Po pierwszej, a zarazem nieudanej randce z Helen postanowiłem umówić się z nią powtórnie w „Reniston”. Specjalnie z tej okazji kupiłem sobie nowy strój wizytowy, bo w poprzednim wyglądałem jak zwyczajny pajac.
Gdy wróciłem do domu, od razu złapałem za słuchawkę telefonu i zadzwoniłem do Helen. Podczas rozmowy z nią miałem straszny mętlik w głowie, ponieważ nie wiedziałem, czy moja wybranka zgodzi się na spotkanie ze mną. Jednak po długiej rozmowie telefonicznej umówiłem się z Helen na sobotę w tym samym miejscu co wcześniej.
Nadszedł dzień spotkania z Helen. Od samego rana nie mogłem się go doczekać. Byłem bardzo podekscytowany tym wydarzeniem. Umówiłem się z Helen na godzinę dziewiętnastą, więc punktualnie o tej porze podjechałem ślicznym autem pod jej dom. Helen czekała już na mnie przy furtce, więc wysiadłem z samochodu i otworzyłem jej drzwi. Wyglądała po prostu olśniewająco! Była ubrana w błękitną sukienkę. Na głowie miała pięknie uczesanego koka, zaś na nogach śliczne pantofelki koloru sukienki.
Gdy Helen wsiadła do auta, odjechaliśmy do „Reniston”. Podróż minęła bardzo dobrze. Można powiedzieć: bez żadnych komplikacji. Tak jak poprzednio obsługiwał nas ten sam kelner. Zjedliśmy bardzo pyszną i wykwintną kolację. Po jej spożyciu tańczyliśmy całą noc. Odwiozłem Helen do domu, pożegnałem się z nią i wróciłem do swojego przytulnego gniazdka. I tak zaczęła się znajomość moja i Helen. Spotykaliśmy się bardzo często, rozmawialiśmy na tematy z różnych dziedzin życia. Po trzech miesiącach naszej znajomości zdobyłem się na odwagę i wyznałem jej miłość. Kupiłem Helen piękny pierścionek zaręczynowy i oświadczyłem się jej, prosząc o jej rękę ojca Helen. Po kolejnych trzech miesiącach pobraliśmy się.
Nasze życie potoczyło się zupełnie normalnie. Przeniosłem się do domu Helen, by pomagać jej ojcu w gospodarstwie. Pracowałem, by utrzymać rodzinę, a było dla kogo pracować, bo z Helen doczekaliśmy się dwóch córek i syna. Co roku w rocznicę ślubu udawaliśmy się do „Reniston”, aby uczcić rozkwit naszej miłości.