Wprowadzenie
Człowiek nigdy nie jest sam. Ludzkość żyje w oceanie drobnoustrojów, które praktycznie są wszędzie: w powietrzu, w wodzie, w żywności, w naszym ciele. W pierwszych sekundach życia, z pierwszym oddechem, z pierwszym połknięciem opadają noworodka miliony bakterii, wirusów, grzybów. Od tej chwili mikroorganizmy będą towarzyszyć człowiekowi przez całe życie. Na stałe osiedlą się w jego ciele: w płucach, w jelitach, w nosie, na skórze, a niektóre wnikną aż do komórek. I tak tuż po urodzeniu człowiek nie jest sam, ponieważ jego organizm staje się gigantycznym siedliskiem miliardów osobników różnych gatunków i szczepów.
Złożone współdziałanie między organizmami mikroskopijnymi i wyższymi jest jednym z najważniejszych czynników, które kształtowały dobór gatunków na Ziemi. Organizm, który nie przystosował się do mikroorganizmów, który nie umiał się przed nimi bronić, nie przeżył. Współżycie człowieka czy zwierząt z mikroorganizmami jest wynikiem godnej podziwu zdolności żywej materii do adaptacji, zdolności, która w ciągu stuleci stale się rozwijała i doskonaliła, a rozwija się oczywiście i nadal.
Istnienie mikroflory w ciele ludzkim jest dla nas, ludzi wiedzących, tak oczywiste, że dzisiaj nawet pierwotne i logiczne pytanie: „Jak to jest możliwe, że organizm może żyć z takim mnóstwem drobnoustrojów?”, stawiamy na odwrót: „Czy możliwe jest życie bez drobnoustrojów?”. Nad tym pytaniem zastanawiali się pierwsi wielcy mikrobiolodzy – L. Pasteur i jego uczniowie; zamiast dziwić się temu, jak organizm radzi sobie z takim mnóstwem obcych i niekiedy nieprzyjacielskich osobników, uświadomili sobie, albo raczej odczuli, że człowiek czy zwierzę potrzebuje mikroorganizmów do własnego życia, że zależy ono od ich ilości, że są one mu potrzebne. W końcu pojawiła się wątpliwość, czy życie jest w ogóle możliwe bez drobnoustrojów. Z historycznego punktu widzenia ta obrazowa polemika była przykładem wybitnie „przyszłościowego” myślenia.
Człowiek i drobnoustroje – pokojowe współżycie
Rodzimy się w świecie drobnoustrojów, w oceanie drobnoustrojów. Stajemy się jego częścią, nie mamy wyboru, nie możemy bez niego żyć. Postąpiliśmy naprzód tak daleko, że nauka nie wątpi o pozytywnych następstwach współżycia człowieka z niektórymi mikroorganizmami.
Dzisiejsza „mitologia” kładzie nacisk na czystość ciała i środowiska człowieka. W krajach, w których nawet czystość została w znacznej mierze skomercjalizowana, wymóg czystości stał się wymogiem dokładnej sterylizacji, wytępienia wszystkich drobnoustrojów.
Czy przesadne niszczenie własnych bakterii może być szkodliwe? W niektórych przypadkach z pewnością tak, a w innych można to przewidzieć. Na przykład zbyt częste mycie skóry za pomocą mydeł i środków dezynfekcyjnych jest skutecznych sposobem tymczasowego pozbywania się bakterii. Po pewnym czasie jednak stajemy się bardziej podatni i bezbronni wobec drobnoustrojów chorobotwórczych. Intensywne mycie i szorowanie narusza naturalne mechanizmy obronne skóry. Powierzchnia skóry pokryta jest wydzielinami gruczołów skórnych, delikatną warstewką potu zawierającego związki zdolne do niszczenia drobnoustrojów chorobotwórczych. W pewnej opublikowanej pracy naukowej stwierdzono, że jeśli na zdrową, normalną skórę nakropi się zawiesinę drobnoustrojów, giną one w ciągu kilku minut. Jeśli te same drobnoustroje poda się na skórę przedtem dokładnie umytą i zdezynfekowaną – przeżywają kilka godzin. Umycie pozbawia skórę powłoki ochronnej, ponadto powoduje jej mechaniczne uszkodzenie.
Jednym z problemów człowieka jest higiena jamy ustnej. W zupełnie zdrowej jamie ustnej młodego człowieka znajdują się tysiące milionów drobnoustrojów. Nie ma ust sterylnych. Wraz ze zniszczeniem pewnej ilości drobnoustrojów, ulegają zniszczeniu komórki błony śluzowej jamy ustnej, a także te drobnoustroje (normalnie bytujące w ustach), które niszczą inne drobnoustroje (obce). Można więc stwierdzić, że nie wolno niszczyć pożytecznych drobnoustrojów żyjących w jamie ustnej należy zapewnić optymalną równowagę mikroflory, stosując przemyślaną higienę, a przede wszystkim odpowiednio się odżywiać.
Drobnoustroje w ludzkim ciele
Zasiedlenie noworodka drobnoustrojami jest wydarzeniem, która powoduje, iż jest to jeden z krytycznych momentów życia.
Należy uświadomić sobie, że w jednej kropli wody żyją, mnożą się i mieszkają miliony drobnoustrojów. Gleba podobnie pełna jest mikroorganizmów, jak woda w rzekach, jeziorach i morzach. Gdy zdarzy się nam zapomnieć o wilgotnym osadzie kawy na dnie filiżanki, o kawałku chleba, sera czy ziemniaka pozostawionym w wilgotnym pomieszczeniu, po pewnym czasie zauważymy, że na produktach tych pojawiają się kropki, plamki, a czasem nalot o różnych kolorach: szaroczarny, zielony, czarny. Jest to pleśń.
W normalnych warunkach człowiek styka się z drobnoustrojami po raz pierwszy tuż po urodzeniu. W czasie ciąży, płód chroniony jest przed różnymi szkodliwymi wpływami, również przed infekcją. Izolacja ta jest nagle, w sposób drastyczny, przerwana w pierwszych chwilach życia. Od tej chwili zaczyna się godny podziwu i złożony proces współistnienia mikroświata z człowiekiem. Interakcja ta prowadzi do wytworzenia się charakterystycznych skupień drobnoustrojów w pewnych częściach ciała. Ich znaczenie nie zostało dotychczas wyjaśnione. Możliwe, że większość drobnoustrojów dostających się do organizmu ludzkiego zatrzymuje się w nim na krótko; może nie natrafiają na odpowiednie warunki życiowe, przede wszystkim na pokarm; może niszczone są czy usuwane mechanicznie bądź za pośrednictwem procesów biochemicznych lub immunologicznych; może wreszcie odgrywa rolę antagonizm ze strony innych bakterii obecnych już w organizmie. Te drobnoustroje, które trafiły na dobre warunki życiowe, przede wszystkim na źródła pokarmu, i które okazują się najbardziej odporne na reakcje makroorganizmu (np. dzięki temu, że znalazły siedlisko w odpowiedniej okolicy ciała, przeżywają długo.
Obecność normalnej mikroflory w ciele jest wynikiem równowagi między drobnoustrojami i ich gospodarzem – człowiekiem. Równowaga ta nie jest statyczna ani neutralna; jest czyn6ym procesem określającym równowagę między populacją drobnoustrojów a tkankami i komórkami gospodarza. Obecność drobnoustrojów w ciele ludzkim można, w pewnym sensie, uważać za trwałe nosicielstwo. Ten osobliwy stan dotyczy czasem zarazków chorobotwórczych, np. duru brzusznego. Zdarza się, że u ludzi, którzy chorowali na dur brzuszny i zostali całkowicie wyleczeni, można stwierdzić w czasie mikroskopowego badania stolca czy żółci obecność wywołujących dur zarazków Salmonella typhi. Interesujące jest, że drobnoustroje, które te osoby „noszą” w sobie, nie straciły zdolności wywoływania choroby u innych ludzi. Dlatego stan taki stanowi poważne zagrożenie z epidemiologicznego punktu widzenia, tym bardziej, że „nosiciel” często nie zdaje sobie sprawy z tego, iż może zagrażać otoczeniu infekcją. Z teoretycznego i lekarskiego punktu widzenia nosicielstwo drobnoustrojów chorobotwórczych jest do dziś problemem nierozwiązanym. U nosiciela drobnoustroje nie są zdolne wywołać choroby, a z drugiej strony organizm nie potrafi ich całkowicie zniszczyć. Nosicielstwo trudno jest zlikwidować, ponieważ leczenie, skuteczne w ostrej fazie choroby, z reguły zawodzi. Nosicielstwo należy do godnych uwagi przykładów złożonego współistnienia drobnoustrojów z organizmem ludzkim.
Normalna mikroflora organizmu ludzkiego jest populacją charakterystyczną, ale różnorodną i zmienną, zależnie od miejsca , w którym występuje. Mikroflora ta jest w określony sposób „dobrana” z szeregu gatunków drobnoustrojów żyjących w określonym miejscu. Drobnoustroje żyjące u człowieka są ogniwem łańcucha wiążącego ich własny świat z organizmem człowieka. Jest to godny zainteresowania aspekt ogólnego schematu organizacji istot żywych.
Ludzka mikroflora jest niezwykle bogata. W jamie ustnej można doliczyć się 80 gatunków bakterii. Całkowita liczba bakterii wydalanych w ciągu dnia, z kałem dorosłego, zdrowego człowieka, waha się w granicach 1011-1014 (od stu miliardów do stu bilionów).
Drobnoustroje zasiedlają niemal całą dostępną powierzchnię ciała, a więc skórę i błonę śluzową (układu oddechowego i pokarmowego). Trzeba bowiem zaznaczyć, że za powierzchnię ciała uważa się nie tylko skórę, ale i śluzówkę jelit, tchawicy i oskrzeli. Układy pokarmowy i oddechowy anatomicznie oddzielone są od tkanek, tj. „wnętrza” ciała, specjalną warstwą komórek, tzw. nabłonkiem, ale właściwie nie ma zasadniczej różnicy między tymi komórkami a komórkami naskórka.
Bramą, przez która drobnoustroje dostają się do organizmu, jest jama ustna. Jak już powiedziano, występuje w niej bogata mikroflora. Stwierdzono, że jeden mililitr (tysięczna część litra) śliny zwiera 100 milionów do miliarda bakterii. Ilość ta waha się w ciągu dnia. W zależności od dziennej czy nocnej fazy cyklu życiowego, bakterie pojawiają się lub giną. Do zmniejszania ilości bakterii dochodzi po jedzeniu lub czyszczeniu zębów, a następnie ilość ich wzrasta. Najwięcej bakterii występuje rano, po przebudzeniu. Wahania te w sposób oczywisty zależą od wpływów mechanicznych: połykania, gryzienia, przepłukiwania ust, czyszczenia zębów szczoteczką i detergentami w postaci np. pasty do zębów. Bezpośrednio po czyszczeniu zębów może dojść do zmniejszenia ilości bakterii o 80%, a po gryzieniu czegoś twardego – aż o 90%.
Odpowiednie drobnoustroje na właściwym miejscu
W zdrowej jamie ustnej żyją zatem drobnoustroje, a jakiekolwiek usiłowanie pozbycia się ich byłoby daremne i nierealne. Chodzi raczej o to, żeby w ustach żyły „odpowiednie” drobnoustroje, w normalnej ilości i proporcji. Mikroflora jamy ustnej, tak jak i inne „normalne” drobnoustroje, może być niebezpieczna w zmienionych warunkach, np. gdy dostanie się tam, gdzie normalnie nie występuje. Pożyteczna pałeczka okrężnicy występuje w jelitach i w większości przypadków nie powoduje tam żadnych szkód. Ale jeśli ta bakteria dostanie się do nerek, do miedniczek nerkowych, wywołuje niebezpieczną infekcję. Mikro
flora jelit czy jamy ustnej nie zawsze jest zupełnie niewinna, zwłaszcza jeżeli damy jej okazję do szkodzenia. Chyba większość ludzi żyjących w krajach gospodarczo zasobnych ma tendencję do przejadania się: z upodobaniem zjada tuczące posiłki i nadmiar cukru. Jest to przyczyna bardzo poważnych problemów zdrowotnych, takich jak otyłość, zaburzenia trawienia, choroby sercowo-naczyniowe i cukrzyca. Tu interesuje nas tylko wpływ składu pożywienia na mikroflorę. W sposób przekonywujący wykazano, że u osób, a zwłaszcza dzieci, które chętnie jedzą dużo słodyczy, dochodzi do większych zmian w zębach. Później stwierdzono, że próchnicy zębów nie powoduje bezpośrednio cukier, ale produkty jego rozkładu, a rozkład ten przebiega przy udziale niektórych bakterii w ustach. Równanie zatem uzupełniono następująco: cukier + bakterie + produkty rozkładu = skutek – uszkodzenie zębów. To właśnie doświadczenia na zwierzętach gnotobiologicznych niezwykle elegancko i całkowicie przekonywująco udowodniły powyższe równanie.
Gdybyśmy przebyli drogę z ust do głębi przewodu pokarmowego i w czasie tej podróży poszukali bakterii, stwierdzilibyśmy, że na pierwszym przystanku, tzn. w żołądku, nie ma ich wcale. Żołądek jest bardzo niegościnny dla drobnoustrojów: w jego soku występuje kwas solny i rzadko się zdarza, aby jakiś drobnoustrój długo przeżył w takim środowisku. Żołądek jest właściwie pierwszą zaporą, która broni wstępu infekcji w głąb jelit, a to dlatego, że dysponuje tak skutecznym mechanizmem obronnym. Jeśli weźmiemy pod uwagę, że we wszystkim, co połykamy, znajduje się mnóstwo bakterii, a niektóre z nich mogłyby się okazać niebezpieczne, taki naturalny filtr higieniczny staje się konieczny. W czasie choroby, gdy produkcja soku żołądkowego jest słaba, wzrasta niebezpieczeństwo infekcji w przewodzie pokarmowym.
Dalej przechodzimy do jelita cienkiego. W jego górnych częściach bakterie praktycznie nie występują. Dzieje się tak nie tylko dlatego, że z żołądka dostaje się ich bardzo mało, ale przede wszystkim dlatego, że nieustannie, we dnie i w nocy jelito usuwa je, jeśli się doń dostaną, do jelita grubego. Proces ten możliwy jest dzięki stałemu, falistemu ruchowi jelita, zwanemu perystaltyką. Nieustannie i powoli jelito „wyżyma” się, tzn. jego ściana kurczy się, a skurcz ten przesuwa się ku dołowi. Wykazano, że mechanizm ten z pewnością decyduje o utrzymaniu sterylności jelita. Gdy tylko ruch ten ustanie lub ulegnie zwolnieniu, bakterie zaczynają się mnożyć w jelicie. Wykazano to doświadczalnie: wprowadzono do jelita żywe i martwe bakterie (oznakowano izotopem promieniotwórczym) i obserwowano je; okazało się, że zarówno żywe, jak i martwe drobnoustroje są przesuwane w jelicie, natomiast nie dochodzi do zabijania form żywych, jak wcześniej przypuszczano. W usuwaniu drobnoustrojów z jelita cienkiego pomaga śluz wytwarzany przez śluzówkę jelita, który oblepia bakterie i w ten sposób ułatwia ich transport.
Piąta kolumna w organizmie człowieka – drobnoustroje
W dolnych partiach jelita cienkiego ilość drobnoustrojów wzrasta, a głównym ich siedliskiem jest jelito grube. Największe nagromadzenie mikroorganizmów w ustroju ludzkim występuje właśnie w jelicie grubym, gdzie ilość ich osiąga wartości kosmiczne: w normalnym jelicie jest ich około 1014 – tj. 100 bilionów.
Ze względu na tę niesamowitą ilość i różnorodność mikroflory jelitowej , oczywiste jest, że z punktu widzenia zależności człowiek-drobnoustroje populacja ta jest najważniejsza. Dziś już wiemy – a jest to zasługa gnotobiologii – że drobnoustroje jelitowe są ważnym czynnikiem nie tylko w procesie trawienia; aktywność tej „piątej kolumny” w pływa na szereg czynności całego organizmu nie tylko jelita.
W drogach oddechowych również nieustannie pojawiają się nowe drobnoustroje. Z każdym oddechem docierają ich miliony. Jednakże drogi oddechowe nie zawierają aż tyle drobnoustrojów co przewód pokarmowy. Przede wszystkim drobnoustroje nie znajdują tu tak bogatego źródła pokarmu, jak w jelicie grubym. W dodatku drogi oddechowe „dysponują” skutecznym mechanizmem usuwania drobnoustrojów. Drobnoustroje występują w górnych drogach oddechowych: w jamie nosowej, nosogardzieli, ale dalej, w kierunku płuc, tj. w krtani, tchawicy, oskrzelach, w pęcherzykach płucnych, populacje bakterii są coraz mniejsze – aż do całkowitej sterylności. Układ oddechowy uwalnia się od drobnoustrojów różnymi sposobami – kaszlem, kichaniem.
Notatka z prasy:
„Przy kichnięciu o średniej sile z nosa wydostaje się aż 5000 cząstek. Opuszczają one nos z szybkością 165 km na godzinę, co wystarcza, aby cięższe cząstki zostały wyrzucone na odległość 4 metrów. Stwierdzono, że jeszcze po pół godzinie w powietrzu unoszą się ich 3000”.
„Mlady svet”, czerwiec 1973
Powierzchnię dróg oddechowych pokrywa śluz, który zatrzymuje drobnoustroje. I dalej: tchawica i oskrzela wysłane są specjalnymi komórkami – nabłonkiem, na którego powierzchni znajdują się włoski, rzęski mające zdolność poruszania się w sposób przypominający falowanie zboża na wietrze. Właśnie nabłonek rzęskowy przyczynia się do usuwania z dróg oddechowych zanieczyszczeń, łącznie z bakteriami. Same płuca są bardzo bogate w osobliwe komórki – zmiatające, pożerające czy oczyszczające (makrofagi), których głównym zadaniem jest otoczenie, pochłonięcie i zniszczenie tych bakterii, które przeniknęły najdalej, tj. aż do delikatnych pęcherzyków płucnych. Właśnie dlatego populacja drobnoustrojów dróg oddechowych jest stosunkowo uboga.
Drobnoustroje występują też w innych częściach ciała. Na skórze ich populacja najliczniej jest reprezentowana tam, gdzie tworzą się fałdy, np. pod pachami. Na płaskich powierzchniach, takich jak plecy, stwierdzono obecność około miliona bakterii na cm2. Ze względu na to, że powierzchnia skóry dorosłego człowieka wynosi około 2 m2, człowiek nosi na sobie „płaszcz” utworzony aż przez 10 miliardów bakterii.
Także śluzówka pochwy ma swoich stałych mieszkańców: żyje tu ważna bakteria, tzw. pałeczka Doderleina z rodzaju Lactobacillus (pałeczek mlekowych), której obecność jest bardzo istotna dla normalnego funkcjonowania tej śluzówki.
Z powyższych przykładów jasno wynika, jak ścisła jest współzależność naszego organizmu i naszego mikroświata, o jaką wprost niewyobrażalną ilość drobnoustrojów chodzi; z istnieniem tego mikrokosmosu w nas powinniśmy się poważnie liczyć, jako ze swoim bliskim życiowym partnerem.
O tym, jak bardzo specyficzne może być współdziałanie organizmów wyższych (łącznie z człowiekiem) i mikroorganizmów, świadczy do dziś nierozwiązana zagadka tzw. mitochondriów.
Mitochondria są tworami najczęściej jajowatego lub włókienkowego kształtu, znajdującymi się wewnątrz komórek. Komórka z reguły zwiera kilkadziesiąt do 100 mitochondriów. Mitochondria należą do ważnych organelli komórkowych. Zachodzą w nich procesy chemicznej przemiany materii, przy czym uwalniana jest energia potrzebna dla procesów życiowych komórki. Funkcja mitochondriów w komórce jest więc znana. Zagadka dotyczy pochodzenia tych tworów.
Bakterie żyjące w organizmie ludzkim, a przede wszystkim te, które powodują choroby (patogenne), mają zwykle większe wymagania życiowe, potrzebują gotowych produktów, jakich same nie potrafią syntetyzować, np. niektórych aminokwasów. Te składniki pożywienia otrzymują od gospodarza, w którym się osiedliły i od którego są zależne.
Pasożytnictwo
Pasożyt jest to organizm żyjący w ścisłym związku przestrzennym z innym organizmem-żywicielem na jego koszt i z jego szkodą. Tasiemiec żyjący stale w jelitach np. lisa, jest pasożytem wewnętrznym. Wesz, która całe życie spędza w owłosieniu żywiciela jest pasożytem zewnętrznym. Pasożyty wewnętrzne nie mają oczu ani u-barwienia. Nie mają narządu ruchu – nabłonka urzęsionego, za to mają narządy czepne, którymi przytwierdzają się do ciała żywiciela. Z drugiej strony, ich nabłonek musi być odporny na działanie enzymów trawiennych ży-wiciela. Pasożyty wewnętrzne mają zdolność „oddychania beztlenowego”, czyli uzyskiwania energii w procesie beztlenowego rozkładu glukozy do kwasu mlekowego. Jest to sposób niezmiernie rozrzutny, wykorzystujący zaledwie około 5% energii, którą można by uzyskać na drodze tlenowej. Pasożyty jednak z jednej strony są w sytuacji przymusowej, bo tlenu nie mają, z drugiej strony mogą sobie na taką rozrzutność pozwolić, mając stały i niewyczerpalny nadmiar pokarmu. Przywry i tasiemce nie utraciły zdolności oddychanie tlenowego, w razie możności przebierają tlen i wykorzystują go. Rozwój pasożytów wiąże się najczęściej ze zmianą żywiciela. Or-ganizm, w którym bytuje postać dojrzała nazywamy żywicielem ostatecznym. Jaja pasożyta wydostają się z jego ciała na zewnątrz i zarażają organizm, w którym rozwija się larwa. Ten organizm nazywamy żywicielem pośred-nim. Przejście do żywiciela ostatecznego odbywa się zwykle, choć nie zawsze, tak, że żywiciel ostateczny zjada pośredniego razem z larwą.
Przystosowanie do pasożytniczego trybu życia:
-nabłonek odporny na strawienie
-brak ubarwienia, narządów zmysłów i narządów ruchu
-brak układu krwionośnego, oddechowego i pokarmowego(wchłanianie pokarmu strawionego przez żywiciela)
-narządy czepne: przyssawki(tasiemiec nieuzbrojony), przyssawki i haczyki(tasiemiec uzbrojony)
-oddychanie beztlenowe
-produkowanie olbrzymich ilości jaj, obojnactwo, możliwość samozapłodnienia
-wykorzystywanie żywicieli pośrednich(rozmnażanie bezpłciowe) i żywicieli ostatecznych(rozmnażanie płcio-we)
Pierwotniaki
Niektóre grupy pierwotniaków ma jako środowisko życiowe płyny ustrojowe zwierząt i ludzi. Żyją tam formy pasożytnicze oraz formy symbiotyczne. Organizmy te potrzebują dużo wody, w razie jej braku niektóre z nich mogą przechodzić w stan anabiozy (życia utajonego).
Choroby spowodowane przez pierwotniaki:
– świdrowiec gambijski – wywołuje śpiączkę, przenosicielem jest mucha tse-tse.
– leiszmanie wywołują pendykę i kala-azar.
– lamblia wywołuje choroby wątroby, dwunastnicy i trzustki.
– rzęsistek pochwowy wywołuję chorobę rzęsistkowicę
Płazińce
Tasiemce są to płazińce o budowie strobili, pasożytujące w jelitach kręgowców. Ciało tasiemca składa się z główki, szyjki i wielu członów. Główka jest opatrzona aparatem czepnym, złożonym z przyssawek, ewen-tualnie również haków. Szyjka stanowi strefę twórczą. Następuje tutaj intensywne namnażanie się komórek. Dalej ciało zaczyna stopniowo dzielić się poprzecznie na człony. Ku tyłowi napotykamy kolejno człony coraz to starsze i dojrzalsze. W każdym członie rozwija się kompletny obojnaczy układ rozrodczy. Zaplemnienie może zachodzić między członami dwu sąsiadujących tasiemców, między różnymi członami tego samego tasiemca, a także w obrębie jednego członu. Stare człony, całkowicie wypełnione macicą, pełną jaj, odrywają się od strobili i z kałem żywiciela wydostają na zewnątrz. Cykle rozwojowe tasiemców bywają złożone, z wieloma kolejnymi larwami i żywicielami pośrednimi. Larwy te jednak rozmnażają się jak larwy przywr, tylko przeobrażają się w larwę następnego stadium.
Tasiemiec uzbrojony-długości do 4m, ma główkę opatrzoną czterema przyssawkami i wieńcem haków. Pasoży-tuje w jelitach człowieka, wywołując różne zaburzenia zdrowia. Żywicielem pośrednim jest zwykle świnia. Wą-gry z jedną główką, średnicy kilku milimetrów, rozwijają się w mięśniach. Znacznie groźniejsze jest zarażenie jajami, gdyż człowiek jest wtedy żywicielem pośrednim. Wędrująca larwa może niekiedy osiedlić się w miejscu nietypowym, np. w mózgu lub w oku, gdzie rozwój wągra powoduje niebezpieczne uszkodzenia.
Tasiemiec nieuzbrojony-długości 12m, podobny do poprzedniego, ale bez wieńca haków na główce (stąd różnica w nazwach), pasożytuje w jelicie człowieka. Żywicielem pośrednim jest bydło. Wągry z jedną główką, średnicy kilku milimetrów, rozwijają się w mięśniach.
Tasiemiec bąblowca-jest maleńki, długości zaledwie do 6mm, złożony z 3-5 członów. Pasożytuje w jelicie psa. Żywicielem pośrednim może być bydło, owce, świnie a także człowiek. Zarażenie jajami tego tasiemca jest bar-dzo niebezpieczne, gdyż wągier, zwany bąblowcem, umieszcza się zwykle w wątrobie i tam rozrasta w pęcherz średnicy kilkunastu centymetrów, wypełniony tysiącami mikroskopijnych główek.
Glista ludzka to olbrzym wśród nicieni, długości do 35cm, pasożytuje w jelicie cienkim, drażniąc ściany jelita mechanicznie i zatruwając żywiciela produktami ubocznymi swego metabolizmu. Formy dorosłe żyją w jelicie cienkim a larwy w tętnicach i płucach. Wywołuje różne objawy zatrucia, niedokrwistość, a także ogólny niepo-kój. Jaja glisty wydostają się na zewnątrz wraz z kałem żywiciela i mogą pozostać żywe bardzo długo. Zarażenie następuje przez przypadkowe połknięcie jaj, np. z jarzynami, które nawożono odchodami ludzkimi. W jelicie człowieka wylęgają się larwy, które przez ścianę jelita przebijają się do naczyń krwionośnych. Z prądem krwi docierają do płuc, gdzie przebijają się do światła pęcherzyków płucnych i aktywnie wędrują oskrzelikami, oskrzelami i tchawicą do gardzieli. Połknięte odruchowo, dostają się do jelita, gdzie dojrzewają płciowo i zaczynają się rozmnażać.
Owsik – długości do 12mm, jest pasożytem jelita grubego, najczęściej u dzieci lat 3-7. Objawy są niegroźne, czę-ściowo podobne do objawów glistnicy, lecz dokuczliwe, jak np. nieznośne swędzenie okolicy odbytu, bladość powłok skórnych, nerwowość. Często zarażenie następuje przez przypadkowe połknięcie jaj gdy nie przestrzega się zasady higieny. Dla dorosłych źródłem zakażenia jest woda publicznych basenów pływackich.
Włosień często zwany trychiną długości do 4mm, jest pasożytem groźnym, zarażenie dużą liczbą osobników może spowodować śmierć. Zarażenie człowieka następuje przez zjedzenie wieprzowiny zawierającej żywe lar-wy włośni. Może się to zdarzyć jeżeli mięso nie było badane przez weterynarza.