Uważam, że „Syzyfowe prace” nie można nazwać radosnym hymnem życia. Książka ukazuje walkę dwóch głównych bohaterów, ich postępowanie na przekór wszystkiemu, co do pozytywnych cech nie należy. Oprócz tego zamieścił w swym dziele wiele wydarzeń, które poruszały serca i sprawiały, że łzy cisnęły się do oczu. Treść książki nie jest radosnym hymnem życia, co potwierdzą argumenty zamieszczone poniżej.
Po pierwsze S. Żeromski ukazał biedę i trudności finansowe Borowiczów, którzy za wszelką cenę chcą wykształcić syna, wynająć Gubernera, mimo iż stracili oni cały swój majątek po powstaniu. Jest to według mnie działanie nie rozsądne, gdyż gdyby chłopiec okazał się największym beztalenciem rodzina zaprzepaściła by wszystko w jego naukę, która nie przynosiła by efektów lecz same straty.
Po drugie ukazana została tu śmierć matki Marcina, a jak wiemy z życia, wydarzenia tego typu do najprzyjemniejszych nie należą. Poza tym pociągnęło ono za sobą chłopca, który zorganizował sobie w ten dzień wagary. Jest to kolejny przykład potwierdzający moją tezę.
Trzecim argumentem jest brak chęci do walki Marcina Borowicza z rusyfikacją. Chłopiec zapomniał o swoich korzeniach, zaangażowaniu rodziców w powstanie, nie zauważał walki młodzieży z okupantem. Był lojalny wobec wroga i nie opierał się jego celom. Nie potrafił zrozumieć dlaczego tak jest i zapewne nawet nie chciał wiedzieć. Argument ten nie może sprawiać, że jest to radosny hymn życia na przekór wszystkiemu, gdyż chłopak poddał się.
Kolejnym przykładem powierzającym moją tezę jest życie Andrzeja Radka. Chłopiec co prawda uzyskał pomocną dłoń od nauczyciela o pseudonimie „Kawka”
i dzięki niemu zaczął swoją naukę, ale później okazało się, że nikt nie potrafi mu pomóc dokończyć tego co zaczął. Nie miał wsparcia rodziny, która zajęta gospodarstwem ciężko pracowała, nauczyciele nie lubili go za to, że był chłopem. Nikt nie chciał mu pomóc, co sprawiło, że Radek musiał sam się o siebie zatroszczyć i przez to stracił najpiękniejsze chwile swego dzieciństwa przepracowując je – dawał korepetycje, aby mógł osiągnąć swój cel. Fragment ten porusza serce każdego czytelnika, ale treść zawarta w nim nie ukazuje radosnego życia chłopca. Przeciwnie, potwierdza moja tezę.
Ostatnim przykładem potwierdzającym moją wcześniejszą myśl jest akt, który miał miejsce w szkole. Andrzej Radek miał zostać wydalony za swoje zachowanie lecz Marcin uratował go. Jako „pupilek” okupantów mógł pozwolić sobie na taki gest, który z jego strony jest bardzo szlachetny. Możecie zapewne uznać, iż ten argument zaprzecza temu co napisałam wcześniej. Mylicie się, gdyż tutaj idealnie została ukazana zmiana polskiego chłopca w ruską lalkę, marionetkę bez duszy- czego napewno żaden człowiek by nie chciał.
Sadzę, iż książka S. Żermoskiego nie należy do radosnych, ukazujących wspaniałe życie prostych ludzi. Jest pełna łez, gniewu i walki. Ukazuje cierpienie, strach, upór i złość do świata – co według mnie nie powinno mieć miejsca, jeśli mówimy o radosnym hymnu zycia na przekór wszystkiemu.