Niedawno, na lekcjach języka polskiego miałam okazję obejrzeć adaptację filmową słynnej książki Georga Orwella pt. „Folwark zwierzęcy”, wyreżyserowaną przez Johna Stephensona. Scenariusz opracował Alan Janes oraz Martyn Burke, zdjęcia do filmu wykonał Mike Brewster. Dramat wyprodukowany został w USA w 1999 roku.
Akcja filmu rozgrywa się w XX wieku w Anglii na folwarku dworskim, którego właścicielem jest pan Jones, w którego wcielił się aktor Pete Postlethwaite. Farmer chyli się ku upadkowi. Właściciel pije i nieregularnie karmi zwierzęta. I właśnie tego stworzenia mają już dosyć, nie mogą znieść pracy ponad swoje siły. Na folwarku pana Jonesa wybucha bunt zwierząt, które domagają się wolności oraz właściwego traktowania. Gospodarz zostaje wypędzony, a władzę obejmują świnie wraz ze Snowballem i Napoleonem na czele.
Wspólnie tworzą siedem podstawowych zasad, które zapisują na ścianie obory, aby nikt nie zapomniał. Podstawowym było: „Wszystkie zwierzęta są równe”. Z czasem wszystko zaczyna się zmieniać. Knur Napoleon za pomocą terroru czyni się przywódcą, wygania swojego byłego współpracownika Snowballa, z czasem łamie kolejne punkty wcześniej ustalonego prawa, wmawiając zwierzętom, że czyni wszystko zgodnie z prawem. Zaczyna spożywać alkohol, zajmuje dom, śpi w łóżku, zaczyna chodzić na dwóch nogach oraz przeprowadza interesy z panem Pilkingtonem, w którego postać wcielił się Alan Stanfrod.
Folwark zwierzęcy zostaje doprowadzony do ruiny, wszystkie zwierzęta, które sprzeciwiały się Napoleonowi, były skazywane na karę śmierci. Dowódca w pewnym momencie stracił sens życia, coraz bardziej uzależniał się od alkoholu, co sprowadziło go do całkowitego upadku. Po śmierci Napoleona nad folwarkiem zaistniała wolność, cisza i spokój.
Już sam początek filmu jest niezgodny z treścią, kiedy w rolę narratora wciela się suczka Jessie, opowiada o całej historii, od przemówienia Majora, poprzez rewolucję, aż do końca, gdy świń nie można odróżnić od ludzi. Twórcy dramatu dodali „szczęśliwe zakończenie” filmu, którego nie było w książce Georga Orwella.
Pod względem technicznym film wykonany jest bardzo dobrze. Za animacje zwierząt zabrało się studio Jima Hensona. Mieszkańcy folwarku naprawdę wyglądają przekonująco, mimo, że w wielu scenach „stworzono” je wyłącznie przy użyciu nowoczesnych technologii. Tam, gdzie grają żywe stworzenia, treserzy poradzili sobie bez zarzutu.
Podobała mi się gra aktorska Pete’a Postlethwaite’a. Rolę pana Jonesa zagrał zaskakująco, a zarazem ciekawie. Być aktorem jest trudno, zagrać rolnika jeszcze trudniej. Zwykle to postacie małomówne i krzykliwe. Aktorom „Folwarku zwierzęcego” udało się w stu procentach wyraziście wykreować swego bohatera.
Richard Harwey, jako twórca muzyki poradził sobie znakomicie, spodobał mi się podkład do pieśni „Zwierzęta Anglii”, czyli oficjalnej melodii powstańczej zwierząt. I to właśnie, wtych momentach robi na widzu ogromne wrażenie, wzmacnia przesłanie dzieła.
Podsumowując, uważam, że dramat pt. „Folwark zwierzęcy” Johna Stephensona jest bardzo interesujący. Ukazuje, w jaki sposób można dojść do władzy oraz jak działa system totalitarny, ukazuje inną rzeczywistość świata. Myślę, że George Orwell, oglądając tę adaptacje filmową, byłby zadowolony. Zachęcam wszystkich do oglądnięcia tego filmu.