierz temu… nieraz my zgyzotą
Trapieni w zamkach dni pędzimy liche.
Po stokroć, matko, wolę twoje ciche
I wiejskie życie… Miło na tym ganku
Czekać wieśniaczej małżonki, jak lubo
Kołysze sercem ten powiew poranku;
Ty taka dobra, choć masz szatę grubą.

WDOWA
To mój świąteczny przecie ubiór – proszę!
Cycowa suknia!… tylko w święto noszę
Takie ornaty… Wraca Balladyna…

KIRKOR
Gdzie?

WDOWA
O! nie widać… lecz matce wiadomo.
Patrz, panie! oto jaskółeczka sina
Zamiast wylecić, kryje się pod słomą,
I cicho siedzi… Gdyby zaś Alina
Wracała z gaju, tobyś to, mój panie,
Usłyszał w belkach szum i świergotanie,
Jedna za drugą pyrr… pyrr… lecą z gnizdek
Do tej dziewczynki i nad nią się kręcą
Niby chmureczka małych, czarnych gwiazdek
Nad białą gwiazdką…

KIRKOR
Dlaczegóż się nęcą
Ptaszki do młodszej córki?…

WDOWA
Któż to zgadnie?…
Idzie Balladyna, widzisz?…

KIRKOR
Jak jej ładnie
Z tym czarnym dzbankiem na głowie.
Balladyna wchodzi ze spuszczoną głową.
Dziewico!
Oddaj mi dzbanek, ja ci zaś nawzajem
Daję pierścionek…
Bierze dzbanek. Balladyna odwraca głowę.
– Kirkor kładzie na jej palec pierścionek.

WDOWA
Brylanciki świecą…

KIRKOR
Oby nam życie było słodkim rajem.
Idź do komnaty, starym obyczajem
Niechaj ci warkocz zaplatają swatki,
Niechaj świeżymi przetykają kwiatki,
A za godzinę, drżącą, uwieńczoną,
Wezmę z rąk matki, i będziesz mi żoną.
Kareta czeka, po księdza pojadę.
Odchodzi Kirkor

BALLADYNA
Och!

WDOWA
Czegóż wzdychasz? I coś niby blade
Usteczka ściskasz?…

BALLADYNA
Matko moja droga,
Nie wiem, jak wyznać?

WDOWA
Cóż, córeczko miła?
Czy ty już drżąca od łożnicy proga
Chciałabyś uciec jak sarneczka?…

BALLADYNA
Siła
Złego mam donieść…

WDOWA
Co?

BALLADYNA
Ach! nie dasz wiary.
Ale Alina – Ach… ta siostra młoda
I tak kochana… Ach, jaka jej szkoda!

WDOWA
Co, córko?

BALLADYNA
Bo też psułaś ją bez miary.
Twoja to wina, że dziś…

WDOWA
Mów, bo skonam.

BALLADYNA
Lękam się mówić, może nie przekonam
Ślepej miłości, matki przywiązania.
Lecz któż by myślał, że ta młoda łania
Ucieknie…

WDOWA
Córko… Alina?

BALLADYNA
Uciekła…

WDOWA
Gdzie… jak? z kim? – Boże! Matki się wyrzekła.

BALLADYNA
Ach, przewidziałam dawno, że tak będzie,
Jakiś obdarty młokos chodził wszędzie
Za tą dziewczyną, szeptał jej do ucha.
Napomniałam. – Wiesz, jak ona słucha
Kazań od siostry? I dziś… z nim uciekła…

WDOWA
Wyrodne dziecko!… Więc idź aż do piekła!
Nie pomyślałaś na te stare oczy,
Że będą płakać… dobrze, bo nie będą
Płakać po tobie. – Bo matka ma smoczy
Płód zamiast serca, można serce krajać,
To się kawałki węża znowu sprzędą
Jak płótna kawał… Chciałabym ją łajać…
Przeklinać… dręczyć. – Ot, wiesz… że te oczy
Jak noże, ot tak… wlepiłabym w łono
Jak noże… tylko bez tej łzy, co mroczy.
Może byś ty mnie widziała szaloną,
Ale co płakać… Nie! nie! nie!
Płacze łkając.

BALLADYNA
Mój Boże!
I tak zasmucić!…

WDOWA
O! i tak zasmucić!

BALLADYNA
Zasmucić matkę starą?…

WDOWA
O! mój Boże!
Tak starą… Ale ona może wrócić.
Kto wie!…Nieprawdaż, ona wrócić może?
Jak sama kiedy siądzie przy oświatce
Nocą…pomyśli: gdzie matka? A już by
Serca nie miała, żeby też o matce
Nie pomyślała nigdy…

BALLADYNA
Idą drużby…
Słychać weselną muzykę.

WDOWA
Jak oni grają smutnie i wesoło…
Ty teraz skarbem moim… daj mi czoło,
Niech pocałuję… Cóż to! jakaś plama,
Jak krew czerwona?

BALLADYNA
z przerażeniem
Krew?…

WDOWA
To od maliny
Może… daj… zetrę…

BALLADYNA
ścierając
Matko… zetrę sama.

WDOWA
Jeszcze jest…

BALLADYNA
trąc czoło
Teraz?…

WDOWA
Jeszcze – jak rubiny
W twoim pierścionku pięknie sobie świeci.

BALLADYNA
na nowo usiłując zetrzeć
A teraz?…

WDOWA
Jeszcze jest… by na osieci
Listek czerwony…

BALLADYNA
O! o! to okropnie!

WDOWA
Daj mi tu czoło, a zetrę roztropnie.
Może to ranka…
Wspina się na palcach.

BALLADYNA
Matko, nie dotykaj
Tej plamy…

WDOWA
Czy cię boli?…

BALLADYNA
Nie – nie boli…

WDOWA
Przyniosę wody spod owej topoli,
Gdzie piją wróble…
Wdowa odchodzi.

BALLADYNA
Plamo krwawa, znikaj!…
Wchodzą Swaty i Drużki, ustrojeni, z muzyką; zbliżają się do Balladyny:
ta odwraca twarz.

SWATY
śpiew
Nie odwracaj czoła,
Wstydliwa dziewczyno;
Mąż na ciebie woła,
Młodziutka kalino.
Nie odwracaj czoła…

DZIEWICE
śpiewając
Chcą nam ciebie wydrzeć swaty;
Niech cię bronią białe kwiaty
Twego wianka…

SWATY
śpiew
Kwiaty ciebie nie obronią
Ni białością, ani wonią,
Od kochanka…
Dziewice podają Balladynie kosze z kwiatami.

BALLADYNA
Precz! precz. – Odkąd zaczęły kwitnąć białe róże
Z czerwonymi plamami?… Wynieście te kosze…
Balladyna ucieka do chaty.

JEDNA Z DZIEWIC
Pogardziła kwiatami, które ja przynoszę,
Ja, dawna przyjaciółka.

JEDEN Z MŁODZIEŃCÓW
Patrzcie, w pyłu chmurze
Błyska złota kareta, jedzie Kirkor z księdzem.

DRUGI Z MŁODZIEŃCÓW
Przy tej karecie słońce zdaje się mosiądzem.
Koniec aktu drugiego