„To historia o prawdzie, o pięknie, o wolności i przede wszystkim jest to opowieść o miłości” ? tym cytatem zaczyna się film Baza Luhrmana – „Moulin Rouge!”. Słowa te wypowiada Christian, młody pisarz, główny bohater tego musicalu. Opowiada w nim swoją historię, prostą, choć przedstawioną w efektowny sposób.
Film jest historią miłosną pięknej kurtyzany, Satine i ubogiego poety Christiana, osadzoną w kuluarach najsłynniejszego i najbardziej skandalizującego nocnego klubu Paryża przełomu XIX i XX wieku. Pisarz, w tej roli Evan McGregor, opowiada historię, która się wydarzyła rok wcześniej. Przybył on do Paryża, który stał się Mekką artystów i poetów, by szukać inspiracji i podpatrzeć życie słynnej bohemy. Dzięki słabemu sufitowi w mieszkaniu poznaje, Toulouse Lautreca, malarza ? karła, który wraz z swoimi ekscentrycznymi znajomymi, m.in. Argentyńczykiem z narkolepsją (w tej roli Jacek Koman) , wprowadza Christiana w świat paryskich kabaretów, teatrów oraz burdeli. Nowi przyjaciele poety zaprowadzają go do nietypowego, nocnego klubu, Moulin Rouge, którego wyobrażenie o rozpuście jest dla mieszkańców Paryża skandaliczne. Jednak to właśnie tam spotykali się przedstawiciele arystokratów, robotników i artystów. Christian od pierwszego wejrzenia zakochuje się w luksusowej prostytutce Satine, gwieździe tegoż klubu. Dziewczyna zaczyna odwzajemniać jego uczucia. Nie jest to jednak miłość beztroska, na jej drodze staje marzenie Satine, by zostać prawdziwą aktorką, podsycane przez tego trzeciego, czyli bogatego księcia, mogącego sfinansować to wielkie marzenie pod warunkiem spędzenia z nim paru upojnych nocy. Dziewczyna musi wybierać między gorącą miłością, a swoim odwiecznym pragnieniem bycia aktorką. Jednak główną przeszkodą staje się ciężka choroba, której nie daje się przezwyciężyć. Jest to nawiązanie do mitu o Orfeuszu, śpiewaku, który bezgranicznie kochał żonę, Eurydykę, i co dzień śpiewał i mówił do niej o swej miłości. Tak samo postępuje Christian, który wpędził się wręcz w obsesyjne pragnienie miłości. Wraz z utratą ukochanej, stracił wiarę w miłość.
Kicz jest dobrym określeniem efektu filmu, który jednak nie pozostawia niedosytu po jego obejrzeniu. Widz ma, bowiem wrażenie jakby poruszał się na pograniczu jawy i snu. Jarmarczne, kolorowe stroje, które śmigają na ekranie niczym ruch skrzydeł kolibra, lekko odstraszają, a nam może zakręcić się w głowie. Nie odciąga to jednak obserwatora od można by rzec banalnego, głównego wątku filmu, czyli miłości, która nie ma szans na spełnienie. Aczkolwiek przedstawiona jest w sposób świeży i oryginalny. Oglądając film, czujemy się jakbyśmy pierwszy raz oglądali tego typu historię i mimo, że domyślamy się zakończenia, to na samym końcu jesteśmy milezaskoczeni.
Głównym atutem filmu są piosenki. Utwory The Police, T. Rex, U2 czy Beatlesów mieszające się z Nirvaną, Lamb, Madonną i nową wersją ‚Lady Marmalade’. Piosenki są dobrane niezwykle starannie i, co najważniejsze, są partiami najpopularniejszych przebojów XX wieku. Reżyser nawiązuje tu do czasów świetności hollywoodzkich musicali, gdzie łączenie współczesnych przebojów z filmami, których akcja działa się w przeszłości, było na porządku dziennym. Każda piosenka jest tu formą wyrażania myśli i emocji i często zastępuje dialog bądź monolog aktora.
?Moulin Rouge!? to dialog z kulturą popularną. Film jest postmodernistyczny, eklektyczny i jak najbardziej kiczowaty. Baz Luhrmann proponuje nam dynamiczną, iskrzącą czarnym humorem i groteską, szokującą całość, którą można przypisać tylko nurtowi postmodernistycznemu. Reżyser stworzył coś wspaniałego, niesamowity spektakl, gdzie zostaje nam opowiedziana zwykła historia, jednak reżyserowi udało się przełamać schemat, bo banał przedstawił w niezapomniany sposób. W rolach głównych obsadził Nicole Kidman jako Satine oraz Evana McGregora jako Christiana. Z początku pewnie mało, kto wierzył, że będą tak dobraną parą, lecz w trakcie oglądania filmu, widz zostaje dosłownie wbity w fotel. Rzadko, kiedy ogląda się miłość tak realistyczną, pozwalającą puścić wodze fantazji.
Baz Luhrmann unowocześnił i odnowił gatunek musicalu o oryginalność i pomysłowość. Dzięki temu doskonale pokazał wolność, piękno, prawdę i miłość, tworząc jedną z najpiękniejszych historii nie tylko miłosnych. Pokazał nam, że istnieje nadzieja, magia i że kicz jest dla nas tym, czym miłość. Nieodzowną częścią natury człowieka, od której nie uciekniemy. Z którą, gdy się połączymy, odnajdziemy swoją prawdziwą naturę – człowieka postmodernistycznego.