Między Pawłem i Gawłem przez szereg lat toczył się proces o majątek. Paweł był to piękny i okazały szlachcic; Gaweł – niezgrabny, lecz silny dorobkiewicz. Paweł miał jedną skrzynię pieniędzy, a drugą odwiecznych dokumentów; Gaweł miał dwie skrzynie pieniędzy i małą kopertę z wekslami Pawła. Nareszcie Paweł wierzył w świętość starych przywilejów i robił, co mógł, ażeby upokorzyć Gawła; Gaweł zaś wierzył, że mieć będzie tylko to, co sobie sam zrobi; robił zaś wszystko, co potrzeba, ażeby zbogacić się i – wygrać proces. Poza tańcami, ucztami i polowaniami, najmilszem zajęciem Pawła było obmyślać sposoby wywyższenia się nad Gawłem. Gdy Gaweł wybudował sobie dom, Paweł wznosił pałac. Gaweł ubrał swoją służbę w jednakowe sukmany; Paweł natychmiast sprawił swojej czerwoną liberję ze złoconemi guzikami. Gaweł kupił czwórkę kasztanów; Paweł dopóty nie zaznał spokojności, dopóki w stajni nie posiadał ośmiu kasztanów w białe łaty. W taki sposób, na każdym kroku upokarzając Gawła, Paweł wydał pieniądze, które miał w skrzyni, i jeszcze wystawił sporo weksli, które Gaweł wykupił po cichu.
Gdy wieść o gospodarce Pawła rozeszła się już i w dalszych okolicach, przyjechał do niego stary przyjaciel rodziny i rzekł:
– Mój Pawełku, słyszę, że straciłeś całą gotówkę po ojcu i jeszcze wlazłeś w długi. Daj więc pokój twoim wyścigom z Gawłem, bo każdy wyścig ma tę niedobrą stronę, że można na nim kark skręcić.
Paweł zamyślił się i odparł:
– Aha! Rozumiem i już teraz wiem, co zrobię!…
Lecz gdy dowiedział się, że Gawłowi przybyła trzecia skrzynia z pieniędzmi i druga koperta z jego wekslami, gniew Pawła przerodził się w niepokój, a duma w nienawiść. I postanowił nie ścigać się z Gawłem, ale wprost nawet nie robić tego, co robi Gaweł.
– Niech ludzie nie myślą – mówił do siebie – że między mną, a tym gałganem jest coś wspólnego!…
Gdy więc Gaweł zaczął ulepszać swoją ziemię sztucznemi nawozami, Paweł zapowiedział rządcom, aby nie ważyli się sprowadzać do jego majątków nawet łuta sztucznego nawozu. Gdy Gaweł postawił nowe obory dla bydła i nowe domy dla czeladzi, Paweł kazał trzymać bydło w walących się oborach, a parobkom mieszkać w izbach, które nie miały drzwi i okien. Gdy Gaweł począł u siebie zaprowadzać płodozmian, Paweł nabrał nagle ochoty do trzypolówki i twierdził, że ten jest najlepszy system rolnictwa w warunkach obecnych.
Dzięki takim praktykom, długi Pawła wzrosły, a Gaweł posiadał już trzecią kopertę weksli swojego przeciwnika. Wówczas do Pawła znowu przyjechał w odwiedziny stary przyjaciel i rzekł:
– Do tej pory, mój Pawle, przypuszczałem, że nie masz doświadczenia, ale dziś widzę, że ty nie masz rozsądku…
– A to znowu co?… – oburzył się Paweł.
– Tylko zastanów się – mówił stary przyjaciel. – Przez szereg lat chciałeś Gawła upokorzyć wydatkami na rzeczy zbytkowne i nadszarpnąłeś majątek. Dziś znowu, przez ślepą nienawiść, rzuciłeś się w drugą ostateczność i nie chcesz robić nic z tego, co on robi, choćby to było najlepsze; no – i rujnujesz swój majątek do reszty…
– A jakżeby pan poczynał sobie z tym gałganem, będąc na mojem miejscu?… – zapytał nieco skruszony Paweł.
– Przede wszystkiem, nie zajmowałbym się Gawłem – odparł przyjaciel – i robiłbym nie jemu na złość, ale sobie na pożytek. Owszem, naśladowałbym go w rzeczach dla mnie korzystnych, i nawet nie wahałbym się przyznawać mu pierwszeństwa, o ile naprawdę zrobiłby coś lepiej ode mnie…
Paweł zamyślił się i odparł:
– Aha!… Teraz już wiem, co zrobię!
Ale nie zrobił nic, ponieważ Gaweł, zebrawszy dostateczną ilość jego weksli, uzyskał wyrok sądowy i przy pomocy komorników wyrzucił Pawła z majątku.
Niedaleko zajdzie kulawy rozsądek, chociażby pycha z nienawiścią prowadziły go pod ręce.