Drodzy Tebańczycy!
Dziękuję, że przybyliście tak licznie na nasze spotkanie. Poprosiłam was, abyśmy się dzisiaj zebrali, ponieważ chciałabym wyjaśnić wam moje postępowanie w stosunku do Antygony.
Jak wszyscy dobrze wiecie, wcześnie straciłam matkę oraz braci : Polinika i Eteoklesa. Te wydarzenia odcisnęły się krwawym piętnem na mym jeszcze młodocianym sercu. Stałam się niepewną, pełną strachu o jutro, zagubioną w życiu dziewczyną.
Gdy siostra poprosiła mnie, abym pogrzebała wraz z nią zwłoki Polinika, czyli złamała zakaz Kreona – króla Teb, przeraziłam się. Wiedziałam, że jeśli pomogę Antygonie skażę ją i siebie na pewną śmierć. Nie chciałam umierać! „Przecież mam jeszcze całe życie przed sobą!” – myślałam. Poprosiłam siostrę, aby zmieniła zdanie, zastanowiła się. Ona jednak nie chciała mnie słuchać. Uznała mnie za niegodną swego rodu. Wtedy jeszcze jej nie rozumiałam. Przecież to, że chciałam żyć, to nie była zbrodnia, prawda?!
Dopiero, gdy zobaczyłam jak Antygona odważnie staje przed Kreonem, bez cienia strachu, doszłam do wniosku, że ona nie bała się śmierci – przeciwnie, była na nią gotowa! Mnie tymczasem ogarnął paraliżujący strach. ‚Co się stanie ze mną? Zostanę sama na świecie?” – myślałam gorączkowo. W lęku przed samotnością przyznałam się Kreonowi, że jestem współwinna czynowi, który popełniła Antygona. Chciałam razem z nią umrzeć. Ona tylko mnie wyśmiała i powiedziała, żebym nie przypisywała sobie postępku, którego nie uczyniłam. Moja ukochana siostra została skazana na śmierć, a ja zostałam sama jak palec.
Dopiero po pewnym czasie rozmyślań zrozumiałam motyw działań Antygony. Zrobiła to z miłości do brata, oraz dlatego, że była posłuszna bogom, a ja niegodna Labdakidów córka, stchórzyłam! Gdybym mogła cofnąć czaas, bez wahania pomogłabym siostrze w pochowaniu zmarłego. Niestety, teraz jest już na to za późno. Mam tylko cichą nadzieję, że Antygona i Polinik wybaczyli mi mój okrutny postępek. Dziękuję za wysłuchanie mnie.