Mary Lennox była dziewięcioletnią sierotą pochodzącą z Indii. Jej rodzice zmarli tam na skutek epidemii cholery. Ojciec dziewczynki był ważnym urzędnikiem administracji, matka zaś interesowała się tylko rozrywkami. Nie chcąc słyszeć ciągłego płaczu oddała Mary (jeszcze jako małe dziecko) hinduskim służącym. Niestety zapracowany ojciec i rozrywkowa matka w ogóle nie interesowali się dziewczynką. Nie wiedząc o tym, uczynili jej wielką krzywdę, gdyż przez 10 lat zajmowała się nią niania, która pozwalała jej na wszystko. I to właśnie przez „aję” Mary stała się takim rozkapryszonym dzieckiem.
Kiedy Mary mieszkała jeszcze w Indiach była drobną, chudą, niezbyt ładną dziewczynką. Jej cera miała żółtawy kolor, co było efektem wielu przebytych chorób. Twarz dziewczynki posiadała wtedy ostre rysy i zawsze niezadowolony wyraz. Jednak pobyt w Misselthwaite Manor zmienił ją nie do poznania. Cera dziewczynki stała się różowa,a włosy zgęstniały. Mary wyglądała już wtedy ładnie wyglądała, zwłaszcza przez to, że zmężniała. Przytyła, gdyż przebywanie na powietrzu bardzo wzmogło jej apetyt, jadła zdecydowanie większe porcje wspaniałych posiłków przygotowanych przez Marthę. Ta jej zmiana to na pewno dobra droga do powrotu do wspaniałej formy, bo jak już dobrze wiemy Mary była bardzo chorowita.
W rodowitym kraju Mary była wychowywana przez hinduską nianię, która na wszystko jej pozwalała. Dziewczynka wyrosła na rozkapryszoną, wiecznie niezadowoloną i niegrzeczną smarkulę.
Sposób w jaki Mary odnosiła się do Marthy ukazał wszystkie cechy, jakie posiadała przed przyjazdem do Anglii. Wydawała się niegrzecznym, zuchwałym, niecierpliwym, opryskliwym, kapryśnym, wiecznie obrażonym na świat samolubem. Nie dziwmy się więc, że zachowywała się jak księżniczka, której nikt nawet nie nauczył ubierać się. Mary się nigdy z nikim niczym nie dzieliła, nigdy nie musiała nikomu ustępować. Tylko ona się liczyła, ona była najważniejsza. Dziewczynka nie miała żadnych zainteresowań, nic jej się nie podobało. Jedynym jej zajęciem było wydawanie rozkazów hinduskim służącym.
Jednak z nieznośnej smarkuli, której nikt nie lubił nic nie zostało. Stało się to za sprawą Dicka, a potem Colina. Ukazują się wtedy prawdziwe, a nie nabyte cechy w Indiach. Dzieje się to nie tylko za pomocą chłopców. Przyczyniło się do tego jeszcze pewne zagadkowe miejsce, które nazwała później „tajemniczym ogrodem”. Przez 10 lat nikt tam nie wchodził, więc dawało jej to dużo do myślenia na jego temat. Próbowała sobie wyobrazić jak on wygląda i czy w ogóle jeszcze żyje. W oczekiwaniu na wejście do ogrodu ukształtowała się jej cierpliwość. Gdy już dostała się do środka wszystko zaczęło wydawać jej się piękne. Zaczęła nawet martwić się o ogród,który wydawał się być martwym, także o małe kiełkujące w wysokich trawach roślinki. Mary chciała je uratować, martwiąc się, że nie mogą oddychać i zaczęła pielić. Wtedy ukazała swą opiekuńczość.
Gdy Mary poznała Dicka, nauczyła się radości życia codziennego, uciechy z małych i dużych rzeczy. Chłopiec okazał się bardzo dobrym nauczycielem, gdyż dziewczynka zmieniła swój charakter pod jego kątem. Po kilku „lekcjach” Dicka umiała już uwierzyć w przyjaźń i miłość, dlatego poznała kilka osób, które bardzo polubiła. Należeli do nich: Dick, Colin, Martha, rudzik oraz ogrodnik Ben.
W niedługim czasie po otworzeniu ogrodu Mary poznała Colina Cravena, który okazuje się później jej kuzynem. Mary postanowiła mu pomóc, gdyż był on nieszczęśliwym chłopcem, któremu wmawiano, że niedługo umrze. Colin nienawidził świeżego powietrza i ludzi. Mary pomogła mu, pokazując to, czego nauczyła się od Dicka.
Okazało się, że May jest wspaniałą uczennicą, a także nauczycielką. Przez swoją opiekuńczość, wrażliwość, samodzielność, ogładę i płomyki radości, które ofiarowywała wszystkim sprawiło, że Colin stanął na własnych nogach.
Na początku Mary nie miała żadnych zainteresowań. Później jednak oprócz tego, że bardzo lubiła pomagać ludziom, interesowały ją jeszcze zwierzęta i rośliny.
Bardzo cenię Mary za to, że jako sierota przygarnięta przez wuja Archibalda Cravena potrafiła sobie sama poradzić w ogromnym i smutnym domu. Umiała nauczyć się samodzielności i dostrzegania potrzeb innych ludzi. Uważam, że gdyby dziewczynką od początku zajmowali się rodzice byłaby zupełnie inna, niż rozkapryszony samolub. Byłaby taka, jaką stała się w domu wuja Cravena.
Moim zdaniem, gdyby Mary żyła w dzisiejszych czasach na pewno znalazłaby wiele osób, które potrafiłyby jej zaufać. Wśród tych osób byłabym na pewno ja.