Pierścień Wielkiej Damy – Akt I – Scena Piąta

SĘDZIA

Egzekucji przyszedł czas i rygor –

Do Salome

Dodzwonić się nie mogłem – gdzież uszy?

SALOME

Pani rozesłała ludzi wszystkich,
O pana troszcząc się – i tu idzie…

SĘDZIA

Egzekucji przyszedł czas i rygor –

Poglądając na rzeczy

Przenieść tego rychło niepodobna.
Więc złożyć tak, jak do przeniesienia,
Lub ażeby razem można było
Wyrzucić za drzwi… czy pod strych schronić.

Zatrzymując się i podsłuchując

Durejkowej słyszę chód pośpieszny.
Wiedzieć rada chce o Astronomie
I o apartamentach do wzięcia – –
– Ciekawa, jak poprowadzę sprawkę? –
Czuły mąż z dobrą czeka nowinką.

SĘDZINA

Gonię wciąż za tobą, o! Durejko,
Ty, któremu dziś się zwierzyć życzę
(Nie żebym się nie zwierzała zawsze,
Ale że okoliczność rzadka jest).

Patetycznie

Czemuż widzę Klemensa nieczułym!

SĘDZIA
surowo

Mnie – pierw – spytać trzeba o fakt ważny.

W ucho żony

Astronoma mam w domu – pojmujesz?
Apartamenta wzięte…

SĘDZINA
obojętnie i zimno

Cóż to jest
Przy nowinie, którą jąć przynoszę?!…
Posłuchaj: rano hrabina Harrys
Przysłała na pensję z zapytaniem
O listę-panien…

SĘDZIA
z politowaniem

No, to niewiele…

SĘDZINA

Słuchajże mnie… ciekawa przyczyny,
Wypytałam się posłańca – słuchaj –
O! Durejko, wszystkie panny będą
Zaproszone dziś na wieczorynek!…

SĘDZIA
ze śmiechem

To jest akt dopiero – gdy nowina
Durejki jest fakt, i niewątpliwy!

SĘDZINA
obojętnie

Czy akt, czy fakt, jeżeli pomyślny…

SĘDZIA
zimno

Logiki coś nie zna Durejkowa –

SĘDZINA
żywiej

Ona pewno przeczytała więcej
Niż kto inny–

SĘDZIA
odwracając się tyłem

W Dorpacie czytają…

SĘDZINA
ironicznie

Czy całą Chowannę? Klemensulku!

SĘDZIA
przez ramię

I „Ojczyźniaka”! panienko!

Obracając się

Akt do faktu jest „jak pięść do nosa”.
Nieakademickie wyrażenie,
Ale jądro-myśli kapitalne.
W przysłowiach jest więcej zdrowych treści
Niż w paryskiej dziś literaturze –
Co Filozof nasz sam udowodnił!…

SĘDZINA
odejście udając, chroni się za drzwi

„Les gouts sont différents”, mon cher mari.

SĘDZIA

„De gustibus disputandum non est.”

SALOME

Coś przez usta ich gada językami –

SĘDZIA
w monologu

Durejko zna wagę interesów
I klasyfikować je potrafi.
– Czuły jest Durejko – lecz i groźny,
Ani lada czemu folgujący.
On! zna obowiązek Pana Domu…

SĘDZINA
powracając naprzeciw męża

Durejkowa kształci generację
Najprzyzwoitszych panien w świecie!
Przyszłych matek, żon, i bohaterek,
Które ci zgon podzielą i tryumf!…
– Ona! łącząc słodycz z surowością,
Trzyma cugle rządu w swoim domu,
I nikt pewno jej nie będzie uczył!

SĘDZIA
stanowczo

Był Durejko sędzią i sędzią jest
Rozumienie spraw posiadającym:
Co roztrząśnie on, roztrząśnie nieźle!
Potrafi też innym zamknąć usta.

SĘDZINA
gniewnie

Durejkowa nie da się zagłuszyć
Frazesom bez gruntu i bez stylu:
Treść ceni, lecz chce i formy wdzięku –
A czy Klemensulko zna syntezę??

Z pogardą wychodzi.

SĘDZIA
za żoną

Anty-tezę!… bogdaj i pro-tezę!…

Po chwili

Zagajał Durejko nieraz w życiu
Różnej treści polubowne spory,
I już mu niewiele zyskać trzeba
Tam i owdzie przyświadczeń sąsiedzkich,
By na zawsze kompetentnym został!…
W Komitetach wszystkich, wszelkiej treści!.

Z uśmiechem

Wówczas Klementynka jemu dygnie!
Sprawkę tę lub owe przedstawując –
Lecz przemilknie Ten, co teraz uczy…

Zażywając

Dzwoniąc z lekka palcem w tabakierę – –
Jednym tylko palcem, raz, i wtóry,
Prezes puknie… cóż, pani Durejko?!…

SĘDZINA
pokazując się jeszcze we drzwiach

Monologów wcale się nie wzbrania –

SĘDZIA
za żoną wołając

„Sobo-słowień!” – przynajmniej mów czysto,
Własnych przodków języka nie kalaj! –

SĘDZINA
część głowy ze drzwi okazując

Wyłgiełłówna z rodu… zna swój język.

Sędzia uchodzi za żoną.

SALOME
opierając się na szczotce

Tak to co dnia! gdziekolwiek zdybią się,
Zaraz pokazują sobie język –
Ani zgadnąć, czemu? ani wiedzieć,
Co szumi z nich słowy niemieckimi!
Po czym naraz: Jegomość w tę stronę,
W ową Imość… Dopiero na nowo
Rozesłani słudzy tam i owdzie:
Szukać pana i za panią biegać –
By się jeszcze hałaśniej gdzie starli!

Podsłuchując

Słyszę – spotkał Sędzia Astronoma…
Szczęście wielkie, że ten go zatrzyma;
Nie dobiegłszy tym sposobem żony,
Ukoją się, choć na chwilę, spory –

Składa resztę książek i obziera się.

Otóż-prawie że wszystko w porządku,
Jakby lokator umarł…

*

Boże mój!
Cichym ludziom świat miejsca żałuje:
Jak powodzią, coraz, coraz dalej,
Obejmani są, i ciągle pchani,
Aż ostatni dzień czoło zalewa…

SZELIGA
z lunetą w ręku wchodząc

Dość jest – dość uprzątania waszego:
Dla okien tych i dla kilku godzin
Ani warto – ani się i godzi –
Niepokoić wszystko!

SALOME

W domu u nas
Dla rzeczy najmniejszej robi się tak –

SZELIGA
do Salome

Lokator, jakkolwiek cierpi obłęd,
Zda się jednakowoż być spokojnym –

SALOME

Ten, kto powiedział to panu hrabi,
Musi częściej cierpieć…
My, odźwierni,
Niż ktokolwiek, lepiej znamy rzeczy.

Z westchnieniem

Ludzie cisi są zakałą świata!…
I odpycha on ich ustawicznie,
Coraz dalej, coraz skorzej, z ziemi…
Aż nareszcie mówią: „To jest wariat!”
– Panną będąc, i szyjąc u księżnej
(Która może hrabiemu jest znana),
Księżnej Orsi (co była aktorką),
Tam się napatrzyłam świata-dziwów!…

Głęboko

Nie każdy-bo, co z sobą rozmawia,
Jest wariatem…
i nie każdy nawet,
Co tak skromnie mieszka, jest lada kto! –

SZELIGA

Macie i tu blisko pałac świetny
Tej hrabiny Harrys…

SALOME

To jest, panie,
Klejnot wielki – to jest taka dobroć,
Że tylko dwie równe w okolicy:
Ksiądz Prowincjał i pani Hrabina!

SZELIGA

A mąż?

SALOME

A któż nie wie, że to wdowa?!…

SZELIGA

Zapomniałem!… słyszałem był ongi,
Lecz, z dalekiej wracając podróży,
Myślałem, iż wszyscy pożenieni…

SALOME
uprzątając jeszcze w izbie

Należałoby to i jej począć –
Alić, co my sądzim, a co państwo,
To odmienne dwie rzeczy bywają.

SZELIGA

Małżeństwo dla wszystkich jest jednakie.

SALOME

Tak to i Ksiądz Prowincjał naucza,
Aż nieraz łzy w okulary kapią –
(Co jednak w kościele brzmi wyraźniej…)

SZELIGA

A Hrabina przecież nabożna jest
I musi znać Ojca Prowincjała?…

SALOME
głośno

To tak, jakby spytał kto: czyli ja
Znam te schody i te ich poręcze? –

*

Gdzieżby święto Przenajświętszej Panny
Było obchodzonym z takim blaskiem
Woskowych świec – dużych jak jegomość!
(Że tu pana hrabiego przeproszę…)

Z zapałem

Gdzieżby tyle kwiatów! robionych róż!
Lilij z liściami srebrnymi –
Drogich kadzeń i ornatów, które,
Jako blachy złota, tak łamią się,
Gdzieżby było tyle, w Boże-Ciało,
Strusich piór kłoniących się jak dusze
Przed Utajonego-sakramentem…
– Gdyby równych w świecie zbrakło hrabin!

Głęboko

Alić coś należy DAĆ… i niebu –
Choćby dymu wonnego obłoczek…
Jeśli nic dać z siebie nie może człek,
Wszystko jakby pożyczone mając!

Spostrzegając się

Ja to wszakże mówię może zbytnio,
Z przeproszeniem pańskim stara sługa.

Wychodzi.