Albert Camus – Mieszkańcy Oranu – Charakterystyka

Camus w swej powieści nie skupia się wyłącznie na losach głównych bo­haterów. Narrator równie dużo uwagi poświęca zwykłym obywatelom mia­sta. Sam i za pomocą notatek Tarrou opisuje ich codzienne życie, troski i radości. Ukazuje, jak zmienia się postawa mieszkańców Oranu wobec za­razy.

Początkowe niedowierzanie, a nawet bagatelizowanie problemu, po­woli zostaje zastąpione strachem przed chorobą, jednak w miarę upływu czasu, przekształca się on w zobojętnienie i rutynę. Jednak także i ten stan nie trwa długo – dochodzi do sytuacji, gdy na ulicach miasta odbywa się swoisty taniec śmierci. Ludzie pozbawieni możliwości zajęcia się pracą, któ­ra oderwałaby ich od ponurej rzeczywistości, odizolowani całkowicie od świata, zaczynają powoli popadać w szaleństwo, korzystają bez umiaru z życia, nie martwiąc się o jutro. Jak to opisał Tarrou:

Cały lud zdążał ku temu, czego przed kilku miesiącami szukał Cottard w miej­scach publicznych, ku zbytkowi i szerokiemu życiu, ku temu, o czym marzył, nie mo­gąc swego pragnienia zaspokoić, to znaczy ku wyuzdanej rozkoszy. Gdy zaraza ustępuje, ludzie początkowo nie chcą uwierzyć w swoje szczęście, są bardzo ostrożni, jednak po pewnym czasie budzą się z letargu, w którym tkwili przez ostatnich parę miesięcy.

25 stycznia, kiedy prefekt ogłasza, że dżuma minęła i za dwa tygodnie zostaną otworzone bramy mia­sta, mieszkańcy Oranu tworzą swoisty korowód szczęścia – miasto drgnęło, porzuciło zamknięte, mroczne i nieruchome miejsca, gdzie zapuściło swe ka­mienne korzenie i szło z ładunkiem tych, co pozostali przy życiu. Ta radość, momentami tylko zmieszana z rezerwą, trwa aż do ósmego lutego, dnia wy­zwolenia. Gdy kordon sanitarny znika, nic już nie może powstrzymać ludzi przed świętowaniem zwycięstwa nad zarazą:

Całe miasto wyległo na ulice, by święcić tę przytłaczającą chwilę, kiedy skończył się czas cierpień, a czas zapomnienia jeszcze się nie zaczął (…) Za­pasy życia, które robili przez te miesiące, żyjąc życiem utajonym, zużywali dziś w ten dzień, jakby był on dniem zmartwychwstania.