Jak omnibusa koń niemy i biały,
Któremu grzywa się w księżycu wełni,
Myśliłbyś, że jest o wszystko niedbały,
Niczego nierad, ni cośkolwiek pełni –
Że iskry mu się w bruku podobały
Rwane podkową, lecz sam stoi luźno…
Tak, sługa Państwa — jeżeli nie, zgoła,
To po obiedzie, to na dziś za późno,
Przyjść zdoła!