Wędrówka Odysa- reportaż
Mijały dni. Czas gnał do przodu w zawrotnym tempie. Na twarzy Odyseusza malowała się tęsknota za słoneczną Itaką, szczęśliwą rodziną. Syn Laertesa bardzo chciał wrócić do ziemi ojczystej, gdzie zostawił syna Telemacha i piękną żonę Penelopę. Droga do domu dłużyła się niemiłosiernie. Coraz to nowe przeszkody uniemożliwiały szybkie dotarcie do upragnionego celu. Jedną taką przygodę opłaciliśmy utratą jedenastu okrętów. Pozostał tylko jeden statek Odyseusza, ale i on wymagał naprawy.
Byliśmy wycieńczeni. Potrzebowaliśmy wytchnienia i posiłku. Zatrzymaliśmy się na wyspie, która na pozór wydawała się niezaludniona. Jednak Odyseusz wykazał się ogromną ostrożnością i doświadczeniem, gdyż podzielił nas na dwa oddziały. On sam z częścią załogi został na statku, a my ruszyliśmy w głąb lądu. Niedaleko wybrzeża, w prześlicznej dolinie, wyścielonej miękką trawą stał zamek z ciosowego kamienia. Wokół przechadzały się oswojone lwy i wilki. Z pałacu słychać było słodkie śpiewanie. Zachwyciliśmy się wszyscy. Nie mogłem sobie przypomnieć, kiedy ostatni raz słyszałem tak cudny śpiew, który by mi się spodobał i ukoił nerwy. Ujrzeliśmy piękną dziewczynę pracującą na krosnach. Była to córka Słońca, urocza czarodziejka o imieniu Kirke, która zaprosiła nas do środka. Dała nam pić i jeść. A gdy wszyscy nasyciliśmy swój głód, zapędziła nas swoją różdżką do obory. Spostrzegłem, że moi towarzysze przybrali postać świni. Ja jeden z nich wszystkich zdołałem uciec w postaci ludzkiej. Gdy zdyszany dobiegłem do okrętu, jednym tchem opowiedziałem, co się wydarzyło. Liczył się każdy człowiek, bowiem z tak licznej załogi zostało nas niewielu. Odys wziął swój ogromny miecz i zioła, które podarował mu Hermes. Ten specyfik miał go chronić przed czarami czarownicy. Kirke nakarmiła i napoiła syna Laertesa, lecz widząc, że jej czary nie działają, chciała dotknąć go swą różdżką. Odys jednak doskoczył do niej z mieczem. Kirke padła na kolana i błagała o wybaczenie. Czarodziejka przywróciła załodze kształt ludzki.
Gdy doszliśmy z reszta towarzyszy do pałacu Kirke była niezwykle łagodna i gościnna. W zamku panowała cudowna atmosfera i przesiedzieliśmy tak rok. Gdy odjeżdżaliśmy Kirke dała nam kilka cennych rad. Powiedziała, że musimy udać się w najdalsze krańce zachodu, gdzie jest wejście do podziemia, następnie wywołać duszę wróżbity Terezjasza i wziąć od niego wskazówki na dalszą drogę. Odpłynęliśmy w głąb morskiej przestrzeni.