Błogosławione pieśni malinowe,
Błogosławione pieśni kalinowe;
Błogosławione otchłanne niebiosy,
Obłoki, wiatrem gnane jako stada,
I kołysane wiatrem ciężkie kłosy –
-Duch się w harmonię męką nie układa:
By w pieśni stanąć, dość stanąć pod progiem;
Odetchnąć dosyć, by odetchnąć Bogiem!
Błogosławiona jest gorycz wiośniana,
Wśród pękających drzew rozpowietrzana,
Drzew, co od ziemi jak kolumny rosną,
Gdy w niebie miękkich gałęzi obręcze
Podobne mają do harf strojnych wiosną
I psalmem: „Święty!” – tak że patrząc, klęczę.
Błogosławione jest i obce dalej
Powietrze, które się jak mirra pali,
Rozpustujące z dzikiej lauru woni,
Pomarańcz złotem kapiące – i niebem,
Pod którym każdy głaz jak Memnon dzwoni
Każdy lazaron, gdy zechce, jest Febem.
Błogosławiony i step ów bez końca
Oceanowej przestrzeni – na której
Nie mają spocząć gdzie promienie słońca,
Szmaragdowymi odpychane góry:
Z dumą żywiołu, co, jak chaos stary.
Mało się komu dał deptać – bez wiary!
Błogosławione są islandzkie mroki
I cichość morska, taka – że umarli,
Nie mając w grobach zarówno głębokiej,
Może by śmierci swoich się zaparli.
– Otchłanie morza i niebios otchłanie
Dnami tam w siebie patrzają, poza nic.
I fal jakoby nie było:
Cisza, co słowu nakazujcie ciszę
Zda się układać z samym Słowem-słowa,
Że swoich prac nic skończyło–
Ocean taflą jedna, się kołysze.
Jakby go właśnie osadzano z nowa.
Jakby się globu kończyła budowa.
Jakby tej było chwili odpomnicnie.
Co końcem dzieła wzbudza zadziwienie.
Nie będa.c jednem ni drugiem –
Tylko coś – jakby koniec i początek,
Przedpotopowej tajemnicy szczątek,
Ducha wyorany pługiem.
Błogosławione jest próżniactwo człeka,
Co szuka, aby mu było wygodnie;
Poezja w usta by szła zdrojem mleka.
Wiek się nikczemnie nie kłopotał o dnie.
Natura z piersią czekała otwartą
I z swoim miękkim bogactwa welonem;
By każda twoja łza była otartą.
Każde uczucie było podzielonem;
A ty – bezkrwawą promienny zaletą,
Dobranych ludzi otoczony chórem –
Żebyś był harfa…. rzec chciałem: poetą,
Lecz mi to słowo przychodzi z oporem –
Błogosławione wszystko to – i nie to –
Ale czy będę błogosławić tobie,
O! miasto wielkie – serc i kwiatów grobie? –
Gdzie, oddychając, cudze chłoniesz tchnienia.
Kroku niemocnyś zrobić pierworodnie.
Myślisz, żeś wesół – to nie twe wrażenia,
Cnoty nie twoje i nie twoje zbrodnie:
„N i e jesteś!- z bruku wołają kamienie –
Przechodź!”-
Dopiero – wśród tego miliona.
Dopiero w takim obozie ludzkości,
Dopiero tutaj, jeżeli nie skona
Pieśń twa – nie skona z niedokończoności –
Jeśli anielstwo jej wyżywić zdołasz
Na każdą dobę, co jest przypadkowe
Rzucając na bok; jeśli nie zawołasz:
„Ojcze! i niebo już nudzi mię płowe.
Jako wytartej szaty wielka poła -„
O! wtedy będę wierzył Muzie twojej.
Że bezwidnego filarem kościoła
Na safirowym utwierdzeniu stoi! —
Błogosławione są i w myśli sferze
Złudzenia, którym – niestety – nie wierzę:
Bałwany różnych szkół i różnej doby.
Nie istniejące – a możne! – i nieraz
Wiekiem rządzące, jak wielkie osoby.
– Wyrazem jednym, jednym słowem: teraz,
Jakoby berła żelaznego siłą,
Bijąjce tłumy, aż się im pokłonią,
Aż się przed ciosem zastawią mogiłą,
Aż się zastawią krzyżem – nigdy dłonią!
Błogosławione są te wszystkie mary,
Bo kto im szyję podesłał, szczęśliwy!
Miłości bolę i cierpienia Wiary
Nic znane jemu – on zna tylko: wpływy –
Mody – mniemania – i czasów – ukazy;
Lecz ty szaleniec – on mędrcem sto razy!
Jeśli więc w łunach tych ciebie zobaczę
Nic odmienionym i z gwiazdą na czole,
Której ci z włosem nie wydrą rozpacze;
Jeśli usłyszę cię mówiącym: „Wolę”,
Mówiącym: „Koc ha m – c hcę – jestem człowiekiem.
– Dłoń mą wyciągam, chociażby rozdartą
Z czystego złota wykowanym ćwiekiem;
Wyciągam moją dłoń szczerze otwartą
Wszystkiemu, co jest zacne i godziwe” –
O! wtedy powiem, że pieśni twe – żywe!
Lecz nie tu koniec prób – ja wyznam – oni
Poczekać zechcą na harfy rozpadek,
Na spopielenie tej, co grała, dłoni,
By tylko kamień i Bóg był ci świadek.
– Miłości otchłań i twardość – granitu
By tobie były, od szczytu do szczytu,
Jako monument utwierdzony w wieczność,
Że kochać śmiałeś, wierzyć, konać – i tu
Nie była twoją Poezją – konieczność! –