Ostatni słoneczny dzień zaplanowany na ten miesiąc dobiegł końca. Odpowiednio nakierowany na tę część planety blask powoli zanikał, by wkrótce zupełnie zgasnąć. Równocześnie wzmagał się lekki wietrzyk, zaś idealna rtęć w idealnych termometrach spadła- oczywiście regulaminowo- o jeden stopień. Na arenę niespiesznie wkraczał srebrzysty księżyc, świecący- jakby inaczej- przepisowym blaskiem. W Ministerstwie Pogody idealny pracownik skończył pisanie nowego idealnego planu.
Od kiedy ludziom udało się w całkowity sposób zapanować nad pogodą, jej prognozy, pokazywane w telewizji, nabrały stuprocentowej wiarygodności i nikt już nie narzekał na nieudolnych meteorologów. Ci zresztą jakiś czas temu okazali się zbędni- po co przewidywać, skoro można zaplanować, a następnie ustawić? Teraz zbiory co roku były wystarczające na wyżywienie całego kraju, wobec czego zniknął problem głodu. Jako że pogodę ustalano i podawano do wiadomości publicznej z miesięcznym wyprzedzeniem, zapracowani obywatele mogli planować urlopy bez obawy, że zaskoczy ich deszcz i chłód. Nie istniał już coroczny problem wielkiego odśnieżania, a także powodzi. Właściwie istniało już coraz mniej problemów.
Jedynie najstarsi ludzie pamiętali jeszcze niepokoje, jakich ich potomkowie nie zaznali i nie zaznają nigdy. Czy następnego dnia zaświeci słońce, czy też trzeba będzie wziąć parasol? Jak uda się opalanie, jeśli temperatura nie przekroczy przynajmniej dwudziestu pięciu stopni? Niewiedza i słodka niepewność jawiły im się teraz niby sen, do którego chcieli czasem powrócić. Dziwnie było kłaść się spać, wiedząc, jaka aura czeka ich jutrzejszego dnia. Wszyscy wiedzieli, że tak jest lepiej, jednak niektórym brakowało starych niepewności, nadziei i niepokoju. Starsi ludzie po prostu nie pasowali do nowego wspaniałego świata z idealnie zaplanowaną na każdy dzień pogodą.