Braciom pieśniarzom

I

Pieśni swej gniazdo ptaszęce zlep
Pod niskiej strzechy belką,
A zaś ją wypuść w niebieski sklep
Nieogarnioną, wielką!

I daj jej płynąć, jak płynie zdrój
Błękitną ciszą w zorzę,
A zaś jej pęd daj, puść w huk i w bój
Wód grzmiących, co rwą w morze!

I daj swej pieśni poszept ros,
Gdy z polnych ziół oblata,
A zaś tak wielkim uczyń jej głos,
Jak wielkim jest ból świata!

II

Złotą swą pszczołę wypuścił Pan
W zaranie świata…
Z kwiatu na kwiat, z łanu na łan
Odtąd przelata.

I pije rozkosz, i pije ból,
I trwa jej praca,
Aż nasycony z oblotu pól
Duch się powraca.

I w złotych kroplach wysącza miód
Na pokolenia…
I pije słodycz wieczystą lud
W pieśni natchnienia.

A gdy ostatnią wysączy duch
Kropelkę miodu,
Zapuszcza żądło — na ból, na ruch
W piersi narodu.

III

Błogosław, bracie, piosnce twej,
Gdy złotą czarą w słońcu skrzy,
I wtedy jej błogosław też,
Gdy z czarnych krużów sypie łzy.

Błogosław, gdy ma ptasząt głos,
Wiosennych ranków woń i blask,
I wtedy — gdy w niej huczy grom
I porażonych dębów trzask.

Błogosław, kiedy, kojąc świat,
Na srebrnych strunach ciszy gra,
I kiedy woła w krzyk i w bój,
Gdy w prochy ducha pada skra.

Gdy pcha cię w czyn, gdy budzi cię
Hejnałem zorzy z marnych snów…
I gdy cię tuli w wieczny mir,
«Błogosławiona!» do niej mów!

IV

A jak śpiewać, to już śpiewać,
Jak ptaszkowie leśni,
Ani wiedząc, ani dbając,
Czy kto słucha pieśni.

Nigdy ona nie stracona…
Pochwycą ją drzewa,
W wiosny szumie, jako umie,
Bór ci ją odśpiewa.

A gdy śpiewać, to już śpiewać
Od serca, od ucha!
Piosnka wrąca, krew gorąca
Żywym zdrojem bucha.

Pieśń — nie woda, mocy doda,
Jak Piastowe miody…
Tyle życia, co serc bicia,
Co w pieśni pogody!

A gdy śpiewać, to już śpiewać
Jako duszy wola,
Na te lany, na ugory,
Na te puste pola…

Toć jak chleba im potrzeba
Plennej pieśni siewu…
I o wiośnie nic nie wzrośnie
Bez pługa i śpiewu!

A jak śpiewać, to już śpiewać
Po tej rannej rosie…
Leć świtaniem, z zorzy graniem,
Pieśni żywy głosie!

Z białą rosą echa niosą
Szeroko, daleko…
Niech cię słyszą ranną ciszą
Za górą, za rzeką!

A gdy śpiewać, to już śpiewać,
Choć się rozstąp, ziemio!
Chociaż burze pieśń zagłuszą,
Choć gromy oniemią,

Przejdzie burza za podgórza,
Ugasną pioruny;
Ścichnie klęska, a pieśń męska
Znów uderzy w struny.

A jak śpiewać, to już śpiewać
Pod wielkim błękitem
Kupą, chórem, z wichrów wtórem
I z czołem odkrytem…

Na ogromnym, żniwnym łanie
W żywe wniebogłosy,
Kiedy żeńce chwycą w ręce
I sierpy, i kosy.

A jak śpiewać, to już śpiewać
Od nieba do ziemi,
W prostej wierze, bratnio, szczerze,
A między swojemi!

Dan, czy nie dan poklask pieśni,
A co mi to płaci?
Nie ja stroję gęśle moje,
Ale miłość braci!