Do kobiety

Czy wiesz, ty piękna i ty uśmiechniona,
Której usteczka rozchyla pustota,
Co znaczy „kocham”, to najświętsze słowo,
Co pada z piersi jako strzała złota,
I jak królewskiej purpury zasłona,
Oddziela ciebie, wzruszeniem różową
I drżącą snami szczęścia dziewiczemi,
Od wszystkich ludzi na całej tej ziemi,
Byś otworzyła jednemu ramiona?

Czy wiesz ty o tym, motylu i kwiecie,
Poranków wiosny ty śpiewna ptaszyno,
Że ta godzina, w której usta twoje
Szepczą to słowo, jest cudów godziną?
Że wtedy jasno robi się na świecie,
Że srebrem biją wszystkie żywe zdroje,
Że róże w pąkach płonią się wiosenne,
Że dziwne mary, rozwiewne i senne,
Ciałem się stają pod drżącą twą dłonią?
Że w twej źrenicy, jako w pryzmie słońce,
Życie odbija blasków swych tysiące
I załamuje promień brylantowy?…
Że noc koronę srebrną swojej głowy
U stóp twych w chłodnych rozsypuje rosach?
Że twym wzruszeniem drżą gwiazdy w niebiosach?

Czy wiesz ty o tym, że słowo to ciebie
Czyni kapłanką przeczystych ołtarzy?
Że to uczucie, co łuny dziewicze
Rzuca na białość liliową twej twarzy
I diamentową skrą w oku rozbłyska,
Nie tylko szczęściem jest, lecz złotą wagą,
Co byt wszechświata utrzymuje w ruchu,
Pierwszym zarzewiem wielkiego ogniska,
Co świat ogarnia blaskami swojemi,
Pierwszym ogniwem w stworzenia łańcuchu?
Czy wiesz, że kiedy zmierzchy tajemnicze
Wydały kształty młodzieńcze tej ziemi,
Co stała jeszcze wśród chaosu nagą,
Najpiewszym słowem, jakie Bóg na niebie
Rzekł do niej, było słowo: „Kocham ciebie”?

Posłuchaj! Kocham — to nie znaczy wcale:
„Chcę być pieszczoną w twym domu królową,
Chcę iść przez życie drogą kwieciem słaną…
Chcę w pocałunków twoich tonąć szale…
Chcę, by mi słonko świeciło co rano…
Chcę, by co wieczór lampę diamentową
Srebrzysty księżyc palił mi nad głową…
Chcę, byś dzień cały mojego szczebiotu
Słuchał i zawsze witał mnie uśmiechem…
Chcę, byś mi pieśni śpiewał wraz z słowikiem…
Chcę żyć z twej pracy i z twojego potu…
Chcę, byś był moim cieniem, moim echem,
Odpowiedzialnym za mnie niewolnikiem…”

Nie! „Kocham ciebie” — to znaczy: chcę z tobą
Podźwignąć ciężar, co się życiem zowie,
Być domu twego światłem i ozdobą
I nieść ci pokój, i ciszę, i zdrowie.
„Kocham” — to znaczy: twoje ideały
I twoje cele są także mojemi.
Pracujmy razem, by rozświt dnia biały

Prędzej rozbłysnął na ziemi!

Chcę, by mą drogą była twoja droga,
Moim pragnieniem były twe pragnienia;
Chcę, byś był głosem mojego sumienia

I wiódł mię z sobą do Boga!

Chcę, byśmy lecąc w uścisku wzajemnym,
Jako dwa duchy w dziedzinę wieczności,
Rozpromienili na świecie tym ciemnym

Gwiaździste szlaki przyszłości!

Chcę przez twą wiedzę mój umysł rozszerzyć
I słowo twoje chować jak przysięgę;
Chcę z tobą marzyć i tęsknić, i wierzyć

W ducha niezłomną potęgę!

„Kocham” — to znaczy: chcę z tobą podzielić
Gorzki chleb trudu i łez, i boleści…
Chcę oczy twoje w dniach smutku weselić

I tarczą być twojej części.

Chcę na twych piersiach być jak róża biała,
W której płomyczek tajemniczy pała,
I chcę być jako pieczęć rubinowa

Na ustach twoich bez słowa…

„Kocham” — to znaczy: chcę w cichym zakątku
Żyć zapomniana, byłeś ty był ze mną…
Chcę nad kołyską naszemu dzieciątku

Nucić piosenki w noc ciemną!

„Kocham cię” — znaczy: o wolny ty duchu!
Ja nie chcę skrzydeł twych krępować jasnych,
Przykuwać ciebie do trosk nędznych, ciasnych,
Ciebie, coś przywykł na myśli podmuchu
Wzlatać, jak orzeł, po najwyższych szczytach

I gniazdo zwijać w błękitach.

Ja nie chcę ciężyć tobie jak kajdany,
Wiązać cię z ziemią żelaznym łańcuchem…
Chcę tylko, byś mnie uznał, ukochany,

Bratnim i równym ci duchem.

„Kocham” — to znaczy: ja chcę być dla ciebie
Prawdy i dobra, i piękna zaklęciem,
Umiłowanym twej duszy dziecięciem,

Twoim marzeniem o niebie…

Chcę domu twego być białym powojem,
Twojemu czołu od skwarów ochroną,
Chcę być twą myślą i ramieniem twojem

I przyjacielem, i żoną!

Jeśli w twych piersiach, kobieto, nie bije
Serce do takiej podniosłej miłości,
Nie mów ty: „kocham” nikomu na ziemi!
Bo ten, co z tobą połączy swą dolę,
Patrząc na ciebie oczyma smutnemi,

Nigdy nie powie, że żyje,

I duchem wrósłszy w poziomą niewolę,

Nie zrobi nic dla przyszłości!