Stalinizm w Polsce

 

 

Po zakończeniu II wojny światowej Polska znalazła się w trudnej sytuacji politycznej. Tak długo oczekiwana i okupiona krwią wielu osób wolność okazała się fikcją – całą władzę w kraju przejęła PZPR z Bolesławem Bierutem na czele. Partia ta zaś w rzeczywistości przejmowała lwią część dyrektyw bezpośrednio z Moskwy, od „Towarzysza Stalina”. On to zatem był głównym motorem napędowym aparatu władzy PRL. Dlatego też okres od zakończenia wojny, aż do śmierci „Wielkiego Wodza” nazywamy okresem stalinizmu, bądź też terroru stalinowskiego.

Terroru, gdyż w zasadzie całe rządy ówczesnej kliki rządzącej oparte były na rozwiniętym do niebywałych rozmiarów aparacie przemocy. Militaryzacja życia politycznego osiągnęła szczyty poprzez powołanie Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego – popularnej „bezpieki” – stanowiącego formalne „karzące ramię Partii”. Metody stosowane przez jego organy wykonawcze – UB i MO (Urząd Bezpieczeństwa oraz Milicję Obywatelską) mają bez wątpienia długą tradycję – stosowane były bowiem już przez Hiszpańską Inkwizycję, a także przez niemieckie Gestapo – tortury fizyczne i psychiczne obliczone na złamanie „niepokornych” oraz karne obozy pracy przymusowej w ZSRR należały do typowych narzędzi systemu represji. Zaiste, wielkim wybawieniem było dla Polaków usunięcie rządów hitlerowców i zastąpienie ich rządami Partii! Od początku bowiem „władza ludowa” szczególnie prześladowała zasłużonych żołnierzy AK, mordując ich po sfingowanych pokazowych „procesach”, jak chociażby ten w sierpniu 1951 r. kiedy to czterech generałów: Franciszka Hermana, Jerzego Kirchmayera, Stefana Mossora i Stanisława Tatara skazano na kary dożywotniego więzienia pod absurdalnym zarzutem „usiłowania obalenia przemocą ustroju państwa”…

Podobne były prześladowania Kościoła Katolickiego w Polsce. Propaganda stalinowska dowodziła, iż księża podporządkowują interesy kraju Watykanowi stojącemu na „usługach imperializmu amerykańskiego” co oczywiście w odniesieniu do Państwa Kościelnego było jawną bzdurą! Tym niemniej wprowadzono tylko śluby cywilne (zakaz ślubów kościelnych) i zniesiono obowiązek nauczania religii w szkołach podstawowych i średnich zaś w sierpniu 1949 r. wydano dekret o „ochronie wolności sumienia”, w którym zapowiedziano kary więzienia za „zmuszanie do udziału w praktykach religijnych” oraz „udział w zbiegowiskach publicznych”. Na podstawie tego dekretu można było skazać właściwie każdego praktykującego katolika. Jednym z kroków szukania kompromisu była zawarta 14 kwietnia 1950 roku umowa między Episkopatem a rządem w której:

– Kościołowi przyznano prawo nauczania religii w szkołach,

– Kościołowi przyznano prawo utrzymania seminariów, pracy duszpasterskiej w wojsku i zakładach karnych oraz działań opiekuńczo-dobroczynnych,

– w zamian Kościół był zobowiązany nauczania wiernych poszanowania prawa i władzy państwowej – czyli potępienia podziemia, popierania polityki polskiej w kwestii Ziem Odzyskanych.

Niestety władze już od samego początku nie zamierzały przestrzegać postanowień układu (zwłaszcza jeżeli chodzi o katechizacje młodzieży). Ponadto w 1953 r. duchowieństwo miało złożyć przysięgę na nową konstytucję. Nie zrobiło tego, więc władze internowały Prymasa Wyszyńskiego. W tej atmosferze 17 grudnia 1953 biskupi polscy złożyli ślubowanie na wierność Polsce Ludowej. 26 października 1956 roku Stefan Wyszyński wypuszczony został na wolność i mógł podjąć obowiązki prymasa. Jednakże powyższy przykład doskonale ilustruje perfidię władz Polski Ludowej.

Wspomniałem powyżej Konstytucję PRL. Została ona uchwalona 22 VII 1952 r. (Data została specjalnie wybrana ze względu na przypadającą kolejną rocznicę ogłoszenia Manifestu PKWN – w ustroju socjalistycznym daty świąt państwowych zastępowały święta kościelne…). Jej charakterystyczną cechą był zbiór praw i obowiązków obywatela – napisany nie po to aby służył ludziom, lecz aby służył władzy. Wszelkie swobody obywatelskie pozbawione były gwarancji, oraz obwarowane „spełnianiem obowiązków obywatelskich”, czyli w praktyce lojalnością wobec rządu. Przykładem jednego z tak absurdalnych przepisów był obowiązek meldunku każdego zgromadzenia powyżej trzech osób w mieszkaniu na najbliższej komendzie MO. W praktyce nikt tego nie przestrzegał, zaś władza miała argument do aresztowania „niewygodnych” obywateli. Typowo stalinowska zasada „Dajcie mi człowieka, a paragraf się znajdzie” znalazła tu swoje odzwierciedlenie… Także enigmatyczne sformułowanie „władza w PRL należy do ludu pracującego miast i wsi”, które w praktyce o niczym nie informuje, stanowiło kolejną „przykrywkę” Partii, wymówkę pozwalającą na kontynuowanie modelu władzy totalitarnej.

Oczywiście były też „udogodnienia” dla obywateli, które państwo faktycznie zapewniało – choćby edukacja. Nie można zaprzeczyć iż sowiecka kampania likwidacji analfabetyzmu faktycznie odniosła skutek. Niestety, ogólna oświata w czasach stalinowskich została, jak wszystko podporządkowana celom Partii. Wszelkie programy nauczania zostały zmodyfikowane pod kątem zgodności z ideologią komunistyczną oraz sowiecką teorią dziejów. Sprawdziło się stare porzekadło iż „Zwycięzcy piszą książki do historii”…Co najgorsze ówczesne poglądy zakorzeniły się w świadomości ludzkiej i teraz bardzo trudno jest przeniknąć pajęczynę kłamstw utkaną przez mistrzów propagandy stalinowskiej…

Reasumując, okres stalinizmu odcisnął się głębokim piętnem na społeczeństwie polskim. W tym „mrocznym czasie” rozegrało się bardzo wiele ludzkich dramatów. Skutki większości z nich są widoczne do dnia dzisiejszego, zaś duża ilość czeka dopiero na odkrycie. Dlatego też pozostaje tylko mieć nadzieję iż nigdy więcej nie powtórzy się sytuacja gdzie wola jednej, obłąkanej ideologią jednostki prowadzić będzie do cierpień i zagłady milionów ludzkich istnień…