Upadek powstania spowodował represje wobec Polaków. Klasy posiadające, a zwłaszcza ziemiaństwo poniosło duże straty z tytułu grzywien i kontrybucji nakładanych przez rząd zaborczy. Konfiskaty oraz nakazy sprzedaży majątku w ręce rosyjskie dotknęły na „ziemiach zabranych” nie tylko właścicieli sądownie skazanych, ale i zesłanych administracyjnie w głąb Rosji. Skurczenie się polskiego posiadania na kresach wschodnich było najbardziej dostrzegalną stratą wśród następstw powstania styczniowego.
Do tego posępnego bilansu klęski postyczniowej należy wprowadzić kilka istotnych poprawek. Pierwsza z nich to oddźwięk międzynarodowy powstania – nie w kołach rządowych, ale wśród narodów i uciskanych klas społecznych. Wśród Czechów, Słowaków, Węgrów, Jugosłowian, Rumunów i Bułgarów powstanie polskie odbiło się silnym echem, wszędzie też przyczyniło się do radykalizacji postaw, do wyodrębnienia się śmielszych kierunków politycznych. Dzięki powstaniu polskiemu odzyskała konstytucję i parlament Finlandia, ponieważ carat, zagrożony obcą interwencją w roku 1863, zdecydował się pójść wobec Finów na daleko idące ustępstwa.
Niniejsze międzynarodowe reperkusje powstania miały zapewne niewielki tylko wpływ na polskie losy. Lecz oto co się działo w samym zaborze rosyjskim w ciągu następnego półwiecza. Społeczeństwo podźwignęło się z klęski wyjątkowo szybko. W ostatnich trzech dekadach XIX w. nastąpił w Królestwie gwałtowny wzrost demograficzny, nie mniej potężny wzrost produkcji przemysłowej, wzrost urbanizacji, podniesienie się stopy życiowej. Tym gospodarczym procesom towarzyszył bujny rozwój czasopiśmiennictwa, literatury pięknej, teatru, malarstwa. Co zaś szczególnie ważne: na przekór rusyfikacyjnej polityce caratu na wsi zaczęło się szerzyć czytelnictwo polskie. U podłoża procesów tych leżały różne przyczyny; wszystkie razem świadczyły o wyjątkowo szybkim postępie Królestwa na drodze kapitalistycznego rozwoju. Przywódcy powstania styczniowego chętnie przekonywali samych siebie, że wprawdzie przegrali, ale nadając chłopom ziemię, uczynili z nich obywateli polskich, zapewnili więc przyszłość narodowi. Mieli rację o tyle, że chłop poddany pańszczyźnie, eksploatowany przez dziedzica, z trudem dawał do siebie przystęp hasłom niepodległościowym. Dopiero pokolenie wiejskie urodzone po uwłaszczeniu dojrzewało do zrozumienia problemów ogólnospołecznych i wchodziło w konflikt z zaborcą. Miała też wejść w konflikt z caratem szybko rosnąca w zaborze rosyjskim klasa robotnicza.
Jeszcze jedno zjawisko warte jest uwydatnienia, mianowicie trwałość tradycji 1863 r., utrzymującej się pomimo klęski we wszystkich warstwach społecznych. Otwarcie celebrowali rocznicę styczniową weterani poza granicami zaboru, zwłaszcza w Galicji. Pod rządami carskimi nie wolno było nawiązywać do niej głośno. A przecież co drugi pamiętnik ludzi zrodzonych nazajutrz po klęsce, mniejsza o to, w jakim środowisku, świadczy, że tradycja powstańcza w ukryciu jednak trwała. Najwymowniejszym może świadectwem tej tradycji jest dochowanie się aż do połowy XX w. dziesiątków powstańczych piosenek, notorycznie komponowanych w obozach w roku 1863; wyśpiewywano je w gronie rodzinnym i przyjacielskim, po wsiach i miastach, przekazując następnemu pokoleniu słowa i melodię, a wraz z nim także – ideę.
Ideę nieodpartej potrzeby zrzucania obcego jarzma, „wybicia się na niepodległość”. Ideę, która pozostawała wierna testamentowi Kościuszki, programom Wielkiej Emigracji, manifestom Rządu Narodowego, że mianowicie droga do niepodległości prowadzi poprzez realizowanie wolności obywatelskich i sprawiedliwości społecznej.