Wstałem jak zwykle o siódmej. Ubrałem się i umyłem. W biegu zjadłem śniadanie i popędziłem w stronę furmanki. Ten dzień miał być szczególny. Miał być to mój pierwszy dzień w nowej szkole, w klerykowskim gimnazjum. Trochę się bałem nowego towarzystwa, ale doszedłem w końcu do wniosku, że stanie się to, co ma się stać. Gmach budynku był widać stary, mury były popękane, a z dachu lała się woda. Był deszczowy, pochmurny dzień. Na początku nie sprawiało to dobrego wrażenia…
Wszedłem. Żółte ściany i ponure korytarze przyprawiały mnie o dreszcz. W szkole nikogo nie było, a więc pierwszym uczniem, który do niej dotarł byłem najwyraźniej ja. Spojrzawszy na zegarek, zorientowałem się, że do lekcji mam jeszcze dwadzieścia pięć minut. Dość żwawo odnalazłem swą klasę. Siedziałem w niej sam. Powtarzałem słówka z rosyjskiego, ponieważ z tego co mi powiedziano na pierwszej lekcji miałem mieć sprawdzian. Po dziesięciu minutach do klasy wszedł jakiś chłopak. Nie znałem go. Chwilę później przyszedł drugi. Wyglądał o wiele starzej niż ten pierwszy. W pewnym momencie zaczęli ze sobą rozmawiać. Mówili w jakimś dziwnym języku. Później przyszło jeszcze kilku chłopaków. Jak się zorientowałem, wszyscy mówili po rosyjsku. Nie znałem tego języka, gdyż w moim domu mówiło się w naszej ojczystej polszczyźnie. Zadzwonił dzwonek. Brzmiał jakoś dziwnie, ale nie zwróciłem na to większej uwagi, bowiem w mej poprzedniej szkole dzwonki za każdym razem dzwoniły inaczej. Do klasy wszedł nauczyciel. Mówił tylko po rosyjsku. Odwróciłem się i zapytałem jakiegoś chłopaka, wyglądającego na porządnego, co to za lekcja. Nie odpowiedział. W tym momencie poczułem, jakiś dziwny ból, ktoś uderzył mnie w tył głowy. Był to nauczyciel. Wydawał się być rozwścieczony. Nie wiedziałem o co mu chodzi. Nie wyszedłem z ławki, ani nie gadałem głośno. W klasie zapanowała nagła cisza. Nauczyciel wziął mnie do tablicy i zaczął odpytywać. Nic nie umiałem. Nawet nie potrafiłem powiedzieć, że nie umiem. W końcu koszmarna lekcja dobiegła końca. Kiedy chciałem wyjść, nauczyciel mnie przywołał do siebie jeszcze raz. Wybełkotał coś, jakby po polsku. Z jego wypowiedzi zrozumiałem, że mam zostać po lekcjach i sto razy napisać na tablicy po rosyjsku coś w stylu ?nie umiem, jestem głupi, nie umiem?. Zaraz potem wyszedłem na przerwę i rozmyślałem nad tym wszystkim. Byłem przekonany, że nauczyciel, który przed godziną mówił do mnie, był jednym z tych, którzy w obecnych czasach źle działali na Polaków – czyli Rosjaninem, którego zadaniem było zniszczenie w nas samych polskości. Bez wątpienia stwierdziłem też, żeci wszyscy chłopcy – moi przyszli, szkolni koledzy, jakby bali się stawić temu czoła. Bali się konsekwencji, bali powiedzieć się ?nie!? rusyfikatorom. Moim zdaniem to chore zachowanie, ale z drugiej strony, wydawało mi się też, iż oni sami nie wiedzieli co robią. Wydaję mi się, że najodpowiedniejszym zachowaniem byłoby pomóc im samym, a także naszemu narodowi. Wtedy też postanowiłem, że za wszelką cenę, postaram się dojść do tego, o co tu chodzi. Siedząc i rozmyślając przypomniało mi się, że za godzinę mam w szkole język polski. Sądzę, że to będzie najodpowiedniejszy moment do zorientowania się w sytuacji, o co tu tak naprawdę chodzi. Możliwe jest, że oni sami są przez nauczycieli zastraszani, a boją się o własne życie. Już od pewnego czasu, a dokładniej od samej przeprowadzki do Klerykowa słyszałem różne opinie na temat tego jak polska młodzież jest w tej szkole zastraszana i zmuszana do nauki rosyjskiego. Takie zachowanie jest nieetyczne i okropne, sądziłem, że coś z tym trzeba zrobić. Teraz jednak nie miałem na to czasu, musiałem pędzić, bo za moment miała się zacząć lekcja matematyki. Wszystko wskazywało na moje wcześniejsze przypuszczenia, które jak się potem okazało na języku polskim były słuszne. Młodzież była zastraszana, bita i zmuszana do zachowań, których nie chciała. Polskości nie wypierało się tylko kilkudziesięciu ludzi w całej szkole. Potem skończyliśmy lekcje, a ja poszedłem nad staw, który był nieopodal naszej szkoły. Długo nad tym rozmyślałem, ale w końcu postanowiłem wszystko dokładnie obserwować a swe działanie skupić na utrudnianiu Rosjanom zadania. Poszedłem do domu, wszystko opowiedziałem rodzicom, którzy nie byli zbytnio tym przejęci Zmieniło się to w chwili, gdy do szkoły przyjechał nowy uczeń, dokładnie 2 miesiące po moim przybyciu. Był nim Bernard Zygier, który z pomocą moją i kilku chłopaków z kółka polskości rozbudził we wszystkich uczniach szkoły świadomości narodowe…