Rozpasał biodra i na pustej łagwi
Legł — wina syty.
Zmrużonym okiem, jak płomieniem żagwi,
Mierżąc w błękity.
Pijany?… Gdzie tam! On tylko z dna czary
Dobył odwagi
Twarzą w twarz spojrzeć na Olimp, tak stary,
Tak pusty, nagi! –
Leży i patrzy. Na twarzy mu siada
Śmiech mądry, cichy…
A śmiech ten Olimp w atomy rozkłada,
W pył zmienia lichy.
Bluźni?… Niech Zeus zachowa wysoki!
On tylko ręki
Przepysznym, ruchem wystawił w obłoki
Palec maleńki.
Maleńki palec Fauna!… Gdzie są bogi
Wieczyste, które
Przed palcem Fauna bladnęłyby z trwogi,
Kryły się w chmurę?…
Tak w Arystyda atrium legł wspaniały,
Nagością hardy
I patrzył w Olimp, a lica mu grały
Uśmiechem wzgardy.