Cisza wielka i szeroka,
Wiosło nawet nie zapluska…
Na granacie morskiej toni
Drży miesięczna, srebrna łuska.
Lekki powiew żagle wzdyma
Nad rybaczą barką czarną;
Głębią idą ważne burty
I bruzdami blaski garną.
W barce stoi Miran stary,
Z Sarajewa lulkę pali
I trójzębny oścień wznosi,
I uderza nim skroś fali.
Gdzie uderzy oścień w morze,
Tam się rdzawa plama czyni
Skroś miesięcznej srebrnej łuski
Na ogromnej wód pustyni.
Plusk tam nagły i drgający,
Gdzie uderzy oścień w morze;
Coś zawrzało — i znów cisza,
I znów bruzdy barka porze.
A na stromym, skalnym brzegu
Dobra gospa ma, Regina,
Zapaloną trzyma żagiew,
Od iskrzastych blasków sina.
Gdzie zaświeci snop iskrzasty,
Tam uderza oścień nagle,
A plam rdzawych rosną kręgi,
A dech nocy wzdyma żagle.
A dech nocy toń kołysze,
Grają blasków jasne szkliwa;
Bruzdy światła garnąc, barka
Drży i targa się jak żywa.
O ty, Hero, ty, Leandrze,
O ty, paro greckich dzieci,
Patrz, co można czynić w nocy,
Kiedy miesiąc cicho świeci!
O ty, Hero, ty, Leandrze,
Z mórz egejskich wypłyń fali;
Patrz, co można czynić w nocy,
Kiedy ławą tunka wali!