Jać nie byłem nigdy za tem…

Jać nie byłem nigdy za tem,
Żeby gdzieś wędrować światem,
Jać się trzymał jak jemioła
Żywiciela mego, sioła.

Świeciły mi różne zorze,
Ta gasnąca i ta złota…
A kto kiedy wiedzieć może,
Jaka burza nim pomiotą?

Poiły mnie różne zdroje,
Jeden śmiercią, drugi mocą,
A kto przyśni, choćby nocą,
Wszystkie ciężkie drogi swoje?

Oj, ptaszyny wy lecące,
Wy żałosne wędrowniki,
Leciałby ja, gołąb dziki,
Tam… za wami… pod to słońce…

Pod to słońce, pod te blaski,
Pod jutrzenne te kolory,
Na mazurskie nasze piaski,
Na sosnowe nasze bory…

Leciałbym ja dniem i nocą
Pod gwiaździstym onym niebem,
Na te łany, co się złocą
Mazowieckim naszym chlebem.