14 lipca 1591r., niedziela (przed balem)
Dziś dowiedziałam się kogo moi rodzice wybrali dla mnie na męża. Jest nim hrabia Parys. Jakiż to zaszczyt. Nawet nie marzyłam o takim mężu. Poznam go na balu, który dziś wieczorem ma się odbyć w naszym domu. Nie mogę się już doczekać!
14 lipca 1591r., niedziela (po balu)
Zakochałam się, lecz wolałabym się nigdy nie dowiedzieć, kim jest ów śliczny młodzieniec. Jest to Romeo z rodu Montekich. O jaka szkoda, że jest on wrogiem dla moich krewnych. Lecz mimo wszystko jest wyjątkowy i naprawdę go pokochałam. Przyszedł do mnie, gdy byłam na balkonie. Ryzykował życiem, bo gdyby któryś z moich krewnych znalazł go, z pewnością by go zabił. O dziewiątej rano mam przysłać do niego gońca, bo dał odpowiedź, kiedy ma odbyć się nasz ślub. Ma to być dowód miłości Romea. Z nim chcę spędzić resztę swego życia, więc muszę być pewna, że prawdziwie mnie kocha. Nie chcę Parysa. On jest wybrankiem moich rodziców, a mój wybranek to Romeo. Lecz czemu on jest Monteki? Jestem gotowa nawet wyrzec się krwi Kapuletów, byleby z nim być. Oh! Ojciec będzie się gniewał, ale dla Romea wszystko. Dopiero co odszedł, a już mam wrażenie, jakby dwadzieścia lat co najmniej od naszego spotkania minęło. No cóż, idę spać! Może mi się przyśni.
15 lipca 1591r., poniedziałek
Okropny dzień! Mimo że dziś ślub połączył mnie węzłem małżeńskim mnie i Romea, to stało się coś, co przyćmiło tę radość. Tybalt nie żyje, Romeo wygnany. Romeo zabił mojego krewnego! Nigdy bym nie pomyślała, że byłby do tego zdolny. Jak tak cudny człowiek może być tak podły? Dlaczego mój ukochany zabił mego krewnego, którego również kochałam? Pojąć tego nie mogę. Lecz jak mam źle mówić o mężu mym? Śmierć Tybalta mnie smuci, lecz jak tu o nim myśleć, gdy Romeo został wygrany? To o wiele większe nieszczęście. Lecz dziś w nocy on przyjdzie do mnie. Noc poślubna nas czeka. Oby tylko nikt go nie nakrył na tym, że jest u mnie!
17 lipca 1591r., środa
Ojciec mój powiedział, że gdy nie wyjdę za Parysa, to wyrzeknie się mnie. Broniłam się jak mogłam. Jestem bezradna i skazana na ten ślub, lecz mężem moim już jest Romeo. Ojciec wściekłby się, gdyby się o tym dowiedział. Musiałam coś zrobić z tą okropną sytuacją. W poszukiwaniu pomocy udałam się do Ojca Laurentego. Poradził mi jedno dość trudne, lecz chyba jedyne dobre dla mnie i dla Romea rozwiązanie. Dał mi lekarstwo, które w jakiśtajemniczy sposób sprawi, że na kilka godzin po spożyciu będę wyglądała na martwą. Gdy wszyscy dowiedzą się o mojej „śmierci”, złoża me ciało do sarkofagu, gdzie przyjść ma Romeo, z którym razem po mym przebudzeniu ucieknę z Werony i będziemy wiedli życie spokojne i szczęśliwe z dala od miasta. Najważniejsze, że razem. A jeśli ten lek nie zadziała? Czy zmuszą mnie do ślubu z Parysem? A jeśli to trucizna? Oh… sama już nie wiem. Trucizna to nie jest na pewno. W końcu Ojciec to człowiek święty. Nie odważyłby się podsunąć mi trucizny. A jak obudzę się zanim przybędzie Romeo? To byłoby straszne! czy nie uduszę się w trumnie? Czy nie umrę nim Romeo przybędzie? Wśród martwych leżeć mam? Okropne! Muszę to wypić! W tym jedyna nadzieja, by spotkać Romea. Piję! Za twe zdrowie Romeo!