Nie da się ukryć, że jedną z nieodłącznych części naszego codziennego życia jest reklama. Towarzyszy nam ona praktycznie cały czas. Wyobraźmy sobie normalny wtorkowy wieczór. Zwykły człowiek po ciężkim dniu pracy wraca do domu, odgrzewa sobie obiad i zasiada na kanapie, aby po chwili włączyć telewizor i popatrzeć na to, co stało się dziś w Ameryce, co rząd ustalił na swych obradach, co słychać w serialowym świecie lub kto wygrał wczorajszy mecz. Jednak jego spokój co chwilę mąci stos reklam, które w najmniej odpowiednich momentach przerywają transmisję ulubionego programu.
A jeśli ktoś będzie miał dosyć denerwujących reklam i wyłączy telewizor? Zapewne włączy radio albo otworzy gazetę. Co wtedy go spotka? Niestety rozczarowanie. I tu będzie się roić od spotów reklamowych, doklejanych ulotek czy próbek nowego kremu NIVEA. Kiedy zaś nasz nieszczęśnik wyjdzie na spacer z psem, billboardy i plakaty na ulicach nie dadzą mu zaznać spokoju.
Czy naprawdę konieczne jest na każdym kroku przypominanie społeczeństwu, że naukowcy odkryli nową formułę dezodorantu, która pozwoli nam na długotrwałe i intensywne ćwiczenia bez nadmiernego pocenia się? Albo, że nowy szampon 2 w 1 do włosów normalnych z wyciągiem z egzotycznych owoców i alg morskich nada naszym włosom jedwabiście miękki dotyk i blask? Często oglądając reklamy, nie zdajemy sobie sprawy z tego, że mimo naszych usilnych starań i tłumaczenia sobie, że to tylko chwyt marketingowy, jesteśmy pomału wciągani w świat tych nonsensów.
Pozostaje jeszcze kwestia tego, że każda reklama kierowana jest do określonej publiczności, a umieszcza się ją w takim miejscu, żeby owa publiczność nie miała szansy jej nie zauważyć. Jako przykład, przytoczmy następującą sytuację: przeciętna kobieta, matka dwójki dzieci, przegląda swoje nowo zakupione pisemko ?Pani Domu?. Co druga strona w tym czasopiśmie jest reklamą. Wcale nie trudno domyślić się, że 90% tych reklam promuje kosmetyki, artykuły gospodarstwa domowego, różnego rodzaju firmy odzieżowe i obuwnicze czy też przyprawy do dań. Dziewięćdziesiąt procent, bo pozostałe dziesięć to reklamy męskich perfum i dezodorantów, które żona kupi mężowi na rocznicę ślubu czy imieniny. W przemyśle filmowym producenci także nie żałują pieniędzy na zwiastuny i plakaty reklamowe. Gdyby tak wybrać się do kina na komedię, przed seansem widzowie zmuszeni będą obejrzeć prawie półgodzinną serię zwiastunów kinowych, pokazujących nic innego, jak komedie, które trafią niedługo do kin. Widzowie, którzy zapewne lubią komedie, bo w przeciwnym razie wcale nie przyszliby na owy seans, chwycą haczyk i za tydzień czy dwa wrócą do kina.
Z drugiej jednak strony, pomyślmy nad pozytywnymi cechami reklamy. Wpierwszej chwili trudno nam znaleźć takowe, ale po chwili zastanowienia możemy dojść do wniosku, że jednak reklama jest w pewnym sensie dobra. Choćby dlatego, że zachęceni do kupna produktu, szybciej go zapragniemy. Czyż nie to jest najważniejsze dla producentów tych rzeczy? Poza tym, myślę, że oddziaływuje to na nas psychicznie, przynajmniej w pewnym stopniu. Kiedy już kupimy ten produkt, widząc reklamę mówimy sobie w duchu ?O! Właśnie to kupiłem w zeszłym tygodniu!?. Czujemy się zadowoleni z zakupu oraz dopieszczeni, bo przecież w reklamie mówiono, że jest to najlepszy produkt ze wszystkich, a w dodatku występowała w niej ta znana piosenkarka i ze szczerym uśmiechem na twarzy polecała nam go. Nikt nie zwróci uwagi na to, że to może być całkowita brednia, a piosenkarka w ten sposób zarobiła dużo pieniędzy i mogła sobie kupić wymarzoną torebkę. Po prostu tak to sobie tłumaczymy.
Podsumowując, zazwyczaj podchodzimy do reklam z dystansem, przekonując siebie samych, że to wcale nie musi być prawda i nic nam się nie stanie, jeśli nie kupimy akurat tego artykułu. A jednak codzień nabywamy stosy nowych rzeczy, z których większość reklamowana jest w telewizji czy na plakatach. Zakładając bluzkę firmy H&M, sami reklamujemy tą firmę. Bo czy nie odpowiemy z dumą przyjaciółce, że to właśnie tam ją zakupiliśmy, kiedy powie zachwycona, że wyglądamy w niej ślicznie?