Przemysł polski, obejmujący wiele gałęzi, jest zjawiskiem bardzo szerokim i skomplikowanym do opracowania, pozwalającym jednak na bliższe poznanie problemów naszego kraju jak i jego dobrych stron, umożliwiających szybki rozwój Polski oraz dorównanie przemysłom krajów Europy Zachodniej. Stanu przemysłu narodowego Polski nie można określić jako jednego z bardzo złych czy jednego z najlepszych, gdyż od lat zauważa się jego powolne prosperowanie, co pozwala ocenić perspektywy jego rozwoju na całkiem dobre i , być może, gwarantujące nam lepszą przyszłość. Takie są wnioski większości ludzi, jednak w dzisiejszej prasie, telewizji , czy innego rodzaju mediach można zaobserwować nagminne wytykanie wad poszczególnym gałęziom przemysłu krajowego. Niestety z przykrością należy stwierdzić, iż owe media przekazują odbiorcom okrutną, bolącą prawdę. Powolna klęska naszego przemysłu spowodowana jest przede wszystkim brakiem wystarczających funduszy pozwalających na utrzymanie polskiej gospodarki przemysłowej na wysokim poziomie dorównującym krajom zachodnim, oraz słabo wyszkoloną kadrą dowodzącą i słabo przygotowanymi do zawodu pozostałymi pracownikami, porównującymi się, pod względem wykształcenia, tylko w niewielkim stopniu do pracowników z krajów Zachodu.
Aby pozwolić sobie na ocenianie perspektyw przemysłowych kraju polskiego należy najpierw zapoznać się ze stanem samego przemysłu, jego rozwojem, finansami, czy miejscem w Europie lub świecie. Należy porównać go z innymi, konkurencyjnymi przemysłami pozostałych państw Europy, jeżeli nie całej, to przynajmniej z sytuacją przemysłową w krajach sąsiadujących z Polską i z nią w jakiś sposób związanych (na przykład Środkowoeuropejskie Porozumienie o Wolnym Handlu – CEFTA).
Moim zdaniem zapoznanie się ze stanem przemysłu polskiego należy rozpocząć od samej podszewki, czyli od bazy surowcowej kraju, która jest najważniejszym czynnikiem mającym na celu zapewnienie jego prawidłowego funkcjonowania i prosperowania.
Polska jest dużym producentem surowców energetycznych i, chociaż nasz udział w światowej produkcji zmniejszył się, to nadal przekracza 1%. Pomimo znacznego udziału w światowej produkcji surowców energetycznych, więcej surowców zużywamy niż produkujemy. Polska posiada więc ujemny bilans handlu zagranicznego surowcami energetycznymi. Przyczyną tego jest wysoka energochłonność naszej gospodarki oraz nikły udział ropy naftowej i gazu ziemnego w strukturze wydobywanych surowców. Węgiel kamienny wydobywany jest w trzech zagłębiach – Górnośląskim, Dolnośląskim i Lubelskim. Zasoby węgla w Polsce wynoszą około 60 miliardów ton, stanowią prawie 4% zasobów światowych. W latach 90-tych nastąpił spadek wydobycia węgla kamiennego. Obecnie wydobywamy 134 miliony ton (1996 r.) i pod tym względem zajmujemy 7 miejsce na świecie. Węgiel jest nadal ważnym artykułem eksportowym – sprzedajemy 20% wydobycia rocznego, głównie do krajów Europy Zachodniej. Natomiast zasoby węgla brunatnego są szacowane na około 13 miliardów ton. Jest mniej kaloryczną postacią węgla, ale koszty wydobycia z racji eksploatacji odkrywkowej są niższe niż węgla kamiennego. W Polsce ponad 50% wydobycia pochodzi z rejonu Bełchatowa. Pozostałe zagłębia zlokalizowane są w rejonie Turoszowa i na obszarze Konin-Koło-Turek. Węgiel brunatny nie nadaje się do transportu, podczas którego traci kaloryczność. Podlega więc spalaniu w elektrowniach lokalizowanych w pobliżu eksploatacji. Kolejnymi surowcami energetycznymi są złoża ropy naftowej i gazu ziemnego, które w Polsce są niewielkie. Pomimo około 3 tysięcy odwiertów rocznie, eksploatuje się niecałe 300 tys. ton ropy naftowej. Głównym rejonem wydobycia jest Kamień Pomorski i od niedawna szelf M. Bałtyckiego u nasady przylądka Rozewie. Niewielkie ilości wydobywa się jeszcze w naszym tradycyjnym złożu podkarpackim. Wydobycie ropy pokrywa 2% zapotrzebowania rocznego, resztę pokrywa import w ilości 13-15 milionów ton na rok. Gaz ziemny występuje wraz z ropą naftową, a niezależnie od niej w rejonie Podkarpacia (Przemyśl, Lubaczów) oraz w Wielkopolsce (Garki, Załęcze). Deficyt gazu ziemnego pokrywa import z Rosji. W 1995 r. rozpoczęto budowę gazociągu – „Półwysep Jamał – Niemcy”, który przetnie obszar Polski.
Spośród surowców metalicznych w Polsce, liczącymi się są złoża miedzi oraz cynku i ołowiu. Rudy żelaza nie są już eksploatowane w Polsce. Odkryte złoże w rejonie Suwalszczyzny, mimo dużej wartości, nie podlega eksploatacji przede wszystkim z racji jego położenia. Polska miedź wyróżnia się dużą zawartością czystego metalu (2%), ale złoże posiada wysoce niekorzystne warunki hydrogeologiczne. Opłacalność wydobycia podnosi duża miąższość pokładów. Górnictwo miedzi podejmują cztery kopalnie w rejonie Lubina i Głogowa. Rudy miedzi zawierają domieszki innych metali, zwłaszcza bogate są w srebro. Warunki eksploatacji rud cynku i ołowiu są korzystniejsze od rud miedzi. Wydobycie koncentruje się w rejonie Olkusza, Bytomia i Zawiercia. Polskie rudy są niskoprocentowe.
W przypadku surowców chemicznych największe znaczenie mają sól kamienna i siarka. Węgle, ropa naftowa i gaz ziemny mają w Polsce głównie znaczenie energetyczne. Złoża soli kamiennej występują na Kujawach, na Podkarpaciu – w Bochni i Wieliczce oraz na obszarze GOP-u, w rejonie Żor. Sól wydobywana jest dwoma metodami – głębinową i hydrauliczną. Hydrauliczna umożliwia przesyłanie soli rurociągami do zakładów przetwórczych. Zasoby soli w Polsce są ogromne. Najważniejszym rejonem wydobycia jest rejon Wielkopolski. Polska siarka odznacza się wysoką czystością i dużymi zasobami. W wydobyciu zajmujemy V miejsce na świecie i II w Europie. Konkurencją dla polskiej siarki jest pozyskiwanie jej z odsiarczania gazu i ropy naftowej. Wydobycie siarki w stosunku do lat 80-tych spadło dwukrotnie. Złoża występują w rejonach Tarnobrzega i Lubaczowa. Eksploatacja prowadzona jest metodą podziemnego wytopu. Górnictwo siarki niezależnie od metody eksploatacji silnie degraduje środowisko.
Zasoby surowców skalnych w Polsce są bardzo bogate. Główne rejony wydobycia tworzą obszary: Wyżyny Lubelskiej, Jury Polskiej, Wyżyny Kielecko-Sandomierskiej, rejon Opola, gdzie koncentruje się wydobycie wapieni i dolomitów, wykorzystywanych głównie do produkcji cementu i wapna , Przedgórza Sudeckiego, które dostarcza m.in. granitów, np. z rejonu Strzegomia, Strzelina, bazaltów, piaskowców i marmurów stosowanych coraz powszechniej w budownictwie mieszkaniowym, rejonu Kielc, gdzie wydobywane są wapienie, glinki ceramiczne, piaskowce, na których bazuje miejscowy przemysł cementowy i ceramiczny, na terenie całego kraju eksploatowane są surowce osadowe – piaski, żwiry i glina.
Krótko podsumowując można powiedzieć, że baza surowcowa Polski jest wystarczająca, ale tylko dla naszego kraju, chociaż i tak niektóre surowce, jak na przykład ropa naftowa, importowane są z innych państw w celu pokrycia potrzeb kraju. Ale nie można oceniać możliwości kraju bez bliższego poznania samego przemysłu i jego najważniejszych gałęzi.
Podstawowym paliwem wykorzystywanym w wytwarzaniu energii w Polsce są węgle, na które przypada 97% wytwarzanej energii. 60% energii w Polsce pochodzi ze spalania węgla kamiennego. Węgiel brunatny dostarcza prawie 37%, a pozostałą niewielką wartość, około 3% energii, wytwarza hydroenergetyka. Pod względem wytwarzania energii elektrycznej zajmujemy VII miejsce w Europie i XVI w świecie. W Polsce o rozmieszczeniu elektrowni bazujących na węglu zadecydowały głownie: występowanie bazy surowcowej – elektrownie skupiają się na obszarze GOP-u (np. Jaworzno, Rybnik, Złaziska Górne) w obszarze wydobycia węgla kamiennego oraz w rejonie wydobycia węgla brunatnego Bełchatów, Bogatynia – Turoszów, Pątnów, Adamów, oraz wysokie zapotrzebowanie na energię wynikające z rynku zbytu wskutek np. występowania energochłonnego przemysłu – m.in. w Stalowej Woli, Szczecinie, Ostrołęce, Kozienicach. Co do wydobycia węgla kamiennego zajmujemy II miejsce w Europie i VII w świecie, a co do brunatnego V w Europie i VII w świecie. Z rynkiem zbytu wiąże się występowanie elektrociepłowni w dużych miastach, np. Siekierki w Warszawie, elektrociepłownie w Łodzi. Na lokalizację elektrowni wpływa w dużym stopniu dogodność zaopatrzenia w wodę, stąd wiele z nich zlokalizowano nad dużymi rzekami. Hydroelektrownie mają niewielki udział w wytwarzaniu energii w Polsce. Przeważają elektrownie małej mocy. Największą jest Żarnowiec, inne wyróżniające się mocą to Włocławek na Wiśle, Solina na Sanie, Porąbka-Żar na Sole. Głównym konsumentem energii w Polsce jest przemysł, potem w kolejności gospodarka komunalna. Udział przemysłu w zużyciu energii (60%) świadczy o jego wysokiej energochłonności.
Przemysł elektromaszynowy wyróżnia duże zróżnicowanie produkowanych wyrobów, wysoka ranga w gospodarce. Rola tego przemysłu polega na zaopatrywaniu w maszyny i urządzenia innych gałęzi przemysłu i działów gospodarki. Poziom rozwoju tego przemysłu wpływa na ogólny poziom produkcji i jakość wyrobów. Do najważniejszych branż tego przemysłu należy przemysł środków transportu. Przemysł samochodowy skupia się w Warszawie, w Bielsku-Białej, Tychach i Lublinie, gdzie produkowane są samochody osobowe. Samochody ciężarowe produkowane są w Lublinie, Starachowicach, Jelczu. W Jelczu i Sanoku wytwarzane są ponadto autobusy. W Polsce produkowane są także samochody dostawcze, m.in. w Nysie i Poznaniu. Żywiołowy rozwój motoryzacji w Polsce spowodował, że kraj nasz stał się jednym z ważniejszych rynków zbytu w Europie. Rozwój przemysłu samochodowego umożliwiły inwestycje kapitałowe obcych koncernów, głównie Daewoo (75% udziałów w FSO w Warszawie), Fiata, Volkswagena i Forda. Przemysł taboru kolejowego natomiast reprezentują go głównie zakłady we Wrocławiu, gdzie produkowane są lokomotywy, Poznaniu – lokomotywy i wagony oraz w Chorzowie, gdzie produkowane są między innymi wagony tramwajowe. Następnym z kolei jest przemysł stoczniowy. Główną stocznią Polski jest obecnie stocznia w Szczecinie, która jako jedy
na nie boryka się z problemami ekonomicznymi. Stocznia w Gdańsku i Gdyni znacznie zmniejszyły swoją produkcję. W przemyśle lotniczym, po rozwiązaniu Układu Warszawskiego, paktu wojskowego krajów socjalistycznych, produkcja załamała się. Ośrodkami produkcji samolotów pozostają Mielec i Świdnik, w których konstruowane są helikoptery. W produkcji przemysłu elektromaszynowego wiodącą rolę odgrywa przemysł maszynowy wywarzający w Polsce maszyny budowlane (m.in. Stalowa Wola, Wrocław), włókiennicze (np. Łódź, Bielsko-Biała), maszyny górnicze (ośrodki GOP-u), maszyny rolnicze (Ursus, Płock, Lublin, Kutno, Poznań). Produkcją rynkowych wyrobów, takich jak kuchnie gazowe, pralki, lodówki, zamrażarki, narzędzia i drobne przedmioty metalowe, zajmuje się przemysł metalowy. W zakładach tego przemysłu wzrósł udział firm zachodnich, przez co na rynku jest dostatek sprzętu gospodarstwa domowego o wzrastającej jakości. Przemysł metalowy produkuje także konstrukcje stalowe, łożyska, narzędzia skrawające. Zakłady wytwarzające te wyroby skupiają się w pobliżu hut, głównie na Górnym Śląsku. Stosunkowo niedużą rolę odgrywa w Polsce przemysł elektroniczny i elektrotechniczny. Centrum produkcji stanowi Warszawski Okręg Przemysłowy. Rośnie udział zainwestowania obcego kapitału w wytwórczość tego przemysłu, m.in. firm Thomson i Philips. Główne wyroby tego przemysłu stanowią telewizory, sprzęt telekomunikacyjny, kable, radioodbiorniki, komputery.
W produkcji przemysłu chemicznego liczy się zaplecze naukowo-badawcze, wykwalifikowana kadra oraz nakłady finansowe, uwzględniające także wydatki na zabezpieczenie i ochronę środowiska.. Wśród działów przemysłu chemicznego wyróżnia się działy nowoczesne, takie jak produkcja tworzyw sztucznych, leków, i tradycyjne, nie wymagające tak dużych nakładów, np. produkcja kwasu siarkowego (VIII miejsce w Europie, XIV w świecie), nawozów sztucznych. W Polsce stosunkowo dobrze rozwinięte są tradycyjne działy. Przemysł sodowy opiera się na soli kamiennej i wapieniach. Skoncentrował się w rejonie kujawskich złóż soli kamiennej, m.in. w Inowrocławiu oraz w Krakowie, wykorzystując sól Wieliczki i Bochni. W przemyśle kwasu siarkowego wytwórnie kwasu nawiązują do zakładów nawozów fosforowych, w których jest największe zużycie tego związku. Zakłady nawozów fosforowych zlokalizowano w Gdańsku i Policach koło Szczecina, ze względu na dogodną dostawę fosforytów drogą morską. Mniejsze zakłady nawiązują do rynków zbytu, np. koło Poznania i we Wrocławiu. Co do produkcji nawozów azotowych, to duże zakłady znajdują się we Włocławku i Puławach. Na bazie węgla i ropy naftowej rozwinęła się produkcja związków organicznych. Obejmuje ona tworzywa sztuczne, które wytwarzane są głównie w Pustkowie, Pionkach, Wąbrzeźnie, włókna syntetyczne, jak elana, anilana, stilon produkowane są odpowiednio w zakładach w Toruniu, Łodzi, Gorzowie Wielkopolskim, a włókna sztuczne, jak wiskoza, czy jedwab sztuczny w Jeleniej Górze, Tomaszowie Mazowieckim i in., oraz przemysł farmaceutyczny, który nawiązuje głównie do rynku zbytu, ale też do dużych miast zapewniających kadrę specjalistów i rynek zbytu, np. Warszawa, Łódź, Kraków, Pabianice, Jelenia Góra. Przemysł gumowy, w którym największe znaczenie ma produkcja opon samochodowych w Olsztynie i Dębicy. Wzrostowi produkcji posłużyły inwestycje koncernów Michelin i Uniroyal. Wyroby gumowe produkują też ośrodki: Łódź i Grudziądz. Przemysł chemiczny odznacza się dużą wodochłonnością, stąd charakterystyczną cechą lokalizacji ośrodków jest koncentracja w dorzeczu Wisły i Odry. Ścieki, gazy i odpady tego przemysłu są agresywne dla ludzi i środowiska. Przemysł ten nie posiada w Polsce właściwych systemów zabezpieczeń przed uciążliwością, jaką stwarza.
Od przemysłu cukrowniczego zależy rozwój wielu innych branż przemysłu spożywczego. Pierwsze cukrownie powstały na Dolnym Śląsku. Do dziś Dolny Śląsk, obok Wielkopolski, jest tradycyjnym rejonem przemysłu cukrowniczego. Zakłady nawiązują głównie do rejonów uprawy buraka cukrowego. Poza wymienionym obszarem większe cukrownie pracują na Wyżynie Lubelskiej, Żuławach Wiślanych. Przetwórstwo owoców i warzyw silnie nawiązuje do rejonów upraw. Zakłady koncentrują się w rejonie Warszawy (m.in. Tarczyn, Góra Kalwaria, Łowicz), wielkopolskim (Kotlin, Pudliszki, Winiary k.Kalisza), oraz środkowo- i południowo-wschodnim (Lublin, Milejów, Tymbark, Rzeszów). Inne branże stanowią – przemysł rybny, koncentrujący się w pasie nadmorskim, mleczarski dostosowujący się do miejskich chłonnych rynków zbytu, mięsny oparty o zakłady w rejonach hodowli zwierząt rzeźnych oraz przemysł tłuszczowy, piwowarski, młynarski.
Zakłady przemysłu drzewno-papierniczego odznaczają się dużą surowcochłonnością i zapotrzebowaniem na wodę. Stąd lokalizacja nawiązuje do dużych kompleksów leśnych i rzek. Ważne branże stanowi przemysł celulozowo-papierniczy, którego największe zakłady zlokalizowano w Kwidzynie, Konstancinie-Jeziornej i Świeciu nad Wisłą, w Kostrzynie nad Wartą, Ostrołęce nad Narwią, przemysł meblarski z ośrodkami w Swarzędzu, Wyszkowie, Radomsku, Jarocinie i in., oraz przemysł płyt pilśniowych i wiórowych z dużymi zakładami w Czarnej Wodzie, Koniecpolu, Rucianem-Nidzie i in.
Po krótkim podsumowaniu można zauważyć, iż mimo dość ubogiej bazy surowcowej, przemysł polski radzi sobie całkiem nieźle. Na przykład zajmujemy II miejsce w świecie w wydobyciu siarki, czy VII w wydobyciu węgla kamiennego. Tak więc nie należy mówić, że Polska znajduje się w bardzo krytycznej sytuacji i, że jej przyszłość maluje się w czarnych barwach. Nie oznacza to jednak bardzo kolorowych perspektyw narodowej gospodarki przemysłowej i lepszego jutra. Do osiągnięcia naprawdę wysokiego poziomu przemysłu potrzeba zdecydowanie więcej niż Polska w tej chwili może zaoferować. W tej kwestii musimy przegonić kraje europejskie lub co najmniej je dogonić, a prawie żadne okoliczności na to nie wskazują. Aby naprawdę ocenić perspektywy rozwoju przemysłu polskiego nie wolno gdybać i przypuszczać. W tym przypadku należy posłużyć się konkretami i podać przykłady fabryk, manufaktur i innych okoliczności umożliwiających lub przeszkadzających w rozwoju przemysłu polskiego do takiego stopnia jaki byśmy chcieli osiągnąć.
Chyba każdy potrafiłby dostrzec złą sytuację przemysłu polskiego, która ostatnio zaczyna rysować się bardzo wyraźnie na scenie krajowej. Bardzo dobrym przykładem jest ostatnia (17.XI.1999) podwyżka stopy procentowej aż o 3,5%, która świadczy nie tylko o zmarnowaniu ostatnich dwóch lat, kiedy to wysokość stopy procentowej była równa dzisiejszej, ale świadczy ona o kolejnych problemach przemysłu Polski. Z tą podwyżką związany będzie wzrost cen większości towarów oraz wzrośnie oprocentowanie kredytów komercyjnych dla firm. Jest chyba jasne, że nie wróży nam to lepszej przyszłości, kiedy stopa procentowa w krajach zachodnich (np. Niemcy) wynosi ok. 3 – 4%, czyli jakieś cztery razy mniej niż w Polsce (ok. 17%).
Teraz należało by się bliżej przyjrzeć rynkowi, na przykład samochodowemu, który co raz szybciej zostaje opanowywany przez wielkie koncerny zachodnie czy koreańskie, wykupujące lub wypierające z rynku koncerny polskie (np. Daewoo – FSO). Skutkiem tego stało się, że polski rynek samochodowy przypomina worek bez dna. Każdego roku sprzedaż rośnie o kilkadziesiąt tysięcy aut, nie reagując na zmiany społecznych nastrojów, antykredytowe działania NBP czy rosnące lawinowo ceny paliw. Wiele wskazuje na to, że w tym roku padnie kolejny rekord – sprzedanych zostanie 600 tysięcy nowych aut. Takie zjawisko, gdzie co godzinę Polacy kupują 66 nowych zagranicznych samochodów, nie wróży nic dobrego dla polskiego przemysłu narodowego. Spowodowane jest to głownie reklamą marek samochodów zagranicznych. Inwestorzy robią wszystko, by nakręcać popyt. W wydatkach na reklamę nie dali się prześcignąć nawet funduszom emerytalnym. Mimo rosnącego kursu dolara starają się zbyt często nie podnosić cen, wciąż kusząc klientów rozmaitymi promocjami, wydłużoną gwarancją, bezpłatnymi polisami ubezpieczeniowymi itd. Jest to bardzo niekorzystne zjawisko, gdyż niezbyt bogaci polscy producenci nie mogą sobie pozwolić na takie wydatki i tym samym nie mogą zapewnić sobie szerokiego rynku zbytu.
Kolejny niepokojący argument czeka przy temacie hutnictwa. Przewidziane jest, że w 2000 roku nasze hutnictwo – 25 samodzielnych i konkurujących często ze sobą firm – zderzy się z kilkoma koncernami europejskimi, z których każdy produkuje więcej stali niż cała polska metalurgia. Są to wyroby wysoko przetworzone, których nie ma w ofercie polskich przedsiębiorstw. Po zniesieniu ceł na importowaną stal nie pozostaje nic innego jak szybko obniżyć koszty i szukać silnych inwestorów. A i to może nie wystarczyć. Tak na przykład krakowska huta imienia T. Sendzimira pod koniec września zapowiedziała zwolnienie do końca roku ponad 7 tysięcy pracowników z 16,2 tysięcy zatrudnionych. Nie było jeszcze w naszym hutnictwie tak olbrzymich zwolnień w tak krótkim czasie. Po kilku dniach kierownictwo Sendzimira postanowiło rozłożyć wymówienia na cały przyszły rok. W końcu 2000 roku w hucie ma pracować 8,7 tysiąca osób. Podobna sytuacja nastąpiła w kilku innych hutach w Polsce, co jest bardzo trudnym problemem do powstrzymania. Podjęto już pierwsze kroki w tym celu. Mianowicie zarządy hut starają się zaciągnąć pożyczki z Funduszu Gwarantowanych Świadczeń Pracowniczych, ale jest bardzo wątpliwą sprawą, że zapobiegnie to dalszym zwolnieniom pracowników i pomoże polskiemu hutnictwu.
Nawet sytuacja polskiego cukrownictwa jest idealnym przykładem na to, że na dobrą przyszłość trzeba będzie poczekać. Prywatyzacja cukrowni zatrzymana przez poprzednią koalicję, ruszyła dopiero przed kilkoma miesiącami, gdy nawet najlepsze z nich pogrążyły się w deficycie. Kiedy pojawiła się szansa na uratowanie choćby części tego przemysłu, grupa posłów AWS usiłuje ponownie proces prywatyzacji zatrzymać. W zamian proponuje stworzenie monopolu o nazwie Polski Cukier. Za hasłami „polskiej racji stanu” oraz „obrony narodowej interesu: kryją się najprawdopodobniej interesy najzupełniej prywatne. Myląc skutki z przyczynami posłowie AWS twierdzą, że branża jest w tak złej kondycji finansowej, iż warunki prywatyzacji podyktują inwestorzy zag
raniczni, co ograniczy przychody budżetu państwa. Zamiast prywatyzacji proponują stworzenie monopolu, który pozbawi cukrownie tak potrzebnego im kapitału, nie mówiąc już o tym, że nie bardzo wiadomo kto spłaci narosłe długi. A jest to bagatela – miliard złotych!
Do upadającego górnictwa, zbrojeniówki, PKP i innych państwowych utrzymanków budżetu dołączył częściowo sprywatyzowany przemysł lekki. Ministerstwo Gospodarki twierdzi, że stało się tak z powodu niskiej konkurencyjności tej gałęzi. Pracodawcy z branży oskarżają rząd o indolencję i liczne grzechy zaniechania. W przemyśle lekkim (włókienniczy, odzieżowy i skórzany) funkcjonuje ponad 50 tysięcy firm, z czego około 1300 zatrudnia powyżej 50 pracowników. Dominują niewielkie prywatne przedsiębiorstwa powstałe po 1990 roku. Rozwijały się one do 1997 roku, kiedy to nastąpił wyraźny spadek tępa wzrostu produkcji sprzedanej całej branży. Ubiegły rok przyniósł już zupełne objawy kryzysu. Przemysł włókienniczy i skórzany odnotowały spadek produkcji sprzedanej. Według prognoz, tegoroczne wyniki w dziedzinie produkcji i sprzedaży będą jeszcze gorsze. Drugi rok z rzędu koszty rosną szybciej niż przychody, co fatalnie odbija się na kondycji finansowej przemysłu lekkiego. W 1998 roku, po raz pierwszy od dobrych kilku lat, branża jako całość ponisła stratę netto w wysokości około 88 milionów złotych. W efekcie spadła zdolność kredytowa przedsiębiorstw, pojawiły się trudności w bieżącym regulowaniu zobowiązań. W przemyśle włókienniczym i skórzanym płynność finansowa kształtowała się w ubiegłym roku znacznie poniżej minimalnych standardów. Wzrosła też liczba bankrutujących firm. Kolejnym sygnałem alarmowym jest postępująca dekapitalizacja majątku. W całej branży stopień jego zużycia jest wyższy niż przeciętnie w polskim przemyśle. Potrzeby inwestycyjne szacuje się na astronomiczną sumę 2 miliardów dolarów, a branża przynosi straty i jest ona kolejną zagrożoną upadkiem.
Takich przykładów z życia wziętych można by było wymieniać bez liku. Podobna sytuacja przedstawia się w górnictwie, przemyśle zbrojeniowym, transportowym, paliwowym (18 podwyżek cen benzyny w 1999 roku) i innych. Nie problem jest więc stwierdzić, że Polska jako państwo oraz jej gospodarka znalazły się w sytuacji dramatycznej. Dla jednych jest to tylko zjawisko przejściowe, związane z nadmiarem reform, które zostały źle przygotowane, a koszty ich przeprowadzenia poważnie nieoszacowane. Dla innych oznacza to wchodzenie Polski na niebezpieczną ścieżkę prowadzącą do stagnacji czy wręcz kryzysu. Niestety, groźba kryzysu jest całkiem realna, ale czy jest to sytuacja bez wyjścia. Oczywiście nie. To co wydaje się dzisiaj sprawą najważniejsza, dotyczy spójnej polityki rządowej. Tej niestety nie widać. Odnosi się wrażenie, że inną politykę ma Ministerstwo Finansów, inną Ministerstwo Skarbu, a inną Ministerstwo Gospodarki, nie mówiąc już o Ministerstwie Rolnictwa czy polityce związanej z przystąpieniem do Unii Europejskiej. Przezwyciężenie tych różnic musi stać się punktem wyjścia w tworzeniu zapory dla zapowiadającego się kryzysu przemysłu narodowego Polski.