SĘDZIA
Egzekucji przyszedł czas i rygor –
Do Salome
Dodzwonić się nie mogłem – gdzież uszy?
SALOME
Pani rozesłała ludzi wszystkich,
O pana troszcząc się – i tu idzie…
SĘDZIA
Egzekucji przyszedł czas i rygor –
Poglądając na rzeczy
Przenieść tego rychło niepodobna.
Więc złożyć tak, jak do przeniesienia,
Lub ażeby razem można było
Wyrzucić za drzwi… czy pod strych schronić.
Zatrzymując się i podsłuchując
Durejkowej słyszę chód pośpieszny.
Wiedzieć rada chce o Astronomie
I o apartamentach do wzięcia – –
– Ciekawa, jak poprowadzę sprawkę? –
Czuły mąż z dobrą czeka nowinką.
SĘDZINA
Gonię wciąż za tobą, o! Durejko,
Ty, któremu dziś się zwierzyć życzę
(Nie żebym się nie zwierzała zawsze,
Ale że okoliczność rzadka jest).
Patetycznie
Czemuż widzę Klemensa nieczułym!
SĘDZIA
surowo
Mnie – pierw – spytać trzeba o fakt ważny.
W ucho żony
Astronoma mam w domu – pojmujesz?
Apartamenta wzięte…
SĘDZINA
obojętnie i zimno
Cóż to jest
Przy nowinie, którą jąć przynoszę?!…
Posłuchaj: rano hrabina Harrys
Przysłała na pensję z zapytaniem
O listę-panien…
SĘDZIA
z politowaniem
No, to niewiele…
SĘDZINA
Słuchajże mnie… ciekawa przyczyny,
Wypytałam się posłańca – słuchaj –
O! Durejko, wszystkie panny będą
Zaproszone dziś na wieczorynek!…
SĘDZIA
ze śmiechem
To jest akt dopiero – gdy nowina
Durejki jest fakt, i niewątpliwy!
SĘDZINA
obojętnie
Czy akt, czy fakt, jeżeli pomyślny…
SĘDZIA
zimno
Logiki coś nie zna Durejkowa –
SĘDZINA
żywiej
Ona pewno przeczytała więcej
Niż kto inny–
SĘDZIA
odwracając się tyłem
W Dorpacie czytają…
SĘDZINA
ironicznie
Czy całą Chowannę? Klemensulku!
SĘDZIA
przez ramię
I „Ojczyźniaka”! panienko!
Obracając się
Akt do faktu jest „jak pięść do nosa”.
Nieakademickie wyrażenie,
Ale jądro-myśli kapitalne.
W przysłowiach jest więcej zdrowych treści
Niż w paryskiej dziś literaturze –
Co Filozof nasz sam udowodnił!…
SĘDZINA
odejście udając, chroni się za drzwi
„Les gouts sont différents”, mon cher mari.
SĘDZIA
„De gustibus disputandum non est.”
SALOME
Coś przez usta ich gada językami –
SĘDZIA
w monologu
Durejko zna wagę interesów
I klasyfikować je potrafi.
– Czuły jest Durejko – lecz i groźny,
Ani lada czemu folgujący.
On! zna obowiązek Pana Domu…
SĘDZINA
powracając naprzeciw męża
Durejkowa kształci generację
Najprzyzwoitszych panien w świecie!
Przyszłych matek, żon, i bohaterek,
Które ci zgon podzielą i tryumf!…
– Ona! łącząc słodycz z surowością,
Trzyma cugle rządu w swoim domu,
I nikt pewno jej nie będzie uczył!
SĘDZIA
stanowczo
Był Durejko sędzią i sędzią jest
Rozumienie spraw posiadającym:
Co roztrząśnie on, roztrząśnie nieźle!
Potrafi też innym zamknąć usta.
SĘDZINA
gniewnie
Durejkowa nie da się zagłuszyć
Frazesom bez gruntu i bez stylu:
Treść ceni, lecz chce i formy wdzięku –
A czy Klemensulko zna syntezę??
Z pogardą wychodzi.
SĘDZIA
za żoną
Anty-tezę!… bogdaj i pro-tezę!…
Po chwili
Zagajał Durejko nieraz w życiu
Różnej treści polubowne spory,
I już mu niewiele zyskać trzeba
Tam i owdzie przyświadczeń sąsiedzkich,
By na zawsze kompetentnym został!…
W Komitetach wszystkich, wszelkiej treści!.
Z uśmiechem
Wówczas Klementynka jemu dygnie!
Sprawkę tę lub owe przedstawując –
Lecz przemilknie Ten, co teraz uczy…
Zażywając
Dzwoniąc z lekka palcem w tabakierę – –
Jednym tylko palcem, raz, i wtóry,
Prezes puknie… cóż, pani Durejko?!…
SĘDZINA
pokazując się jeszcze we drzwiach
Monologów wcale się nie wzbrania –
SĘDZIA
za żoną wołając
„Sobo-słowień!” – przynajmniej mów czysto,
Własnych przodków języka nie kalaj! –
SĘDZINA
część głowy ze drzwi okazując
Wyłgiełłówna z rodu… zna swój język.
Sędzia uchodzi za żoną.
SALOME
opierając się na szczotce
Tak to co dnia! gdziekolwiek zdybią się,
Zaraz pokazują sobie język –
Ani zgadnąć, czemu? ani wiedzieć,
Co szumi z nich słowy niemieckimi!
Po czym naraz: Jegomość w tę stronę,
W ową Imość… Dopiero na nowo
Rozesłani słudzy tam i owdzie:
Szukać pana i za panią biegać –
By się jeszcze hałaśniej gdzie starli!
Podsłuchując
Słyszę – spotkał Sędzia Astronoma…
Szczęście wielkie, że ten go zatrzyma;
Nie dobiegłszy tym sposobem żony,
Ukoją się, choć na chwilę, spory –
Składa resztę książek i obziera się.
Otóż-prawie że wszystko w porządku,
Jakby lokator umarł…
*
Boże mój!
Cichym ludziom świat miejsca żałuje:
Jak powodzią, coraz, coraz dalej,
Obejmani są, i ciągle pchani,
Aż ostatni dzień czoło zalewa…
SZELIGA
z lunetą w ręku wchodząc
Dość jest – dość uprzątania waszego:
Dla okien tych i dla kilku godzin
Ani warto – ani się i godzi –
Niepokoić wszystko!
SALOME
W domu u nas
Dla rzeczy najmniejszej robi się tak –
SZELIGA
do Salome
Lokator, jakkolwiek cierpi obłęd,
Zda się jednakowoż być spokojnym –
SALOME
Ten, kto powiedział to panu hrabi,
Musi częściej cierpieć…
My, odźwierni,
Niż ktokolwiek, lepiej znamy rzeczy.
Z westchnieniem
Ludzie cisi są zakałą świata!…
I odpycha on ich ustawicznie,
Coraz dalej, coraz skorzej, z ziemi…
Aż nareszcie mówią: „To jest wariat!”
– Panną będąc, i szyjąc u księżnej
(Która może hrabiemu jest znana),
Księżnej Orsi (co była aktorką),
Tam się napatrzyłam świata-dziwów!…
Głęboko
Nie każdy-bo, co z sobą rozmawia,
Jest wariatem…
i nie każdy nawet,
Co tak skromnie mieszka, jest lada kto! –
SZELIGA
Macie i tu blisko pałac świetny
Tej hrabiny Harrys…
SALOME
To jest, panie,
Klejnot wielki – to jest taka dobroć,
Że tylko dwie równe w okolicy:
Ksiądz Prowincjał i pani Hrabina!
SZELIGA
A mąż?
SALOME
A któż nie wie, że to wdowa?!…
SZELIGA
Zapomniałem!… słyszałem był ongi,
Lecz, z dalekiej wracając podróży,
Myślałem, iż wszyscy pożenieni…
SALOME
uprzątając jeszcze w izbie
Należałoby to i jej począć –
Alić, co my sądzim, a co państwo,
To odmienne dwie rzeczy bywają.
SZELIGA
Małżeństwo dla wszystkich jest jednakie.
SALOME
Tak to i Ksiądz Prowincjał naucza,
Aż nieraz łzy w okulary kapią –
(Co jednak w kościele brzmi wyraźniej…)
SZELIGA
A Hrabina przecież nabożna jest
I musi znać Ojca Prowincjała?…
SALOME
głośno
To tak, jakby spytał kto: czyli ja
Znam te schody i te ich poręcze? –
*
Gdzieżby święto Przenajświętszej Panny
Było obchodzonym z takim blaskiem
Woskowych świec – dużych jak jegomość!
(Że tu pana hrabiego przeproszę…)
Z zapałem
Gdzieżby tyle kwiatów! robionych róż!
Lilij z liściami srebrnymi –
Drogich kadzeń i ornatów, które,
Jako blachy złota, tak łamią się,
Gdzieżby było tyle, w Boże-Ciało,
Strusich piór kłoniących się jak dusze
Przed Utajonego-sakramentem…
– Gdyby równych w świecie zbrakło hrabin!
Głęboko
Alić coś należy DAĆ… i niebu –
Choćby dymu wonnego obłoczek…
Jeśli nic dać z siebie nie może człek,
Wszystko jakby pożyczone mając!
Spostrzegając się
Ja to wszakże mówię może zbytnio,
Z przeproszeniem pańskim stara sługa.
Wychodzi.