Podróże Oliviera Berntsa

Był pogodnyletni wieczór. ALan szedł powoli ulicą. Przez ramię miał przewieszoną gitarę. Pogwizdywał. Miał bujną ciemnobrązową czuprynę i stalowe oczy. Jego twarz miała raczej pogodny wyraz. Ubrany był w obcisłr jasnoniebieskie jeansy , beżową koszulę w zieloną kratkę i białe buty. Skręcił w najciemniejszą uliczkę. Szedł tak kilka minut. Wkrótce zatrzymał się przed jakimś domem. Nacisnął dzwonek.Nie minęło nawet kilka sekund, a drzwi otworzyły się z wielkim hukiem. Z domu wyskoczył wysoki staruszek. Miał białe rozczochrane włosy, sięgające do ramion. Ubrany był w brudny, kiedyś biały fartuch.

-Czemu tak długo? sPóźniłeś się!

-Miaółem być o 22:00, a jest 20:00!

-Aha…-powoedział staruszek-wejdź!

ALan wszedł do domu. Jego oczom ukazał się mały korytarzyk, ze zdartym parkietem. Po pomieszczeniu były porozrzucane różnego rodzaju maszyny i aparaty.

-Zdejmuj to z pleców!! Tak…chodzi mi o gitarę. Szybko mówię!! Chodź…

Alan widząc podniecenie staruszka nic nie odpowiadał. zdjął gitarę z pleców i poszedł za doktorem. Siwy staruszek był bowiem doktorem-wynalazcą. Nazywał się Olivier Bernts. Wiekszość jego wynalazków nie działała, ale doktor nie poddawał się i tworzył dalej. Teraz pracował nad czymś wielkim. Alan schodził po schodach do labolatorium. Cały czas słyszał przemowę doktora. Mimo, że naukowiec był cztery pomieszczenia dalej, mówił tak głośno, że Alan słyszał go doskonale.

-….Tak Alan…Tak..TO jest to, nad czym pracowałem przez ostatnie sześć miesięcy…To COŚ jest wyjątkowe…Jezus, Maria-tu zakreślił w powietrzu znak krzyża-Jaki ja jestem genialny…

Mówił w tym stylu jeszcze przez dziesięć minut, aż Alan stracił cierpliwość

-Doktorze! Co pan w końcustworzył?! Ciągle pan o tym mówi, a ja nie wiem nawet co to jest?

-Już,już…-powiedział poirytowany doktor-patrz i podziwiaj!

Podbiegł do swego urządzenia, złapał za kawałek starego prześcieradła, które przykrywało maszynę. Szarpnął za zasłonę. Na jego twarzy, dzięki ktorej wyglądał na obłąkanego, pojawił się wyraz radosnego uniesienia. Jedynie alan nie był w pełni zadowolony. Jego oczom ukazał się bowiem stary pordzewiały Fiat 126p.

-Maluch? Przez pół roku pracował pan nad zużytym maluchem?

-Aha…Więc wygląd nie zrobił na tobie wrażenia?-powiedział lekko zawiedziony doktor-Zapewne chcesz poznać kilka funkcji tego „cacka”?

-No…tak.

Doktor wsiadł do samochpdu, nacisnął jakiś guzik. Zaraz potem maluch uniósł się w powietrze. Zawisł tak na jakieś 30 sekund. Potem poszedł dym z silnika. Maluch spadł z wielkim hukiem na ziemię.

-Ale nie słyszałeś najlepszego!-krzyknąl doktor-Wsiadaj-dorzucił rozkazującym tonem. Alan spełnił prośbę. Doktor wyjechał z garaży. Dotarł do ulicy.

-Zapnij pasy. Jeszcze tego nie próbowałem!Co się tak patrzysz. Teorytycznie powinno działać.

Alan chciał wysiąść, ale Olivier już wystartował. Maluch wystrzelił pionowo w powietrze. Samochód otoczyła zielona kula, z jakiegoś światła. Auto zaczęło się obracać. Nakilka sekund rozbłysło oślepiające światło. Zgasło. Alan widział juz ziemię. Po chwili samochód cało wylądował.

Z silinka buchnął jedynie czarny dym, obficie dostający się do kokpitu

-Doktorze!Co pan najlepszego zrobił?-krzyknął Alan

-Wiedziałem, że Ci się spodoba

Na twarzy Oliviera, po raz kolejny pojawił się wyraz radosnego uniesienia.

Alan szybko wysiadł z samochodu. Był wściekły

-Doktorze! Gdzie my do cholery jesteśmy?-wrzasnął

-Hmm…DObre pytania. Sam chciałbym to wiedzieć.

-Nie wie pan??-Alan stanął jak wrytyCO to znaczy , że pan nie wie??

Doktor zaczął biegać w kółko.MAmrotał coś pod nosem. Chłopakowi udało się wyłowić jedynie kilka słów

-Kontinuum…Czasoprzestrzeń…Cofnęliśmy sie… Eureka!!-krzyknął doktor-Już wiem!

-Co?

-Jestesmy w tym samym miejscu, z którego wystartowaliśmy.

Dopiero teraz Alan rozejrzał się.Niedaleko płynęła całkiem spora rzeka. Resztę miejsca zajmmowały pola i lasy.Chłopak poznał tylko jedną rzecz, miejsce-ruiny Starego Zamku, z tym że teraz stał on w całości i wyglądał na nowy. Ten widok zwalił go z nóg.

-Muszę usiąść-siadł na ziemi-Czy my..Cofnęliśmy się w czasie?

-Dokładnie! Więc jednak czasami myślisz-powiedział szczęśliwy doktor

-A który jest teraz rok??

-Hmm..Podejrzewam, że cos koło 1000. Na pewno między 1300, a 1500

Kacper Pfeifer