Był on głównym bohaterem „Pieśni o Rolandzie”, jednego z najstarszych francuskich utworów średniowiecznych. Dowodził dwudziestotysięczną tylną gwardią. Hrabia należał do rodziny króla Karola, którego darzył ogromnym szacunkiem i miłością.
Rycerz bez wątpienia był patriotą. Kochał swój kraj, który nazywał „słodką Francją”. Twierdził, że możliwość poszerzenia jej granic państwa stanowi wielki zaszczyt.
Pod względem postawy chrześcijańskiej uważano go za wzór do naśladowania. Dowodem tego był nie tylko jego stosunek do pogan, ale także jego zachowanie w ostatnich momentach życia. W chwili śmierci hrabia wyznał swoje grzechy, prosząc Boga o wybaczenie oraz pragnął dostać się do nieba.
Kolejnym marzeniem Rolanda była pośmiertna sława. Rycerz cenił przede wszystkim honor i odwagę. Bardzo troszczył się o swój miecz Durendal oraz róg. Z obawy, że atrybuty jego rycerskości dostaną się w posiadanie pogan, nakrył je własnym ciałem. Żywot zakończył z głową zwróconą ku Hiszpanii, po czym zgodnie z prośbą trafił do raju.
W stosunku do hrabiego Rolanda mam mieszane uczucia. Z jednaj strony podziwiam jego poświęcenie dla króla i ojczyzny, z drugiej natomiast uważam, że zgodnie z radą brata swojej narzeczonej powinien zadąć w róg. Gdyby nie duma rycerza, być może udałoby się uratować Rolanda i jego towarzyszy.