Inwokacja (Po drodze III)

Duch gór, duch szczytów woła mnie,

Głos jego mocny słyszę…

— Pójdź w moje zmierzchy, w moje dnie,

W moje rozwiane cisze!

Pójdź w zamki, którem z mgieł i chmur

Zbudował sam dla ciebie,

I oprzyj końce mdlejących piór

Na pochylonym niebie.

Wstąp w jary, kiedy srebrny pył

W sto tęcz się rozpromienia,

I pij z żywiących ziemi żył,

Z krynicy upojenia.

Kaskad mych struny lutni daj,

W wichrów je nastrój szumy,

A zaś dolinom pieśń szczytów graj,

Surową pieśń zadumy.

W grom się zasłuchaj moich burz,

Co skalne wstrząsa trzewa,

A zaś dolinom pieśń nową złóż,

Pieśń, co wskroś serc rozgrzmiewa.

W milczeniu moim zatoń tak,

Jak w oceanie nocy,

A zaś się zerwij — jutrzenny ptak —

Z zórz pieśnią, z pieśnią mocy!

Wzbij się nad siebie wzwyż a wzwyż,

Za moich tchów podmuchem…

A weź na czoło chryzmat mych cisz,

Aż się uczujesz duchem.

Pod tobą wicher, pod tobą grom,

Przepaści i urwiska,

A ty wstąp, cicha, w mój wieczny dom,

Skąd życia zdrój wytryska.

Nie ma tam błogich, miękkich gniazd,

Wysłanych w kwietne puchy,

Lecz bystrzej patrzą oczy gwiazd

I głośniej szepcą duchy.

Może obaczysz jutrzenki wschód,

Złocący czasów cieki,

Może zasłyszysz tej wieszczby cud,

Której czkają wieki.

Wyżej! Wstąp wyżej w mój tajny świat,

W krainę ukojenia…

Na szczytach moich zakwita kwiat,

Samotny kwiat natchnienia.