Śpiewy historyczne – Duma o kniaziu Michale Glińskim

1
W okropnych cieniach pieczarów podziemnych,
Gdzie promień słońca nigdy nie dochodził,
Kędy kaganiec, z środka sklepień ciemnych
Zwieszony, blade promienie rozwodził,
Gliński, znajomy z zwycięstw i niecnoty,
Liczył dni smutne ciężkimi zgryzoty.

2
Na czoło, wiekiem i troski zorane,
W nieładzie śnieżne spadały mu włosy;
Oczy wydarte, krwią spiekła zalane,
W twarzy wyryte długich cierpień ciosy,
Na ręku głowę nachyloną wspierał,
Wzdychał i żale głębokie wywierał.

3
Przy nim wzór cnoty, wdzięków i urody,
Nadobna córka nieodstępna była;
Powabem świata, słodkimi swobody
Dla nieszczęsnego ojca pogardziła;
Dla niego chętnie w ciemnych lochach żyje,
W nich zorzę życia i piękność swą kryje.

4
„Przerwij łzy rzewne, ojcze mój kochany!
Rzekła – daj folgę smutkom i boleści;
„Długo na ręku twym ciążą kajdany,
„Lecz i w więzieniu nadzieja się mieści;
„Ostatki może twej późnej siwizny
„Spędzisz wśród twoich, na łonie ojczyzny!”

5
„Ojczyzny! – krzyknął – ach, srogie wspomnienie,
„Co wznieca męki zbrodni niezmazanych!
„Robak zgryzoty toczy me sumienie
„I sen oddala z powiek zmordowanych;
„Jam ją najechał w nieprzyjaciół sile,
„Mogę choć jedną mieć spokojną chwilę?

6
„Czym człowiek w świecie może mieć przewagę,
„Czym się stać wielkim w pokoju lub wojnie:
„Rozum, bogactwa, urodę, odwagę,
„Wszystko natura zlała na mnie hojnie;
„Zwycięskich laurów jeszcze byłem chciwy,
„I te mi podał los zawsze życzliwy.

7
„Hordy tatarskie licznymi zagony
„Wpadłszy do Litwy, aż ku Wołyniowi,
„Niezmierne wszędy zabierając plony,
„Nie przepuszczały ni płci, ni wiekowi!
„Widziano w ogniach pysznych miast ostatki,
„Porżnięte dzieci i nieszczęsne matki.

8
„Wzruszeń zniewagą, ścigam najezdników,
„Schodzę obszernym leżących taborem,
„Uderzam w poczcie dzielnych wojowników,
„Bitwa już ciemnym kończy się wieczorem,
„A nurty Niemna, niewiernych posoką
„Wezbrane, pola. zalały szeroko.

9
„Król Aleksander dokonywał życia,
„Domowi jego płakali wokoło,
„Gdy wieść przychodzi Tatarów pobicia,
„On, zasępione rozjaśniając czoło,
„Z radością – rzecze – do grobu zstępuję,
„Kiedy zwycięską Polskę zostawuję.

10
„Nadęty pychą przez ten czyn tak głośny,
„Nie znałem wodzy w zamiarach szalonych:
„Ród Zabrzezińskich z dawna mi nieznośny
„Napadłem w nocy, porżnąłem uśpionych,
„Wkrótce, gdy naród nie czynił, jak chciałem
„Ojczyznę z wojskiem obcym najechałem.

11
„O wieczna hańbo! O wspomnienie smutne!
„Widok braterskich Orłów i Pogoni
„Nie zdołał zmiękczyć serce me okrutne,
„Ani wytrącić oręża z mej dłoni;
„Wśród rozjuszonych obcych wojsk orszaków,
„Niestety! Polak walczyłem Polaków!

12
„Przy schyłku walki, gdy pobojowisko
„Zasłane trupy ujrzałem licznymi,
„Ścisnęło serce srogie widowisko,
„I twarz się łzami zalała rzewnymi.
„Poznałem późno, żem czynił odrodnie,
„Prosiłem króla, by darował zbrodnie.

13
„Nieprzyjaciele, śledząc me obroty,
„Krok ten carowi odkryli zdradliwie;
„On żal mój ciężki i powrót do cnoty
„Zdradą mianował; w zapalczywym gniewie
„Wydarł mi oczy, krwią się moją zmazał,
„I w tych okowach na więzienie skazał.

14
„Lat dziesięć żywy w tym grobie przetrwałem;
„Nie dla mnie słońce i gwiazdy świeciły,
„Ciemność, zgryzoty były mym udziałem:
„Lecz już zwątlone opuszczają siły,
„Czuję, jak zimna krew się w żyłach ścina,
„I straszna śmierci zbliża się godzina.

15
„Wkrótce me zwłoki, ostatki tej nędzy,
„Przysypiesz, córko, garstką obcej ziemi!
„Bezbożny kraj ten porzucaj czym prędzej –
„Szczęśliwy, kto żyć może między swymi!
„Naród nasz, znany przez wspaniałe czyny,
„Nie będzie w dzieciach karał ojców winy.

16
„Widok ojczyzny nagrodzi sowicie
„Spędzone w płaczu dni pierwotnej doby;
„Ujrzysz te szczyty, kędyś wzięła życie,
„Ujrzysz w świątyniach przodków twoich groby,
„Lubych rodaków i przyjaciół tkliwych,
„Mnie złorzeczących, lecz tobie życzliwych.

17
„Bodajby zgon mój, pełen mąk i trwogi,
„Okropnym został Polakom przykładem!
„Bodajby żaden w zemście swojej srogi
„Nigdy nie poszedł moich czynów śladem;
„I cóż, że zdrajca hańbę swą przeżyje,
„Gdy Polskę kirem śmiertelnym okryje?”

18
Nieszczęsny starzec, wyrzekłszy te słowa,
Okropnym jękiem przeraził więzienie:
Na łono córki śnieżna spadła głowa,
Już czarne śmierci okryły ją cienie.
Tak zginął Gliński, wyniosły i śmiały,
Gdyby nie pycha, godzien świetnej chwały.