ROZDZIAŁ SZÓSTY
Z gustem niewypowiedzianym słuchałem dyskursów nauczyciela mojego. Te zwyczajnie poprzedzone bywały pytaniami. Nim zaczął mówić o naukach, kunsztach lub innych okolicznościach tyczących się krajów naszych, powtarzał najprzód definicje albo opisy tychże, przedtem jemu ode mnie czynione. Zadawał nowe pytania pragnąc coraz większego objaśnienia w rzeczach, o których miał ze mną mówić; dopiero kiedy już mniemał, iż miał należytą informacją, traktował o każdej materii uważnie, zarzutów moich cierpliwie słuchał; a gdym się nie odzywał, pobudzał mnie sam do tego, abym mu odkrywał wątpliwości i zdania nie zgadzające się z moim sposobem myślenia. Nie umiał on brać na siebie postaci wspania-łoponurej; nie umiał ustawicznie myśleć albo udawać myślącego; dystrakcje, które tak zdobią i dystyngwują mędrców naszych, me były mu wiadome; ton głosu lego nie był wyniosły; nie definiował tego, na czym się nie znał. Ale to był człowiek dziki.
Gdym mu filozofią według przemożenia mojego opisywał, a przyszło do tej części, która o obyczajach traktuje, zawołał z radością:
– Otóż to nasza nauka, w tej szkole jesteś. Jej maksymy święte, jej reguły proste ja nie w pamięć, ale w serce twoje wrazić pragnę. Może u was ta nauka na słowach zawisła, my mniej dbamy o definicje, bylebyśmy wypełniali obowiązki.
Filozofia, która jakoś mi powiedział, z nazwiska znaczy miłość mądrości, powinna by brać za cel najpierwszy wiadomość obowiązków człowieka i ich wypełnienia. Nauka ta względem waszego zdania jest bardzo trudna i najwięcej rozum wysila. Nie dziwuję się temu, gdy poznaję, co wy pod tym powszechnym nazwiskiem mieścicie. W metafizyce 1 zapędzacie się ku rzeczom zmysłom nie podległym. Musi być niezmiernie ciężka ta nauka, kiedy wygórowana nad naturalne pojęcie.
Fizyka traktuje o przyrodzeniu rzeczy, ale i w niej nadto się zapuszczacie. Umysł wasz, zbyt dumny, chce odchylać zasłonę wyrokiem przedwiecznym zapuszczoną. Chcecie wmawiać w mniej wiadomych, żeście ją odsłonili, i zamiast istoty rzeczy odkrytych opowiedacie wasze sny i przywidzenia. Latacie po niebach; niekontenci z miłego widoku gwiazd i planet, chcecie je mierzyć; ciekawość wasza zuchwała zapędza się za metę wyznaczoną opuszczając częstokroć to, co ma przed sobą i co by za pracowitym staraniem mogła odkryć i pojąć; jak zaś wszystkie natury rozrządzenia są przedziwne, tak to wiedzieć macie, iż cokolwiek wam Najwyższa Istność pojąć dopuszcza, wszystko to wam nowy pożytek przynieść może. Widzisz ziemię okrytą ziołami; nie dla samej pieszczoty oka zeszły; kryje się wśród nich zbawienna dla twego dobra tajemnica. Jej dociekać, jej probować i doświadczać – to godziwa, to zabawna i razem pożyteczna ciekawość. Szklni się firmament gwiazdy; głupia hardość zrobiła go prorocką księgą i z jednostajnych obrotów chciała wyczytać ukrytą przyszłość.
Natura – nic nie czyniąca nadaremnie – gdy nadała umysłom chęć docieczenia, chciała, żeby nią roztropność tak kierowała, aby cel ciekawości naszej zmierzał jedynie do tych rzeczy, które docieczone być mogą, a docieczeniem pożytek przynieść. Inaksze zapędy są próbą hardości i niedoskonałości naszej.
To, co nazywasz logiką, jest to właściwy przedmiot umysłu fraszkami i przeświadczeniem nie zaprzątniętego.
Niech tylko imaginacja twoja zbytnie nie buja, niech umysł jednego się celu statecznie trzyma, choć bez formy argumentów, będą iść myśli twoje właściwym pasmem.
Po tym wszystkim, cośmy o waszej edukacji i naukach mówili, następują uwagi z źródeł tych wypływające: Najprzód, iż edukacja wasza i co do celu, i co do sposobów jest zdrożna. Zatrudniacie sobie fraszkami sposób nabycia doskonałości; zbyt dufacie rozumowi własnemu; ten rozum wielorakim przeświadczeniem skażony jest; niestateczność i płochość kieruje wami i rządzi; ambicja, a wcale niesłuszna, oślepiła was wszystkich, na koniec, tak dalece, iż zbyt dobrze o sobie trzymając, z jednej strony rozumiecie, iż wam co do wewnętrznej doskonałości na niczym nie schodzi, zaś co do zewnętrznej szczęśliwości wszystkiego brakuje.
Osądziwszy się sami za najdoskonalszych, chcielibyście to mieć, czegoście godni, godni zaś jesteście wedle waszego przeświadczenia najwyborniejszych darów natury Stąd pochodzi, iż kraj wasz niewart takich, jakimi jesteście, obywatelów. Język zbyt podły, żeby górne myśli wasze abjł i wyraził. Urodzenie, że nie najjaśniejsze, nieprzyzwoite. Zgoła, im się wyżej cenicie, tym jesteście nieszczęśliwsi. Jeżeli więc to, czym wy jesteście, doskonałością jest i polorem, to czym my, dzikością, prostotą i grubiaństwem -mnie się zdaje, że lepiej być dzikim po naszemu.