Rozlegnijże się,
Głosie, po lesie,
Po zielonej, szumiącej dąbrowie!
Otrząśnij z rosy
Trawy i kłosy,
I te głogi, co kwitną w parowie!…
Przez pole, przez wieś,
Rozgłosem się nieś,
Aż do drogi, co idzie w kraj świata…
Niech się zasłucha
Moja dziewucha,
Wodna trzcina — i łąka — i chata…
Hej! głos dokoła!
Coś ci mnie woła,
Coś ci z piersi zabiera mi duszę…
Żebym jeno chciał,
Pół świata bym miał,
Tylko tyle, że konie paść muszę…
Jasność miesiąca
W strudze odtrąca
Płatki srebrne i złote, i sine…
Żebym jeno chciał,
To złoto bym miał!
Tylko sięgnąć w tę modrą głębinę.
I żal, i miło,
Jakby się śniło…
Po gałęziach coś szepce, coś gada…
W sercu kołacze,
Śmieje się, płacze
I chce porwać, i samo przepada!
Hej, dziwnaż to noc!
jakiś dech i moc
Idzie na mnie od nieba, od ziemi…
Żebym jeno chciał,
W górę bym się rwał,
Jak skowronek skrzydłami szaremi!