Obserwując otaczający nas świat, nieraz możemy dojść do wniosku, iż nie wszystko wokół jest sprawiedliwe. Doświadczamy tego każdego dnia: w szkole, w rodzinnym gronie, na ulicy. Na ten temat możemy usłyszeć wiele także w mediach. To one nagłaśniają różne sprawy sądowe, niesprawiedliwe wyroki, polityczne utarczki. Uświadamiamy sobie, że nasze życie to ruletka – przyszłość zależy od tego, z jakimi ludźmi, sprawiedliwymi czy też nie, przyjdzie nam się spotkać.
Za słowami: „Wszystko to jedno, czy być czarownicą, czy być za taką uważaną” kryje się wiele ponadczasowych prawd. Pragnę je rozwinąć w tej pracy.
Moje rozważania chciałabym rozpocząć od stwierdzenia, iż otaczającej nas rzeczywstość brakuje wiele do nazwania ją idealną, o czym wspomniałam już na wstępie mej pracy. Niesprawiedliwość i zawiść wprost wypełniają nasz świat, przysłaniając w ten sposób pozytywne cechy ludzkiej natury. Nasuwa mi się jednak pytanie:kto zapracował na taki obraz dzisiejszej rzeczywistości? Niestety odpowiedź jest tylko jedna… My! Można by zatem stwierdzić, iż jesteśmy sobie sami winni…
Z kolei wiadomo, że nie wszyscy ludzie to tylo bezduszne potwory! Możemy wyodrębnić jakąś część, która będzie robiła wszystko co w ich mocy, aby przywrócić ład na Ziemi. Jednak co dzieje się z człowiekiem, który jako jedyny ze swojego społeczeństwa nie zatracił własnego „ja”? Nie trzeba się długo zastanawiać. Taka osoba jest wytykana przez innych palcami i skazana na potępienie, ponieważ otoczenie nie akceptuje prawości i odmienności, którą ona wykazuje. Dla ogółu nie ma znaczenia, czy ktoś jest taki, na jakiego wygląda, czy to jedynie poza przed światem. Człowiek wierzy w to, co widzi, gdyż dla niego właśnie tak jest wygodnie. On nie dostrzega powodu, dla którego miałby marnować czas zastanawiając się, co może czuć druga osoba. A może czasem warto?
Chciałabym nadmienić, iż właśnie w średniowieczu, kiedy żyły czarownice, miały miejsca prześladowania i brak chęci do zrozumienia tych „wyjątkowych” kobiet. Z odrzuceniem spotykały się nie tylko panie, które w istocie uprawiały magię. Ten sam los spotykał także te, które były jedynie o takiego rodzaju czyny podejrzewane. Dla ówczesnego społeczeństwa nie robiły bowiem różnicy takie małe „niedociągnięcia” w sądach. Jednak owe przeoczenia doprowadzały do śmierci niewinnych osób. A jak to przekłada się na dzisiejsze czasy? Cóż… Sprawa, mimo swej wagi, jest niezwykle oczywista: jeżeli człowiek raz zostanie posądzony, otoczenie „zaszufladkuje” go i już nigdy nie zmieni opinii na jego temat. Któż bowiem będzie się trudził, aby zmieniać coś, co się przyjęło iw co wszyscy wierzą? Do tego potrzeba czasu, którego niestety dzisiaj nikt nie ma. Dlatego, jeżeli obecnie obserwujemy takie sytuacje, to śmiem twierdzić, że w najbliższej przyszłości nic nie ulegnie zmianie…
Kończąc tę pracę, chciałabym podsumować moje rozważania. Niesety muszę twierdzić, że po dzisiejszym zagłębianiu się w ludzką naturę, doszłam do wniosku, iż w naszym społeczeństwie żyje o wiele za dużo osób, które nie przejmują się losem innych, jedynie ich oceniając na podstawie zewnętrznych przesłanek. A co z garstką tych, którzy zachowali odrobinę człowieczeństwa? Według mnie mimo początkowych, nieudolnych starań w końcu i oni się załamią i przestaną walczyć o swoje dobre imię. Chyba nikt by nie chciał, aby na naszym świecie zabrakło ludzi sprawiedliwych i uczciwych… Dlatego też musimy robić wszystko, aby zapobiec znieczulicy, która wiele obejmuje swym zasięgiem. I mam nadzieję, że moje sądy już wkrótce okażą się jedynie błędnymi przypuszczeniami…