W literaturze światowej spojrzenie na naturę bywa różne. Jednak bez względu to, jakie ono jest w większości przypadków obrazuje ono stosunek twórcy do świata, który należy rozumieć, jako rzeczywistość wzajemnych relacji międzyludzkich. Natura staje się wyrazicielem opinii o stanie wewnętrznym człowieka. Zachwyca się on nią, kiedy czuje się szczęśliwy i spełniony, kiedy odnajduje w niej swoje odwieczne miejsce. Gardzi natomiast jej urokami, gdy gubi sens własnego życia i gdy panujący porządek świata go odrzuca. Dobrze widać te tendencję w utworach twórców polskiego odrodzenia m.in. Jana Kochanowskiego czy Mikołaja Reja, którzy opiewali walory wiejskiego, prostego życia, w pełni zależnego od natury, z perspektywy szlachcica, człowieka majętnego, stojącego wysoko w hierarchii społecznej. Współczesny im sielankopisarz Szymon Szymonowic podjął się próby spojrzenia na wiejską codzienność oczami chłopa pańszczyźnianego. Utwór „Żeńcy” jego autorstwa przedstawił dość kontrastujący z przyjętym w epoce obraz współegzystowania z naturą, która dla chłopa przez swe kaprysy, ciężkie warunki pracy jakie stwarza staje się dla niego synonimem mozołu i udręczenia.
W powieści „Cierpienia młodego Wertera” Goethego główny bohater, młody mieszczanin Werter z dwóch różnych perspektyw ocenia otaczającą go przyrodę, której wizja również i w tym wypadku współgra z jego aktualnym stosunkiem do życia. Dość wyraźnie można to zaobserwować w jednym z listów z 18 sierpnia, napisanym po ślubie jego ukochanej Loty, skierowanym do jego przyjaciela Wilhelma, gdzie przedstawia dwa kontrastujące ze sobą opisy przyrody, przez które przekazuje czytelnikowi informacje o swoich stanach emocjonalnych z przed i po nieszczęśliwym zakochaniu. Na początku natura dla niego to arkadia, zaspokajająca wszelkie jego potrzeby, później to bezwzględny potwór niszczący sam siebie. Zmiana punktu widzenia spowodowana jest pozornie zawodem miłosnym, jednak w rzeczywistości przyczyną zmiany zdania na jej temat jest „ból istnienia”, wynikający z ograniczeń jakich doznaje w świecie z powodu swojego pochodzenia.
Zdanie rozpoczynające pierwszy opis w plastyczny sposób pokazuje piękno natury poprzez środki artystyczne pobudzające wszystkie zmysły: wzrok dzięki epitetom określającym cech zewnętrzne np. „wysoki, gęsty las; olbrzymie góry”; przez używanie przymiotników odnoszących się do ludzi w stosunku do natury np. „odziane od stóp do wierzchołka”; dzięki zdrobnieniom np. „chmurki”; na słuch dzięki onomatopejom np. „szeleszczących; huczały; wdzięczały”, oraz węch przez epitety określające zapach np. „łagodny wieczorny wiatr”.
Jego rozbudowana konstrukcja składniowa powoduje wrażenie jakby nadawca upajał się przedmiotem swoich westchnień, jakby chciał wypowiedzieć jednym tchem wszystkie jego zalety, lecz nie jest w stanie, mimo iż wymienił ich tak wiele. Czasowniki wyrażające ruch np. „kiełkuje, tryska” nadają opisowi dynamizmu, który charakteryzuje mechanizmy przyrody. Samoistne następowanie posobie czynności w ściśle określonym porządku kreśli harmonijną wizję przyrody podległą odwiecznym i niezmiennym prawom. Werter idealizuje naturę, określa ją, jako świętą, czyli pozbawioną skazy zepsucia cywilizacyjnego, jako sferę sacrum, w której czci osobowego Boga Stworzyciela „otwierały się przede mną głębie żarliwego, świętego życia natury”; „od krańców nieznanego oceanu wieje duch wieczystego Twórcy”. Taka perspektywa świata nastraja go radośnie i uspokaja. W nim znajduje ukojenie. Czuje się jego nieodłączną cząstką i jednocześnie współodpowiedzialną za niego istotą uczestniczącą w dziele stwarzania „jakże to wszystko gorąco brałem do serca, jak czułem się bogom równy”. Werter stawia znak równości miedzy przyrodą i nieustającą siłą dającą życie.
Całkiem odmiennie mieni się dla tego bohatera natura, kiedy cierpi z powodu niespełnionej miłości. Wiele elementów rzeczywistości w nowym kontekście znajduje teraz inny sens. Przyjmuje platoński punkt widzenia, który każe doszukiwać w każdym zdarzeniu czy obrazie drugiego dna „jakby odsunęła się przede mną zasłona”. Ta odkryta przez niego perspektywa nie napawa w żaden sposób optymizmem. Świat jest źródłem niepokoju i niepewności wyrażającej się w lęku o trwałość swojego istnienia, zagrożonym przez budzące grozę „trawiące” siły przyrody, które już nie przyczyniają się do zaprowadzenia harmonii, lecz sieją zamęt, niosąc śmierć niezliczonej liczbie istot żywych, czyniąc z organizmu natury autodestrukcyjny twór „ja widzę tylko wiecznie chłonącego, wiecznie żującego potwora”. Uśmiercanie jest wpisane w naturę przyrody. Hiperbolizacja obrazu rozkopania mrowiska uświadamia ogromną skale zniszczenia świata, w którym nawet mikrowymiar przesiąknięty jest brutalnością i brakiem sprawiedliwości. Prawo silniejszego jest zawsze nad prawami słabszych. Ciąg pytań retorycznych przywołuje postawioną na kartach Biblii przez proroka Koheleta tezę streszczającą się w słowach: „marność nad marnościami wszystko marność”. Wyrażona nie wprost elipsa „świat – marność” pokazuje jak nie wiele warty jest padół ziemski, zdrobniale a przez to lekceważąco określany światkiem, z powodu swojej nietrwałości i braku kierownictwa nad nim. Werter ma żal do Boga, że jego dzieło wymknęło mu się z pod kontroli, że nie może na niego wpłynąć, aby zahamować tę falę zła, która pewnego dnia wszystko pogrąży.
Człowiek w obydwu wizjach świata jest ograniczony, nieporadny, niezdolny do przeciwstawienia się swoim słabościom. Bezpodstawnie uzurpuje sobie prawo do określania siebie Panem Świata, odbierając to miano Bogu. Wykazuje się głupotą, bagatelizując rolę natury i wskazując na jej prymitywizm. Jego ocena wypływa z braku dostatecznej wiedzy o jej funkcjonowaniu i próby pojęcia jej przez pryzmat egocentryzmu „Biedny głupcze! dlatego wszystko tak nisko cenisz, boś sam taki mały. Myśli, że świat zawiera się jedynie do tej przestrzeni, którą zwiedził,zbadał, zmierzył, nie biorąc pod uwagę, że są miejsca, do których nigdy nie dotrze, nie zdoła zobaczyć, zapanować nad nimi”, a oto człowiek, gnieżdżąc się w chatkach dla bezpieczeństwa, panuje w swym mniemaniu nad szerokim światem?. Ludzie w konfrontacji z przyrodą stoją już na wstępie na straconej pozycji. Nie uda się mu z nią nigdy wygrać. Nawet rozum, największa broń człowieka, nie zdoła do końca pokonać sił natury „I oto trwam w przerażeniu! Wokoło mnie niebo i ziemia i ich potężne moce”. Pozostaje mu jedynie pogodzić się z panteistyczną teorią, która wskazuje jego miejsce w naturze. Przypomina mu, że jedynie pogodzenie się z tym faktem i zaakceptowanie praw nią rządzących, pozwala na przetrwanie.
Otoczenie, w jakim przychodzi żyć człowiekowi, zawsze odbija na nim swoje piętno. Wszelkie relacje między nimi zachodzące są inicjowane właśnie przez nie. Drugiej stronie pozostaje jedynie się podporządkować panującemu porządkowi albo przyjąć postawę nonkonformistyczną i pogodzić się z koniecznością ciągłej walki przeciw niemu, liczyć się z ewentualnością przegranej, ale mimo wszystko zachować własna autonomię. Jeden z najwybitniejszych niemieckich malarzy romantycznych Caspar David Friedlich na swoim dziele „Kredowe skały Rugii” przedstawił dość jaskrawo jak ludzki dorobek ma się w stosunku do natury. Wyeksponowanie budzących respekt skał i morskiej głębi symbolizuje zarówno piękno przyrody i jednocześnie jej nieograniczoną siłę i niepojętność. Malarz wskazał jaki typ relacji między nią a człowiekiem powinien zachodzić, aby wzajemne odniesienia przynosiły obopólne korzyści. Za wzorcowe uznał kontemplacje i przyziemna analizę. Taka postawa pozwala na zrozumienie rzeczywistości i prawdziwego sensu takiego stanu rzeczy.