Niestety, mimo tytułu mojej rozprawki nie mogę całkiem „jednogłośnie” przyznać całej racji jednemu z dwóch bohaterów: Jackowi Soplicy (w późniejszym czasie księdzu Robakowi), czy Gerwazemu (oddanemu słudzie Horeszków). Mimo wszystko poniższe argumenty udawadniają, zę większa racja stoi po stronie księdza…
Z punktu widzenia autora: każdy z nich miał coś, co bardzo kochał, obydwaj to stracili: Jacek Ewę, z którą ślub uniemożliwił jej ojciec – Horeszko, a Gerwazy właśnie Horeszke, którego zamordował w zemście Jacek. I tutaj większość racji należy przyznać jackowi. Zabił Horeszke gdyż ten, dumny i zadufany starzec, wolał na zawsze unieszczęśliwić kochanków, niż pozwolić na małżeństwo jego córki z ubogim szlachcicem. Zakaz rozwijania się wielkiej miłości jest straszną rzeczą, wymagającą jakiejś kary. Gerwazy popełnił jednak wielkibłąd w swej zemście: zaczął darzyć nienawiścią cały ród Sopliców, a przecież to nie oni zamordowali jego najukochańszego pana, tylko Jacek. Ale mimo wszystko człowiek pogrążony w żalu, noszący w sercu chęć zemsty, w porywach gniewu może zrobić rzeczy, których nie jest w stanie kontrolować. Również, może tak naprawdę Gerwazy nigdy nie przeżył wielkiej i prawdziwej miłości do kobiety, więc nie wiedział co czuł jego rywal. Księdza Robaka punktuje jeszcze jeden gest, który towarzyszył mu przez całe życie: pokuta i wielki żal za grzechy. Wiele razy poświęcił swoje życie, by pomagać Soplicą np. gdy ratował hrabiego przed niedźwiedziem lub gdy pomógł mu przeżyć na polu walki. Dowody na to wystawił nawet podczas swej ostatniej spowiedzi (fragment): „Ileż to razy chciałem serce me otworzyć, i już się przed nim nawet do próśb upokorzyć!”
Myślę, że powyższe argumenty wystarczą by „oczyścić” z zarzutów Soplicę, mimo to nie uważam, że każdy był kompletnie czysty i bez winy, ale przecież wszystko ma swój początek i każda złośc musi być czymś wywołana…