Gdy Skawiński objął posadę latarnika w Aspinwall, miał nadzieję, że w końcu nadszedł kres jego bezkresnych podróży, których zakończenia nikt nie mógł się spodziewać. Biorąc udział w wielu wojnach i tułaczkach, przemierzył dużą część świata. Nie było chyba również zajęcia, jakiego by się nie imał. Po latach tułaczki, będących następstwem emigracji, pragnął jedynie spokoju, stabilizacji życiowej. Nie przypuszczał nawet, iż los zawróci go jeszcze raz na drogę nieznaną. Wszystko stało się za sprawą książki. Niby kilka kartek zapisanych wieloma zdaniami, a okazały się tak ważne dla naszego bohatera.
Zwykły dzień- łódź, jak co dzień przywiozła świeży zapas żywności i wody pitnej. Jednakże wśród stałego składu kosza było tam cos jeszcze! Znajdowała się w nim paczka o nieznanej zawartości, owinięta w jakieś płótno. Poczuł wielka ciekawość, równającą się z podnieceniem dziecka, otwierającego świąteczny prezent. Jak ogromne było jego zdziwienie, gdy rozwiązał sznurek i rozwinął kawałek materiału. Wewnątrz ujrzał polską książę! Nazwisko widniejące na okładce, Adam Mickiewicz, nie było mu obce, słyszał jak ludzie wychwalali jego dzieła literackie. Oprócz godności autora dostrzegł również tytuł, grubym drukiem było napisane: ?Pan Tadeusz?. Skawiński potrzebował drugiej chwili, zanim zorientował się, skąd pochodzi owa ksiązka. Uzmysłowił się, iż niegdyś przesłał dużą część swojej pensji towarzystwu, kochającemu ksiązki w New Yorku. Nie myślał, ze odwdzięczą się za ten dar, a tym bardziej, iż zrobią to w tak wspaniały sposób. Przez tak długi czas, spędzony na obczyźnie, uczucie tęsknoty wypalało się w nim, niczym ogień po kilku godzinach biesiadowania przy ognisku. Było ono zagłuszone poprzez radość, po każdym powodzeniu i żal, gdy coś nie wychodziło zgodnie z planem. Skawiński nie myślał, jakoby uczucia, jakimi darzył swoja ojczyznę, mogły tak nagle powrócić. A jednak to było możliwie? Jego serce biło jak oszalałe, w głowie kłębiło mu się mnóstwo myśli. Głos mu drżał, już po pierwszych przeczytanych wersach poczuł, iż coś ściska go w gardle, coś w nim się przygotowuje z wielką siłą do wybuchu, niczym szykująca się burza. Nawet, gdy chciał- nie był w stanie wypowiedzieć ani słowa, czuł dziwną suchość w gardle. Zdawało mu się, że litery skaczą po kartce, składając się w logiczna całość. Wystarczyło kilka zdań, by przypomniał sobie, gdzie jego prawdziwy dom. ?Ile cię trzeba cenić, ten tylko się dowie, kto cię stracił?. Zaczął rozmyślać nad tym, ile to już wiosen minęło, od kiedy zaczął swą tułaczkę. Był pewny, iżprzyzwyczaił się do takiego życia, zahartował, trudny życia były wręcz dla Skawińskiego na porządku dziennym. Lecz wystarczył kilkadziesiąt słów, których sens zacierał się wraz z czasem, spędzonym poza Polską. Uczucia wybuchły w nim z nową siłą, wiele różnych, czasem skrajnych emocji skakało w nim, niczym kulki w maszynie do losowania, podczas programu Lotto. Latarnik przeżył w życiu wiele gorzkich chwil, niepowodzeń. Nigdy jednak nie okazywał tego w jakiś specjalny sposób, sam radził sobie z tym, co go gryzło. Tym razem nie mógł się opanować, nogi ugięły się pod nim. Upadł na ziemię, łkając. Leżał tak w piasku dłuższą chwilę. Zaczął odczuwać lęk przed tym, iż przypuszczalnie może to być początek dalszej tułaczki. Gdy sobie to uświadomił- nogi zrobiły mu się jak z waty, trząsł się. Jednocześnie z obawą ogarnęło go niezwykłe szczęście. Miał wrażenie, jakby za sprawą czarodziejskie różdżki odzyskał, choć na chwilę swoją ojczyznę. Żadne uczucie, żalu czy euforii, nie mogło równać się z miłością do ojczyzny, jaka w nim wybuchła, po długim uśpieniu. Czytał z zapartym tchem. Przed oczyma pojawiały mu się obrazy, niczym klatki filmu, przedstawiającego jego dzieciństwo. Czuł się szczęśliwy jak nigdy dotąd. Nie zdołał sobie wszystkiego przypomnieć, najwspanialsza jednak była wizja tego, jak powtórnie staje w obronie kraju. Skawiński zamarł, nie potrafił opisać uniesienia, w jakie wpadł. Jedynie uśmiech i przejęcie na twarzy, okazywały to, co naprawdę działo się w jego sercu. Nie zwracał uwagi na mewy, otaczające go ani na chłodną bryzę, która co jakiś czas muskała go po plecach. Czytał, dopóki nie zapadła ciemna noc. Wtedy to litery zaczęły zlewać się z granatem wieczornego nieba. On jednak nie przejmował się tym zupełnie, leżał na plaży, a pamięć przywodziła coraz to nowsze wspomnienia. Wzruszenie, jakie odczuł sparaliżowało go, nie był w stanie myśleć racjonalnie, na przykład o tym, co się dzieło akurat obok niego. Uczucia te były tak silne, iż zapomniał nawet o tym, czym się zajmował- nie zapalił latarni, co nigdy wcześniej mu się nie zdarzyło! Na skutek tego zajścia nie trzeba było długo czekać. Statek rozbił się na mieliźnie, co oznaczało koniec jego pracy w Aspinwall. Po krótkim czasie był już drodze do New Yorku. Przyciskał do piersi ?Pana Tadeusza?, co chwila sprawdzając, czy na pewno nikt mu go nie zabrał. Napawało go to otuchą, jakby siedziała obok niego matka, przytulając go. Jego rozgoryczenie, spowodowane zaistniałą sytuacją, znikało za każdym razem, gdy spoglądał na egzemplarz utworu Adama Mickiewicz.Traktował go jak skarb, najdroższy na świecie. Dotykając go- wierzył, że może kiedyś uda mu się powrócić do ojczyzny i zobaczyć rodzinę.