Koła

Cztery Koła przedniejsze każdemu znać trzeba,
Kto chce lotnych lat bieg znać i porządek nieba.
Przy wszytkich są widome znaki położone
Tak obfite, że jedne z drugimi spojone.
Same Koła statecznie są umiarkowane,
Ale tak, że dwie a dwie z sobą porównane.
Jeśli kiedy w pogodną noc pierwomiesięczną
Patrzając na niebieską krasę barzo wdzięczną
Ujźrzysz tam drogę, Białomleczną nazywają,
Tej barwy insze koła niebieskie nie mają.
Ale co się wielkości tycze, dwie przedniejsze
Są tak wielkie, drugie dwie niejako równiejsze.
Z tych poślednich jednego duch Akwilonowy
Dosięga, w nim się wożą zgodnych Bliźniąt głowy.
W nim obiedwie kolana są Erychtonowe,
Lewa noga i prawe ramię Perseowe.
W nim Andromedy prawa dłoń jest położona,
W nim Końskie nogi i łeb Ptaszy, i ramiona
Jasnego Ofijucha; Panna się umyka
Ku południu, Lwa Koło i Raka zamyka;
Lwa po piersi i po brzuch aż ku pośladkowi
Zajmuje, a w pół grzbieta przychodzi Rakowi.
To Koło na ośm części właśnie rozdzielone,
Pięć nad ziemią, a trzy zaś niesie zanurzone.
Tu letnie słońce swój wóz ognisty hamuje,
A tymże zasię tropem nazad postępuje.
To tedy na północy, jakosmy słyszeli,
W Raku tkwi, na południe zaś drugie w pół dzieli
Zimnego Kozorożca, toż i Wodnikowi
Goleni przepasuje, plusk Wielorybowi.
W tym jest niewielki Zając, w tym nogi Chartowe,
W tym Okręt i szerokie plecy Chironowe,
W tym żądło jadowite Niedźwiadek połozył,
W tym niepochybny Strzelec tęgi łuk nałożył;
Tu przyszedszy z północy słońce ku Austrowi
Wraca się zasię nazad ku Akwilonowi.
Tego Koła trzy części wzgórę wyniesione,
A pięć zasię pod wodą idą zanurzone.
Między tymi w pół prawie Koło, tej wielkości
Co i mleczne, trzyma się [w] niebieskiej światłości;
W tym do roku dzień dwakroć z nocą się miarkuje,
Raz na wiosnę, raz kiedy lato ustępuje.
Tym wszytek jako wielki Skop jest przedzielony,
Tym kolana Wołowe i pas rozpalony
Oryjonów; tu jasnej Hydry zatoczenie,
Tu Czasza i czarnego Kruka położenie.
Toż koło Wagi ciemnej kilka gwiazd zamyka
I kolan Ofijucha jasnego dotyka;
Orła jedno nie sięga, ale wszytkę głowę
I szyję swym okręgiem trzyma Pegazowę.
Te Koła oś przenika prosto położone;
Czwarte wszytkich się trzyma na ukoś sadzone,
Pobrzeżnych brzegiem sięga, średnie śrzodkiem spina;
Takich Kół nie dowiedzie żadna ręka ina,
Jakie te są na niebie, których zamierzony
Bieg od wschodu na zachód jest niedokończony.
Owe tedy i wschodzą, i także padają
Wszytki w miarę, a jeden wschód i zachód mają.
To przeczne zasię morza tak wiele przechodzi,
Jako od Kozorożca daleko Rak wschodzi,
A jako wiele miejsca zastępuje wschodząc,
Taką drugą część równie zaś bierze zachodząc;
Sześcią promieni z oka w okrąg rozmierzone
Zamyka w każdym polu dwa znaki złożone.
Zodyjakiem to Koło Grekowie mianują,
Bo w nim rózne źwierzęta porządkiem najdują;
W nim Rak i Lew, i Panna, w nim Waga i srogi
Niedźwiadek, po nim Strzelec i źwierz kozorogi,
Po Kozorożcu Wodnik, potym Ryby wodne,
Więc Skop, więc Wół uklękły, więc Bliźnięta zgodne.
W tych dwanaście bieg roczny słońce odprawuje,
A za nim niezliczony rój godzin się snuje.
Tego Koła, ile się w głęboki podawa
Ocean, tyle zasię nad ziemią zostawa.
Na każdą noc ustawnie sześć znaków zachodzi,
A tyle drugie zasię z oceanu wschodzi,
A wszelka noc tak się wszerz zawsze rozpościera,
Ile pół Koła wzgórę w pierwszy mrok zawiera.
A kto chce porozumieć, jako w noc głęboko
Albo jako dzień blisko, niech ma pilne oko
Na znaki, kiedy wzgórę wynikają z dołu,
Bo słońce zawżdy z jednym przychodzi pospołu;
Z tych się najlepiej sprawisz, lecz, jesli prze góry
Albo ich nie będziesz mógł obaczyć prze chmury,
Patrzajże gwiazd, które są z ich wschodem spojone,
Jedne na zachód, drugie na wschód położone.
Bo gdy świetny Rak wstaje, pół Korony właśnie
I pół Ryby południej w bystrym morzu gaśnie;
Klęczeń z głową do pasa, Wężownik ogniowy
Od kolan do ramienia, Wąż wszytek prócz głowy,
Bootes przez pół prawie pod ziemię wstępuje,
Bo go ze cztermi znaki ocean przyjmuje.
Ten światła nasycony od północy tonie,
Wpadszy na morze, kiedy i słoneczne konie.
Te tedy tak zachodzą, a z drugiej zaś strony
Oryjon z Erydanem wstawa niezmierzony;
A kiedy z oceana wychodzi Lew srogi,
To, co był Rak na morze wegnał wielonogi,
Wszytko znika do końca, Orzeł równo z niemi,
A Klęcznia tylko lewa noga już przy ziemi;
Łeb złej Hydry i Zając, i Procyjon wstawa,
A przednie nogi z morza świetny Pies podawa.
Siła gwiazd Panna wstając na morze pomyka,
W ten czas Lutnia i Delfin, w ten czas Strzała znika,
Z nimi Łabęć po ogon i część Erydana,
I łeb Koński, i szyja sięga oceana.
Hydra po czasie wschodzi, [zaś] i Chart ostatkiem,
Ciągnąc za sobą Mysz[ą] ku górze poszladkiem,
A ta nad ziemią bieży po maszt rozdzielona,
Kiedy wszytka już wznidzie Panna przerzeczona.
I Waga, chocia ciemna, krom znaku nie minie,
Bo z nią Bootes wschodzi o tejże godzinie,
Arkturem rozświecony; już cnego Jazona
Okręt wzgórę, już Hydra wszytka prócz ogona,
A Klęczeń prawą tylko nogę po kolana
Na ten czas z głębokiego wyniósł oceana.
Temu, jako widamy; często się przygadza,
Że tejże nocy gaśnie i zaś tejże wschadza.
Przy Wadze goleń tylko jego połyskawa,
Sam, wisząc głową na dół, w morzu oczekawa
Na Niedźwiadka i Strzelca; z Niedźwiadkiem go wstaje
Połowica, a Strzelec ostatka podaje.
Ten tedy [sam] na troje wstawa rozdzielony,
Ale zaraz przy Wadze wschodzi pół Korony
I ogon Chironowy; Koń zaś o tej dobie
Tonie, a ogon ciągnie Łabęci przy sobie;
I głowa Andromedy na ten czas zachodzi,
A Wieloryb z południa ku niej przedsię godzi.
Przeciwko nim Cefeus, na północy stojąc,
Ręce wyniósł wysoko o dziewkę się bojąc.
Ów po szyję już w morzu gaśnie nakłoniony,
Cefeus głowę zanurzył i ręce z ramiony.
Na wschodzie Niedźwiadkowym jasna ręka znika,
Przed nim się i on wielki Oryjon umyka,
Oryjon, który hardą myślą uniesiony,
Obiecował wygładzić źwierz na wszytki strony.
Ale mu na złe wyszła ta duma szalona,
Bo ziemia, sprawiedliwym gniewem poruszona,
Wzbudziła przeciw jemu Niedźwiadka srogiego,
Który go gardła zbawił jadem żędła swego.
A przeto, kiedy i dziś ten sprosny jad wstaje,
Niewściągniony Oryjon zawżdy tył podaje.
Tenże strach Andromedę nieszczęsną zejmuje
I on srogi Wieloryb sam o sobie czuje.
Cefeus po pas w morzu na łeb wywrócony,
Ostatek sucho niesie Wóz niezatopiony.
Ale i Kasyjopa dziewki nie zostawa,
A nieprawie poczesnie na dół się podawa,
Bo głowa tonie w morzu, nogi ma na goli,
A to cierpi nieboga nereidom k’woli,
Którym się równać chciała; ta tedy zachodzi,
Z drugiej strony zaś niebo na górę wywodzi
Drugie pół Wieńca i część ostatnią ogona
Długiej Hydry, a przy tym mocnego Chirona
Ciało i znaczną głowę i źwierz rozciągniony,
Który na ręku niesie Chiron przerzeczony.
Tego Centaura przodek na łuk oczekawa;
Z łukiem pasmo wężowe i ciało nastawa
Jasnego Wężownika, lecz obudwu głowy
Niesie wschód znakomity z sobą Niedźwiadkowy,
Niesie Wężownikowe ręce rozwiedzione
I przyklękłego męża piersi rozpalone.
A Klęcznia zasię (bo ten zawżdy opak wschodzi)
Nad insze członki z morza już i pas wychodzi,
I znakomite piersi, i jasne ramiona;
Prawa ręka do tejże liczby jest włożona.
Głowy i drugiej ręki patrzaj o tym czesie,
Kiedy niebo łuk z wody i Strzelca podniesie.
Z nim Lutnia i Cefeus ku górze wynika,
A wielki Pies i Zając, i Oryjon znika.
Nie wnet z Woźnicą Koza i Kózki padają,
Które na jego ręce wyciągłej pałają,
A też od inszych członków róznej są własności,
Bo gdy się z słońcem zejdą, budzą nawałności.
Kozę tedy ognistą i jej drobne plemię
Z głową, z ręką i grzbietem Woźniczym pod ziemię
Kozorożec podaje; insze członki jego
Gasną na pierwszym wschodzie Strzelca wyciągłego.
Strzelca chroniąc się Perseus odbiegł prawej nogi
I kraj Nawy tejże z nim naszladuje drogi.
A sama tonie, kiedy Kozorożec wschodzi;
W tymże czasie Procyjon na morze uchodzi,
Ale wynika Łabęć i jasna Orlica,
I Strzała, i Ołtarza ranego stolica.
Kiedy zasię wilgotny Wodnik z morza wstaje,
Równo z nim Koń i nogi, i głowę podaje.
Na zachodzie ciągnie noc za głowę Chirona,
Ale go nie załapi, tylko za ramiona;
Hydrze łeb z szyją narza, a to, co zostawa,
Na wstaniu Ryb z Chironem pod ziemię podawa.
Z Rybami wschodzi Ryba południa pospołu
I Andromedy widać prawą stronę z dołu.
Lewe ramię Skop ciągnie, na którego wschodzie
Upatrzysz rozpalony Ołtarz na zachodzie.
Z tymże znakiem pospołu Perseus strapiony
Podnosi z oceana głowę i z ramiony.
Pas jego, nie rozeznać, jeśli na Skopowym
Ostatku czy na wschodzie nastawa Wołowym,
Z którym ustawnie świeci. Wołu zanurzony
Woźnica nie zostawa, bo z nim jest spojony.
Jednak nie wszytek przy tym znaku z morza wstaje,
Bo całego wschód Bliźniąt dopiero podaje,
Ale z Wołem i z Kozą, i drobne Koźlęta
Wynikają, i jego znakomite pęta.
W ten czas Wieloryb swój plusk z wody ukazuje,
A Boota pierwszy znak pod ziemię wprawuje,
Których czterzy go topią, okrom lewej dłoni,
Bo tej Wąż oceana nieświadomy broni.
A gdy Wężownik w morzu po kolana brodzi,
Znak jest, że zgodnych Bliźniąt jasny płomień wschodzi.
Na ten czas już Wieloryb nie jest rozdzielony,
Ale wszytek nad ziemię idzie wyniesiony.
Tamże i Erydana ujźrzy wschodzącego
Żeglarz, na Oryjona czekając samego,
Aby mu miarę nocy albo pławu zjawił,
Bo tego siła zewsząd Bóg dla ludzi sprawił.